– Cały czas słyszymy przekaz, że należy wspierać małe gospodarstwa najpierw do 30, teraz do 50 hektarów. A to właśnie w tej grupie jest najwięcej osób, które tak naprawdę rolnikami nie są. Ekonomiści stale podkreślają, że aby mówić o zarobkach porównywalnych z mieszkańcami miast, potrzebne jest gospodarstwo o powierzchni od 50 hektarów wzwyż – tłumaczył Szmulewicz.

Jak dodał, nie można mówić rolnikom, że są oni w stanie wyżyć z gospodarstwa liczącego kilka czy kilkanaście hektarów. Należy dać im oczywiście możliwość prowadzenia takich gospodarstw, ale konieczna jest w tym przypadku dywersyfikacja dochodów także z innych źródeł. Tymczasem dziś dzieje się zupełnie odwrotnie – zaczyna walczyć się z gospodarstwami towarowymi, zarzucając im między innymi negatywny wpływ na środowisko.