W czwartkowej rozmowie z Polską Agencją Prasową rzecznik SVS Josef Duben powiedział, że kierownictwo SVS otrzymało prośbę Polskiej Inspekcji Weterynaryjnej w sprawie przebadania partii skażonego fenylobutazonem mięsa końskiego, pobranej w sklepie mięsnym w Morawskiej Ostrawie i że odpowiedź będzie zapewne pozytywna.

Tymczasem w piątek - w oświadczeniu udostępnionym mediom - Jan Vana, dyrektor Wydziału Weterynaryjnej Higieny SVS poinformował, że Polacy nie mogą skontrolować tego mięsa, ponieważ cała 320-kilogramowa partia została już sprzedana.

- Ponieważ mięso skonsumowali już mieszkańcy Ostrawy, nie sposób pobrać do analizy dalszych próbek. Mięso ze wspomnianej partii nie może zatem zostać przebadane zarówno przez polskich inspektorów, jak i inspektorów czeskich w krajowych laboratoriach - oświadczył czeskim mediom Jan Vana.

Poinformował jednocześnie, że pochodzenie mięsa nie budzi wątpliwości.

- Polacy otrzymali od nas fakturę, która dowodzi, że czeski odbiorca zapłacił polskiej rzeźni. Czeska strona przekazała również Polakom dalsze dokumenty wystawione przez polską rzeźnię - brzmi komunikat SVS.

Ponieważ kwestia "polskiej, skażonej koniny" budzi coraz większe obawy czeskich konsumentów, czeskie radio publiczne wyemitowało w piątek wieczorem 20-minutowy wywiad w tej sprawie z ministrem rolnictwa Petrem Bendlem.

Minister powiedział, że zaprosił do Pragi na 6 kwietnia swojego polskiego partnera, aby wyjaśnić "nieprzyjemne problemy między Czechami a Polską, dotyczące jakości polskiej żywności".

Peter Bendl powiedział, że jest zaniepokojony "niedostateczną wymianą informacji" między czeskimi i polskimi Inspekcjami Weterynaryjnymi. Na pytanie, co zarzuca Polakom, minister przypomniał sprawę soli technicznej w polskiej żywności.

- Nie byliśmy w stanie uzyskać z polskiej strony informacji, o jakie artykuły spożywcze chodzi, gdzie się to stało, etc. - mówił.

Na pytanie czy polska żywność przedstawia ryzyko dla czeskich konsumentów, Peter Bendl odparł:

- Sądzę, że z Polski importowana jest zarówno żywność dobrej, jak i złej jakości i dlatego należałoby przeanalizować normy jakości stosowane przez stronę czeską i polską. Musimy mieć dobry system wzajemnego informowania, aby nasze organa mogły błyskawicznie reagować - podkreślił minister.

Minister zastrzegł, że nie może potwierdzić, czy polskie normy jakościowe są bardziej liberalne niż w Czechach i że procedura wzajemnej weryfikacji tych norm powinna zostać omówiona przez organy kontrolne obu krajów.

Na pytanie, czy inspektorzy odkryli antybiotyk w polskiej koninie na podstawie przypadkowych kontroli, Peter Bendl przyznał, że już wcześniej otrzymywał informacje o koninie w mięsie wołowym i dlatego inspektorzy pobrali ponad sto próbek, w których wykryto również fenylobutazon.

Bendl nie wykluczył, że skażone mięso końskie pojawiło się w innych rejonach Czech.

- Zwiększyliśmy trzykrotnie ilość kontroli. Badamy tę sprawę, aby minimalizować to ryzyko - stwierdził, dodając, że czeskie laboratoria cieszą się dobrą marką w Unii Europejskiej i kontrole są profesjonalne.

Czeskie radio zapytało Bendla o reakcję na wywiad ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który w niedawnej rozmowie udzielonej czeskiemu tygodnikowi "Respekt" ostrzegał przed niesprawiedliwą kampanią przeciw polskiej żywności, zapewniając, że polskie produkty nie są gorsze od zachodnioeuropejskich.

- Czytałem ten wywiad, w którym Radosław Sikorski twierdzi, że w Unii jest więcej skarg na niemiecką żywność niż polską i mogę udzielić informacji na temat importu polskiej żywności do Czech, a te informacje, niestety, będą dla pana ministra o wiele bardziej nieprzyjemne - powiedział Bendl.

Pytany o to, czy w takim razie należy się spodziewać zakazu importu polskiej żywności do Czech, Bendl odpowiedział, że chodzi raczej o "kwestię decyzji czeskich konsumentów". Bendl sprecyzował, że to "konsument decyduje o tym, czy kupi żywność krajową, czy importowaną".