Od jakiegoś czasu relacjonuję dla Państwa mój pobyt w Teksasie, gdzie przyglądam się technologii produkcji roślinnej i zwierzęcej. Jednym z ciekawych wydarzeń, w którym miałam okazję wziąć udział, była licytacja bydła. Historia licytacji jest tak długa, jak historia wypasania krów przez kowbojów, ale po kolei...

Czytaj więcej
Farmerka w Teksasie: Trafiłam na prerię!80 dolarów po raz pierwszy!
Któregoś dnia, wyliczając różnice między rolnictwem w Polsce a w Stanach Katy, moja gospodyni spytała, czy mamy może coś takiego, jak licytacje bydła? Otóż nie mamy i bardzo byłam ciekawa tego wydarzenia. By wziąć w nim udział musiałyśmy jechać do miasteczka Beaver oddalonego od Gruver o 80 mil, które znajduje się w Oklahomie. Licytacje organizowane są raz na miesiąc i przybywają na nie ranczerzy z całej okolicy. To również doskonała okazja do wymiany poglądów, ponarzekania na politykę Baidena czy wymiany najnowszych plotek.
- Zasada jest jedna - zostałam poinstruowana. - Pod żadnym pozorem nie podnoś ręki, nawet jak chcesz się podrapać za uchem - zastrzegła Katy. Wzięłam sobie jej radę do serca, bowiem ceny niektórych dobrze rokujących byków podchodziły do 3 tys. dolarów za sztukę.

Wydarzenie odbywa się cyklicznie - raz w miesiącu w domu aukcyjnym znajdującym się na samym końcu miasteczka. Wokół budynku ustawione jest kilkadziesiąt kwater dla bydła, które na czas licytacji zapędzane jest na wybieg przez kowbojów, a następnie odprowadzane przez nich do kwatery nowego właściciela. Na salę aukcyjną weszłam przez elegancko urządzony, klimatyzowany hol przypominający wystrojem wnętrza z westernów. Sala aukcyjna z kolei jest niczym innym jak właśnie wybiegiem dla zwierząt, jednak zadaszonym i dokoła otoczonym siedzeniami jak w sali kinowej. Ściany pokryte są reklamami przedsiębiorstw i usługodawców prowadzących biznes w promieniu kilkuset mil. By wziąć udział w licytacji należy wpisać się wcześniej na listę, otrzymać numer i słuchać uważnie, co mówi gospodarz. Prowadzący wydarzenie mówi tak szybko, niewyraźnie i śpiewnie, że nawet wierni bywalcy mają problem ze zrozumieniem. By zostać profesjonalistą w tym fachu należy ukończyć specjalną szkołę, która uczy tego stylu mówienia - a wszystko po to, by zdezorientowany licytujący zapłacił więcej dolarów za licytowane bydło.

Nie wszystkie idą na rzeź
Nie jest tajemnicą, że na Wysokich Równinach w Stanach Zjednoczonych panuje obecnie susza, która znacząco wpłynie na dostępność paszy dla zwierząt. Jest to jeden z powodów, dla których ranczerzy decydują się na ograniczenie pogłowia swoich stad. Licytacja bydła to także sposób na sprzedaż sztuk chorych, wychudzonych, starych czy pozbawionych wartości hodowlanych. Mało atrakcyjne zwierzęta, jak nietrudno się domyślić, trafiają prosto na rzeź a ich mięso będzie stanowiło główny składnik mrożonych potraw, gotowych po podgrzaniu do spożycia.
- Nie martw się, gdyby nie licytacja to te krowy umarłyby na pastwisku w męczarniach, albo zostały zjedzone przez kojoty - pociesza mnie Katy gdy mówię jej, że w Europie wydarzenie byłoby uznane za niehumanitarne i naruszające zasady dobrostanu zwierząt. Najniższa cena za sztukę wychudzoną to 75$ za funt masy ciała, natomiast najczęściej pojawiającą się końcową kwotą za zwierzę było między 80 a 85$ za funt.
Jednak licytacje bydła to nie tylko handel krowami starymi czy chorymi. To także gratka dla tych hodowców, którzy chcą poprawić genetykę swojego stada, lub powiększyć je o nowe, zdrowe cielęta. W sprzedaży nie brakowało dorodnych, witalnych, pięknie umięśnionych byków, których ostateczna cena sięgnęła nawet 95$ za funt. Ranczerzy w Teksasie rzadko decydują się na chów czysto rasowych krów mięsnych i najczęściej są to mieszanki ras waguy, charolaise, hereford, angus, limousine czy simental. Jak to wyglądało praktyce zostało ukazane na filmie poniżej.
,,To już nie to, co kiedyś"
Najpierw internet, a niedawno pandemia COVID-19 i związane z nią obostrzenia sprawiły, że licytacje bydła nie cieszą się już takim zainteresowaniem wśród ranczerów, co kiedyś. Wielu z nich nie ma czasu na kilkugodzinną jazdę samochodem w celu nabycia zwierzęcia, wobec czego licytujący coraz chętniej zasiadają przed komputerem, by targować się on-line. To, co mnie zdziwiło, to także brak zainteresowania licytacjami ze strony aktywistów broniących praw zwierząt, ponieważ, biorąc pod uwagę europejskie standardy handlu inwentarzem żywym, amerykańskim licytacjom daleko do zachowania wielu wytycznych UE. Zwierzęta na wybiegu aukcyjnym były zestresowane, zdezorientowane, a także poganiane przez obsługę licytacji. Musiały również spędzić długie godziny w trakcie podróży do Beaver stłoczone w przyczepie transportowej.
Po obserwacji całego wydarzenia wybrałam się z Katy do baru, który znajdował się w tym samym budynku. Zamówiłyśmy cheesburgera i był to najlepszy burger, jaki jadłam w życiu. Wołowina była soczysta i o idealnych proporcjach tłuszczu i białka. Do tego szef kuchni nie przesadził z przyprawami, lekko tylko podkreślił naturalny smak mięsa solą i pieprzem. Podczas posiłku dosiadł się do nas Bobbie - stary znajomy i klient sklepu Katy, który całe swoje 80 letnie życie spędził na koniu pasąc bydło. Jak na swój wiek, Bobbie trzyma się całkiem nieźle - jest lekko głuchy, ma sękate nogi od jeżdżenia konno i jest bezcenną skarbnicą wiedzy. Według jego relacji, aukcje bydła były niegdyś pretekstem do spożywania alkoholu dla wszystkich uczestników licytacji - kupujących, bo tanio kupili bydło, i dla farmerów, bo tanio bydło sprzedali. - Teraz - mówił Bobbie - wszyscy siedzą z nosem w telefonach i wracają od razu do domu. To już nie to, co kiedyś.
Komentarze