Rolnicy powinni być z tego faktu zadowoleni. Pracują w coraz bardziej komfortowych i wydajnych maszynach. Jednego dnia często uprawiają więcej hektarów niż wynosiła powierzchnia gospodarstw ich dziadków. Praca w rolnictwie jest też nieporównywalnie lżejsza niż jeszcze "dziesiąt" lat temu. Wszystko to dzieje się między innymi dzięki postępowi technologicznemu, bowiem gdy porównamy ciągnik z lat 90. i obecny, to dzieli je tak naprawdę technologiczna przepaść.

Jednak ten postęp ma również swoje ciemne strony. Zmniejszyła się liczba rolników – jak bardzo, tego tak naprawdę nikt nie wie. W spisie rolnym wiele jest gospodarstw, które w rzeczywistości nie istnieją, bowiem ich areał uprawiają inni rolnicy - ale to tylko taka dygresja, bo nie o tym chciałem napisać. Ci, którzy zostali i rozwijają swoje gospodarstwa to tak naprawdę twardziele. Nie boją się inwestować i rozwijać pomimo trudnych warunków, jakie panują dookoła. Te trudne warunki to ASF, ptasia grypa, susze, drogie środki produkcji i szereg innych mniejszych i większych przeciwności stwarzanych przez los i coraz częściej polityków. Statystyczne gospodarstwo jest ponadto coraz większe, a doba dalej ma tylko 24 godziny. Do tego jest, a może powinno być, życie prywatne i czas na przyjemności, także dla rolników.

Wszystkie te nowoczesne maszyny i inteligentne rozwiązania ułatwiają znacząco pracę rolnikowi, ale nie oszukujmy się - swoje też kosztują. W dzisiejszych czasach zakup nowego kombajnu czy ciągnika to naprawdę spory wydatek dla gospodarstwa. Trzeba też pamiętać, że te nowoczesne maszyny, zaawansowane rozwiązania i technologiczne nowinki prędzej czy później będą wymagały serwisu. Tutaj zaczynają się schody, gdyż godzina pracy specjalisty jest wyceniana na kilkaset złotych. Do tego dochodzi koszt części, które mają nieraz naprawdę niebotyczne ceny (swoją drogą to temat na zupełnie osobny artykuł). Warto jeszcze dodać, że ceny środków produkcji w ostatnich czasach także oszalały.

Tutaj pojawia się problem. Współczesny rolnik wyposażony w sprzęt za grube pieniądze zostaje postawiony przed faktem, że musi zapłacić za wszystko zgodnie z życzeniem sprzedającego. Ten z kolei argumentuje swoją cenę faktem, że podrożał gaz, prąd, pracownicy.

Natomiast rolnik, wioząc owoce swojej pracy do skupu, często słyszy: "możemy dać tylko tyle z uwagi na sytuację na świecie". Nikogo przy tym nie obchodzi, że przecież do jej produkcji użyto nowoczesnych i drogich maszyn, urządzeń, technologii i środków produkcji.

A pszenica od lat jest po 700 zł/t, choć ze zwyżkami w ciągu ostatnich 12 miesięcy.