Od 1 kwietnia b. r. Moskwa zmieniła zasady importu mięsa z Białorusi. Do Rosji ten produkt może być dostarczony tylko z tych białoruskich przedsiębiorstw, które mają zezwolenie Rossielchoznadzora (Federalnej Służby Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Nadzoru Rosji). Moskwa tym samym spełnia obietnicę zaprowadzenia porządku w dostawach produktów mięsnych z Białorusi. Szef Rossielchoznadzoru Siergiej Dankwert zaznaczył, że zasady, które stosowano w ostatnich latach w handlu mięsem i artykułami mięsnymi między Białorusią i Rosją były „uproszczone”. Uproszczenie to, jego zdaniem, obniża wymagania wobec bezpieczeństwa produktów, co „szkodzi” gospodarczemu partnerstwu tych dwóch krajów. - Upraszczanie doprowadziło do tego, że produkcję zaczęto dostarczać bez wymaganych dokumentów, a to już jest skandalem - podkreślił Dankwert.

Ponieważ zamiar przeprowadzenia zmian w „mięsnych” relacjach między Moskwą i Mińskiem zbiegł się w czasie z „zaprowadzaniem porządku” w innych sferach dwustronnej współpracy (przede wszystkim w energetyce), pozwoliło to obserwatorom dopatrzeć się w działaniach resortu Dankwierta podtekstu politycznego.
Białoruś podejrzewano o tajne „mięsne” powiązania z Polską: konkretnie – o reeksport produkcji, wobec której Rosja wprowadziła embargo jeszcze w 2005 r. - Podczas kontroli prowadzonej przez rosyjskich weterynarzy w białoruskich przedsiębiorstwach, eksportujących mięso do Rosji, sprawdzimy produkty dostarczane na Białoruś z Polski, aby zrozumieć proces jej ewentualnego eksportu do Rosji - wyjaśnił Dankwert cel misji swoich inspektorów. Pierwszy masowy „desant” rosyjskich inspektorów w białoruskich rzeźniach odbył się w marcu b.r. Sprawdzili oni 25 przedsiębiorstw w obwodach Brzeskim, Mińskim, Grodzieńskim i Witiebskim. Do 1 czerwca powinni oni skontrolować przedsiębiorstwa Mogilowszczyny i Gomielszczyny.

Według informacji białoruskich producentów mięsa, szczególną uwagę kontrolujący Rosjanie zwrócili na jakość produkcji, sanitarny i weterynaryjny stan hal produkcyjnych. - Dla przedsiębiorstw był to poważny egzamin. Inspektorów interesował cały proces technologiczny - od stanu sanitarnej bariery, przez który przechodzą zwierzęta przed ubojem, do magazynu gotowej produkcji - powiedział o swoich wrażeniach białoruskim dziennikarzom dyrektor Słonimskiej rzeźni (Grodzieński obwód) Wiaczesław Naruta. - Chociaż do atestacji i kontroli byliśmy przygotowani. Rzeźnia, przez wiele lat eksportująca na rosyjski rynek, ma certyfikaty potwierdzające zgodność produkcji z wymaganiami ISO 9000 i NASSR.

Rosjanie, jak twierdzą świadkowie kontroli, intensywnie szukali w działalności białoruskich rzeźni „polskiego śladu”. Chodzi o to, że według danych Rossielchoznadzora, Białoruś w 2006 r. importowała z Polski około 40 tys. ton mięsa. Białoruskie władze nie zaprzeczają, że był import mięsa z Polski, kwestionują natomiast jego wielkość, określając ją na ok. 34 tys. ton. Twierdzą też, że polskie mięso nie było odsprzedawane do Rosji, tylko zostało zużyte na potrzeby miejscowej ludności.

Dlatego rosyjscy inspektorzy, oprócz zwiedzania białoruskich rzeźni, skontrolowali punkty na białorusko-polskiej granicy, przez które polskie mięso dostarczane było do Rosji. Inspektorzy interesowali się także całą drogą przewozu mięsa przez białoruskie terytorium. Chodziło o to, czy rzeczywiście mięso zjadają Białorusini, czy jednak jest ono wywożone do Rosji? Wyjaśnić tego Rosjanie chyba nie mogli. W przeddzień przybycia do kraju urzędników Dankwerta białoruskie władze podjęły decyzję o tymczasowym przerwaniu importu polskiej produkcji.

Mimo tego, że pierwszy etap kontroli rosyjscy fito-sanitariusze zakończyli kilka tygodni temu, jej wyniki nie zostały jeszcze ogłoszone. Rosyjska Federalna Służba Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Nadzoru nie upoważniła swoich inspektorów do wydawania atestów na podstawie wyników kontroli. Z materiałami kontroli pojechali do Moskwy. Od tego czasu z rosyjskiej stolicy przysłano wiadomość o wydaniu atestów (świadectw) tylko trzem białoruskim przedsiębiorstwom. Od 1 kwietnia, według nowych zasad importu białoruskiego mięsa, tylko tym producentom pozwolono handlować swoją produkcją w Rosji.

Pozostałe rzeźnie znajdują się w stanie niepewności. - Ostatecznych wyników kontroli Rossielchoznadzora nie mamy - poinformował w dniu 8 maja Michaił Buszyło, zastępca naczelnika Głównego Weterynaryjnego Urzędu Białorusi (w ramach Ministerstwa Rolnictwa i Żywności Białorusi). Według jego słów, kwestię wydawania atestów "bada" teraz rosyjska strona.

Faktycznie dziś „mięsne” stosunki pomiędzy Białorusią i Rosją są zamrożone. Ministerstwo Rolnictwa i Żywności Białorusi nie zna terminu ogłoszenia przez Rosję listy białoruskich przedsiębiorstw, uprawnionych do sprzedaży swoich produktów na rosyjskim rynku. Ale i tak Białorusini są zadowoleni, że Moskwa nie zakazała importu całej produkcji pochodzącej z hodowli zwierząt. - Nie ma ograniczeń w dostawach gotowych produktów - kiełbas lub wędzonek - na rynek Rosji - poinformował miejscowych dziennikarzy naczelnik Głównego Urzędu Weterynaryjnego Ministerstwa Rolnictwa i Żywności Białorusi Aleksandr Aksionow. – Natomiast zakaz obowiązuje wobec eksportu do Rosji surowego mięsa - wołowiny, wieprzowiny lub, powiedzmy, półfabrykatów.

Tymczasem sytuacja gospodarcza białoruskich rzeźni i całej branży hodowlanej mocno zależy od eksportu do Rosji. Coroczne rozmiary białoruskiego eksportu mięsa do Moskwy, Petersburga i innych rosyjskich regionów aż do bieżącego roku wynosił około 135 tys. ton. Przy czym w 2006 r., według danych Ministerstwa Statystyki Białorusi, dostawy wołowiny Rosjanom wyrosły o 24,3 proc., wieprzowiny - o 66,8 proc., w porównaniu z 2005 r. W 2007 r. zaplanowano dalszy wzrost tych wskaźników. Według informacji uzyskanych od Jakowa Pustoszyło, naczelnika Głównego Urzędu Handlu Zagranicznego Ministerstwa Rolnictwa i Żywności Białorusi, w II kwartale b. r. zaplanowano dostawy do Rosji w wysokości 37 tys. ton wołowiny i 28 tys. ton wieprzowiny. Teraz Białoruś niezwłocznie musi szukać innych rynków zbytu.

W skomplikowanej sytuacji znalazły się przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym, które pracowały w Białorusi „na polskim surowcu” i, które eksportowały produkowane z tego surowca produkty. Z powodu zawieszenia importu są w przededniu podjęcia decyzji o zaprzestaniu działalności. I tak, jedno z największych przedsiębiorstw Brzeskiego obwodu “Inko-fud” 7 maja wysłało na urlop 60 proc. swoich pracowników. Według słów zastępcy dyrektora Michaiła Torgowcewa, obecnie “Inko-fud” produkuje zaledwie 10-15 proc. zaplanowanej produkcji.

Na bezterminowe urlopy wysłały swoich pracowników kierownicy szeregu mięsnych zakładów w innych obwodach Białorusi. Do rządu Białorusi i do administracji prezydenta Aleksandra Łukaszenko napływają prośby o pomocy. Ale białoruscy urzędnicy nie widzą skutecznych sposobów na zmianę istniejącej sytuacji.

Zdaniem niezależnych obserwatorów, sytuacja białoruskich producentów zależy od dalszych działań Rosji. Jeśli Moskwa otworzy swój rynek dla białoruskiego mięsa – to miejscowe przedsiębiorstwa ożyją, a jeżeli nie, to wiele z nich zbankrutuje.

Miejscowi eksperci uważają, że uzdrowienie rosyjsko-polskich stosunków mogłoby zapobiec kryzysowi w mięsnej branży Białorusi. Gdyby Moskwa i Warszawa doszły do porozumienia o dostawach do Rosji polskiego mięsa, wówczas białoruski problem zostałby rozwiązany w sposób naturalny.

Źródło: