Jak donoszą holenderskie i niemieckie media, na 18 grudnia szykuje się w Holandii wielki rolniczy protest. Do „chłopskiego powstania” nawołują organizatorzy październikowych wystąpień, w trakcie których rolnicy zablokowali autostrady i drogi dojazdowe do Utrechtu i Hagi. Był to wyraz oburzenia i sprzeciwu wobec strategii państwa, które chce dbać o klimat i czystość środowiska naturalnego wyłącznie kosztem rozwoju rolnictwa.
Rząd holenderski bez konsultacji z rolnikami forsuje plan ograniczenia o połowę hodowli trzody i bydła, co przejawia się choćby blokowaniem inwestycji w gospodarstwach. Ma to być sposób na ograniczenie emisji azotu czy tzw. gazów cieplarnianych. Farmerzy są oburzeni tym, że czyni się z nich kozły ofiarne, a zupełnie pomija w trosce o klimat i środowisko takie gałęzie gospodarki jak przemysł czy transport.
Wydawało się już, że politykom udało się uspokoić nastroje na wsi. Okazało się jednak, że prócz wyrazów zrozumienia nie mieli oni dla holenderskich rolników żadnych kompromisowych rozwiązań. Jak komentują zachodnie media, presja środowisk „zielonych” jest w tej kwestii zbyt duża.
Zamiast tego, w opinii farmerów, politycy usiłują zantagonizować ze sobą miasto i wieś. Gdy rolnicy wskazali palcem na motoryzację, jako głównego sprawcę smogu i zmian klimatycznych, rząd „zagrał” ograniczeniem maksymalnej prędkości na autostradach. To z kolei negatywnie nastawiło kierowców z miast do rolników.
Do powszechnego i masowego strajku nawołuje rolników w Holandii związek Farmers Defense Force (FDF) – organizator październikowych blokad. Będziemy walczyć do końca! - zapowiada przewodniczący organizacji Mark van den Oever. Związkowcy apelują, by farmerzy 18 grudnia wyruszyli ciągnikami na kolejne protesty, zabierając ze sobą przyczepy kempingowe i wszystkie rzeczy, niezbędne do przetrwania w razie wielodniowego strajku.
Miejsc zbiórek i blokad jeszcze nie podano do wiadomości. Większość spekuluje, że tym razem celem rolników będą również duże sieci handlowe.
Komentarze