We Włoszech w systemie produkcji integrowanej działa wielu rolników. Mają oni też inne dopłaty niż w naszym kraju do IPR. Dla upraw sadowniczych wynosi ona rocznie 600 euro do hektara, w uprawach rolniczych i warzywnych - 400 euro do hektara. W Polsce przypada taka dopłata, ale do gospodarstwa i wynosi ona rocznie 2750 zł.
- Włosi nastawieni są na doradztwo technologiczne, a nie jak u nas na pozyskiwanie środków finansowych. Tam na jednego doradcę przypada 100 gospodarstw, a u nas 300. Doradca jest ubezpieczony od ewentualnych błędów, a działa w systemie prywatno-państwowym w ramach spółdzielni producentów rolnych - zrzeszonych grup - dodaje prof. Mrówczyński.
Doradca jest tam wyspecjalizowany w kilku uprawach, a nie jak u nas we wszystkim. Ma też lepszy kontakt z klientem - widzi się z nim praktycznie co tydzień - u nas brakuje na to pieniędzy. Dodatkowo w Polsce mają jeszcze nastąpić zmiany w tegorocznym budżecie państwa, które prowadzą do zmniejszenia środków na doradztwo rolnicze o kwotę 2929 tys. zł. Najwięcej zostanie odebrane woj. wielkopolskiemu - aż 1,3 mln zł, które ma najbardziej wyspecjalizowane rolnictwo. Czy przez to musi ponosić karę?
- Zarówno we Włoszech, jak i w Polsce tuż przed wejściem zasad integrowanej ochrony kuleje najbardziej system wspomagania decyzji, bo mimo że doradca pomoże wybrać najlepszą drogę - to i tak rolnik podejmie ostateczną decyzję. Problemem w tych dwóch krajach są też progi szkodliwości, które często są przestarzałe i nie są określone dla wszystkich agrofagów - zauważ prof. Marek Mrówczyński.
Komentarze