Protesty rolnicze przeciw zalewowi polskiego rynku ukraińskim zbożem i produktami rolnymi odbywają dziś nie tylko przy granicy. Około 200 rolników z województwa świętokrzyskiego i małopolskiego traktorami i samochodami zjechało dziś na protest do Staszowa. Po godz. 10 kolumna 50 traktorów ruszyła ulicami miasta, by zablokować dojazd do terminala przeładunkowego przy ul. Tadeusza Kościuszki. Rolnicy okresowo blokują również przejścia dla pieszych.

Właśnie na staszowskim terminalu - jak od wielu tygodni donosili rolnicy - ukraińskie zboże z wagonów przeładowywane jest na ciężarówki, aby trafić do magazynów polskich firm skupowych i przetwórni. Okoliczni rolnicy dokumentowali ten proceder i próbowali zainteresować sprawą zarówno polityków w regionie, jak i w stolicy. Nie doczekali się jednak ani zainteresowania, ani konkretnych działań.

- Rząd nie wykazuje w ogóle woli, żeby jakoś rozwiązać ten problem, dlatego wychodzimy na drogi - mówi pan Andrzej, jeden z uczestników protestu i dodaje:

Postulujemy przywrócenie ceł na ukraińskie zboże, albo wprowadzenie choćby limitu kontyngentów bezcłowych, by ograniczyć napływ ziarna na nasz rynek. Domagamy się również pełnej kontroli sanitarnej i jakościowej płodów przewożonych przez naszą granicę, tak by podlegało ono tym samym rygorom, jakie obowiązują polskich producentów.

Protest rolników do skutku

Protest w Staszowie odbywa się pod egidą Stowarzyszenia Oszukana Wieś. Według zapowiedzi uczestników ma potrwać 48 godzin.

- Będziemy protestować dzień i noc, a jeśli będzie trzeba zostaniemy tu do odwołania - mówi Grzegorz Skurski, inny świętokrzyski rolnik. - Dopóki rząd nie podejmie wreszcie konkretnych działań - stwierdza.