Kaylee Holt-Etbauer wraz z rodzeństwem, mężem i rodzicami są jednymi z największych farmerów w okolicy Gruver w Teksasie - łącznie posiadają ok. 25 tys. ha ziemi uprawnej - do tego pastwiska i łąki, oraz duże stado bydła mięsnego. Po godzinach cała rodzina zajmuje się występami na rodeo - siedmioletnia córka zaczęła jazdę na koniu odkąd zaczęła chodzić, obecnie trenuje umiejętności chwytania cielaków na lasso niemal codziennie. Mąż Kaylee, Trell, jest profesjonalnym zawodnikiem i w chwili mojej rozmowy z farmerką zajmował 22. miejsce w ogólnokrajowym rankingu. - Najwięcej, ile wygrał na rodeo to ok. 30 tys. dolarów - mówi z dumą Kaylee, gdy dyskutujemy siedząc w kombajnie. Moja rozmówczyni także przygotowuje się do występu, który ma się odbyć za dwa dni w oddalonym o dwie godziny szybkiej jazdy samochodem Amarillo. Czy denerwuje się przed konkursem? - Nie, jedyne czego się obawiam, to mój koń. Jest młody, niedoświadczony i może źle wypaść - odpowiada.

Efekt skali

Kaylee poznaję dzięki Katy - mojej amerykańskiej gospodyni. Obie panie znają się z Kościoła Metodystów, do którego co niedzielę uczęszczają. Gdy podczas jazdy kombajnem pytam Kaylee - słuchaj, a tak w zasadzie to ile uprawiacie tej ziemi? Najpierw dzwoni do wszystkich członków rodziny by spytać, ile konkretnie mają akrów, bowiem każdy z nich ma założoną osobną spółkę. W sumie, po przeliczeniu wychodzi ok. 25 tys. ha, do tego również ranczo w Kansas, gdzie hodują bydło mięsne.

Rodzina zajmuje się głównie uprawą kukurydzy i pszenicy - ta druga wcale nie jest tak popularną uprawą w Teksasie, jak mogłoby się wydawać.

Pszenica bez desykacji

Farmerzy i ich pracownicy rozpoczynają pracę o godzinie 10 rano. Wilgotność powietrza wynosi 35 proc., zaś temperatura sięga 36 st. C. Zadanie na dziś - skosić 70 ha pszenicy ozimej. Pole ma kształt koła ponieważ było nawadniane wodami głębinowymi w trakcie sezonu wegetacyjnego z piwota, czyli deszczowni na kołach. Średnia ilość wody wylana na metr kwadratowy w trakcie całej wegetacji zależy od ilości deszczu, który spadł - w latach suchych zużywa się 500 l/m2, z kolei w latach mokrych 300 l/m2.  Rośliny na pierwszy rzut oka wyglądają obiecująco, a komputer pokładowy wskazuje wilgotność ziarna 10 proc. - nic tylko kosić! Co ciekawe, pole nie było desykowane. Wystarczyło wyłączyć irygację odpowiednio wcześniej, by rośliny same uschły.

Pomimo nawadniania, które wydawać by się mogło uniezależnia uprawę roślinną od kaprysów pogody, plonowanie pszenicy wynosi raptem 6 t/ha (80 buszli z akra). Z polskiej perspektywy, przy tak nowoczesnej technologii uprawy, wynik ten wydaje się niezadowalający. Jednak jak na warunki amerykańskie, gdzie bardziej liczy się efekt skali niż wysoka jakość czy wydajność, to plonowanie jest jednym z najwyższych w okolicy. Spowodowane jest to faktem, iż farmerzy w Stanach, poza nawozami NPK, nie przejmują się takimi rzeczami jak odpowiednie pH gleby czy dokarmianie mikroelementowe. Najważniejsze, że Kaylee była bardzo zadowolona z rezultatu.

Gdy rozmawiam z Kaylee w kabinie kombajnu o amerykańskim przepisie na uprawę pszenicy nie mogę nie spytać o maszyny w gospodarstwie. Jak mówi farmerka, mieli na farmie wiele europejskich marek ciągników i kombajnów, jednak problemy z dostępnością części zamiennych (statek z Europy płynie zdecydowanie za długo!) w trakcie wysokiego sezonu spowodowały, że zdecydowali się na rodzime John Deere'y. Jak opowiada, zdarza się, że czasem serwisanci przysyłają jej części do traktorów czy innych maszyn prosto na pole... helikopterem!

W koszeniu pszenicy biorą udział dwa kombajny - każdy z hederem o szerokości 12 m. Co ciekawe, hedery nie mają tradycyjnego ślimaka, lecz podajniki pasowe, które podobno są bardziej wydajne i gubią mniej ziarna.

70 ha pszenicy ozimej zostało skoszone w niewiele ponad 6 godzin z niewielką przerwą na lunch. Słoma zostanie zebrana, by krowy miały na czym wypoczywać w sezonie zimowym. Na ściernisko został rozrzucony obornik, a całość została wymieszana za pomocą agregatu uprawowego. Na zimę na polu pozostanie ugór porośnięty chwastami (ochrona przeciw erozji), wiosną natomiast zostanie posiana kukurydzy w technologii strip-till. Gdyby farmerzy w Teksasie chcieli pole zaorać, najpierw musieliby zlać je porządnie wodą głębinową, a to generuje kolejne koszty w produkcji.