Michał Konat jest jednym z laureatów ubiegłorocznej edycji Innowacyjnego Farmera w kategorii Technologie. Prowadzi 280-hektarowe gospodarstwo. W jego pracuje sprzęt wielu różnych producentów. Mimo tego wszystkie maszyny są zintegrowane w jeden system zarządzania, a precyzyjne technologie są wykorzystywane na każdym etapie produkcji rolnej.
W rozmowie poruszono kilka aspektów. Pierwszy, zasadniczy, dotyczy przyszłości upraw kukurydzy w nadchodzącym sezonie.
Farmer: Słyszymy z wielu miejsc w kraju, że firmy wstrzymują się z kontraktacją zbóż, w tym kukurydzy na najbliższy sezon. Jak sytuacja wygląda na Opolszczyźnie?
Michał Konat: Od wielu lat już na przełomie stycznia i lutego firmy skupowe organizowały spotkania kontraktacyjne z rolnikami. W tym roku sytuacja jest zgoła inna – spotkań właściwie nie ma. Dopiero wczoraj (6.06) miałem okazję uczestniczyć w jednym z nich. Czuć dużą dozę niepewności, czy w sezonie kukurydzianym w ogóle będzie gdzie sprzedać płody.
Farmer: Czy już teraz można mówić o cenach?
Michał Konat: Tak, podczas ostatniego spotkania dowiedzieliśmy się, że jedna z firm będzie skupowała w tym sezonie kukurydzę po 600 zł. Jednak pojawiają się też wiele ograniczeń. Pierwsze to mocno okrojona ilość kontraktów. Drugie dotyczy okresu skupu – pomiędzy 15 września, a 15 października. W naszym regionie nie ma szans na tak wczesne terminy zbiorów, chyba że będzie susza. Ale takie warunki stawiają nas w dużej kropce. Wiele firm nie chce w ogóle rozmawiać o cenach. Odbieramy to jako grę na zniżki. Przez ostatnie lata różnica cen między giełdą a skupami wynosiła około 140 zł. Obecnie ta różnica to nawet 250 zł. Nie są zachowane żadne relacje pomiędzy tym, co dzieje się na giełdzie, a rynkiem.
Firmy skupowe szantażują rolników
Farmer: Wiemy, że to nie jedyny problem, z jakim muszą mierzyć się plantatorzy. Kontrakty uwarunkowane są także wieloma innymi rzeczami.
Michał Konat: Niestety tak. Wiele skupów w pewien sposób szantażuje rolników. Warunkiem podpisania kontraktu, jest zakup środków do produkcji w ich punktach. Tylko w moim najbliższym otoczeniu aż trzy skupy ogłosiły takie warunki, wcześniej nie spotykaliśmy się z takimi obwarowaniami. Należy zaznaczyć, że proponowane ceny środków do produkcji rolnej w tych punktach w żaden sposób nie są konkurencyjne. Mówiąc wprost, są znacznie wyższe niż w innych miejscach. To jest szantaż w najczystszej postaci. Podmioty skupowe wykorzystują swoją siłę dominującą, chcą handlować tylko z tymi, którym świadczą crossselling, gdzie dużo tych środków do produkcji jest sprzedawanych w tym sezonie powyżej ceny. Z gospodarczego punktu widzenia, kupowanie droższych środków produkcji jest nierozsądne. U dostawców, którzy nie mają skupu, można tych zakupów dokonać znacznie taniej. Firmy skupowe chcą jakby wydoić tego rolnika, wymuszają na nich zakupy u siebie i dopiero wtedy jest możliwość skupu.
Farmer: Jak wygląda sytuacja ze skupem na obecną chwilę? Jest możliwość sprzedaży zapasów?
Michał Konat: Część skupów bardzo mocno podwyższyła wymagania odnośnie skupowanego towaru – mało która partia jest to w stanie przejść. Inne wstrzymały skupy. Teraz, jeśli ktoś chce w ogóle cokolwiek kupić, to można powiedzieć, że jedynie w dumpingowych cenach.
Dopłaty wprowadzają zamieszanie
Farmer: Od kilku tygodni obserwujemy festiwal obietnic ze strony rządu. Czy uważa Pan, że dopłaty są właśnie tym, czego rolnikom potrzeba?
Michał Konat: Zaczynam się zastanawiać, czy te dopłaty nie doprowadzą do jeszcze dodatkowego pogłębienia kryzysu. Zaraz po ich ogłoszeniu ceny produktów rolnych zaczęły spadać. Bardzo mocno brakuje poszczególnych przeliczników, tak naprawdę nikt nie wie, czego się może spodziewać.
Farmer: Jak Pan zatem ocenia szansę na podniesienie się polskiego rolnictwa z dołka, w jakim się obecnie znajduje?
Michał Konat: Sytuacja jest bardzo trudna i bez długofalowych, rozsądnych działań będzie trudno z niej wyjść. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wszyscy próbują się wybić na rolniku. Najpierw na poziomie rządowym, gdzie kosztem korzystnego bilansu gospodarczego dobija się polskiego rolnika, a potem na poziomie rynkowym, gdzie firmy skupujące próbują dorobić się na nas i szantażują nas, wykorzystując swoją pozycję rynkową.
Farmer: Dziękuję za rozmowę.
Komentarze