Wtorkowy protest rolników z izb rolniczych krajów przyfrontowych wywołał duże zainteresowanie wśród europarlamentarzystów. Z rolnikami przyszli porozmawiać m.in. Jarosław Kalinowski, Krzysztof Jurgiel, czy Adam Jarubas. Komisarz Wojciechowski zaprosił protestujących do siedziby Komisji, gdzie odbył z nimi dwugodzinną debatę podczas której wysłuchał ich stanowisk.
Mam wrażenie, że to jest protest, który de facto idzie w tym samym kierunku, w którym idą działania Komisji Europejskiej. Chodzi o ochronę tego co KE zaproponowała jako czasowe rozwiązanie sytuacji związanej z nadmiernym importem z Ukrainy do pięciu krajów przyfrontowych - powiedział Wojciechowski.

Czytaj więcej
Protest polskich rolników w Brukseli. Będą kolejne?Zakaz importu towarów wrażliwych zostanie przedłużony
Komisarz przekonuje, że w statystykach widać zdecydowanie, że problem nie dotyczy całej Unii Europejskiej, ale właśnie tych pięciu konkretnych krajów - Polski, Słowacji, Rumunii, Bułgarii i Węgier. Dodaje, że Komisja zaproponowała zakaz importowy produktów wrażliwych, drugą transzę pomocy z rezerwy kryzysowej i przedłużenie zakazu importu na okres po 5. czerwca.
Prawne kwestie uniemożliwiły zaplanowanie tego zawieszenia na dłuższy czas, niż do czerwca. Myślę, że nowy zakaz będzie obowiązywał do końca roku, gdyż nie zakładam, że w tym czasie sytuacja całkowicie się zmieniła - mówi komisarz.
W tej chwili jest trochę problemów z innymi państwami członkowski. 13 ministrów wyraziło swoje zastrzeżenia. To trzeba będzie jeszcze raz bardzo precyzyjnie wyjaśnić. Wszystkie kraje mają swoje problemy - susza, rynek mleka, czy powodzie i dlatego nie podoba im się, że większość rezerwy kryzysowej ma być przekazana tylko tej piątce przyfrontowej - dodaje.
Polityk podkreśla, że Komisja wyszła z dużą pomocą. Pierwszy raz w historii wprowadzone zostały ograniczenia chroniące pięć krajów i teraz nadszedł czas, w którym te decyzje należy obronić.
Protest jest dla mnie zrozumiały i zmierza w tym samym kierunku co działania komisji - przekonuje.
Jednocześnie Wojciechowski uspokaja , że sytuacja będzie się zmieniała, ponieważ już tegoroczne zbiory ukraińskie zostaną pomniejszone o zboża z 7 milionów hektarów. Tym samym komisarz liczy, że presja importowa będzie mniejsza. Z innymi produktami sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana.
Po wojnie konkurencja z Ukrainą będzie wyzwaniem, ale z drugiej strony hodowla będzie naszym atutem we współpracy z Ukrainą. Korzyści będą wielostronne. Trzeba tylko zaplanować te działania - dodaje. Jeśli Ukraina wejdzie do UE - taki jest nasz cel polityczny - to będzie musiała przestrzegać wszystkich unijnych reguł. Ten rynek jest dla nas ważny gospodarczo. 1/3 unijnego eksportu do Ukrainy do jest eksport z Polski, to jest około 10 mld euro. Jeżeli Ukraina wejdzie do Unii, to oprócz problemów, które dotyczą rolnictwa i są nam najbliższe to będzie też ogromna szansa. Prezentuję takie podejście, że nie blokujemy handlu z Ukrainą, ale widzimy, że rolnicy są poszkodowani i otaczamy ich tarczą - wskazuje Wojciechowski.
Komisarz przekonuje, że udało się zrobić bardzo dużo - krajowa pomoc publiczna jest na wolnym rynku co do zasady zabroniona, tymczasem Komisja zgodziła się już na 2,8 mld zł, dwie kolejne transze są już w drodze - mówimy o drugiej dopłacie nawozowej (została zatwierdzona 23.05 - godzinę po tej rozmowie. Jej kwota to 1 mld euro - przyp. red.) i funduszach dla firm transportowych.
Nigdy nie było tak olbrzymiej pomocy dla rolników. Od początku wojny, od 1.01.2022, chwilę przed wojną, polscy rolnicy otrzymali ze stałych funduszy unijnych 7,5 mld euro i do tego 2,8 mld euro pomocy publicznej ze środków krajowych i rezerwy kryzysowej. To razem ponad 10 mld euro, a kolejne transze są w drodze. Ja wiem, że rolnicy potrzebują więcej, jest sytuacja kryzysowa, ale tez pamiętajmy najpierw dwa lata covidu, teraz dwa lata wojny. Nie sposób było przejść bez żadnych negatywnych konsekwencji - przekonuje komisarz.
Wojciechowski zapewnia, że sytuacji właściwie nie dało się uniknąć.
Nadmiar zboża wpłynął i do Polski, do pięciu krajów przyfrontowych. To nie była kwestia tego czy konkretny minister coś powiedział, czy nie, bo wtedy problem byłby tylko w Polsce. A on był we wszystkich pięciu krajach - w Węgrzech nawet w większej skali porównując potencjał i wielkość krajów. To nie jest tak, że jakieś decyzje rządów, czy KE to spowodowały. Nie. Handel z Ukrainą był otwarty przed wojną. Tylko się nie opłacał - Ukraina eksportowała tam gdzie chciała, portami czarnomorskimi. Po ich blokadzie ceny spadły, równocześnie spadły ceny światowe. Nałożyło się wiele czynników. Myślę, że ktokolwiek za ta sprawę odpowiadał, to nie sposób byłoby uniknąć tej sytuacji. No chyba, że odwrócilibyśmy się od Ukrainy całkiem i zamknęli rynki. Tylko wtedy mielibyśmy problem w innych sektorach - w mleczarstwie, w przetwórstwie mięsnym. Należy pamiętać, że jeśli się stawia szlaban, to on działa w dwie strony - dodaje.

Dzisiaj głównym zadaniem jakie stawia sobie Wojciechowski jest dobra identyfikacja poszkodowanych i mądra pomoc.
Handel z Ukrainą jest korzystny gospodarczo. Protest rolników jest zrozumiały i liczę na to, że on może być nawet pomocny w lepszym zrozumieniu w tych krajach, które nie mają problemu, że solidarność europejska wymaga wsparcia tych, którzy ten problem mają - przekonuje parlamentarzysta.
Kto namieszał w ekoschematach?
Problemy rolników związane z sytuacją międzynarodową przenikają się na co dzień z problemami rynku krajowego. Wprowadzana nowa WPR powoduje wiele zamieszania i wątpliwości. Jak przekazuje jednak Wojciechowski, to nie Komisja powinna być adresatem oskarżeń.
Ekoschematy powodują dużo wątpliwości interpretacyjnych, ale to nie są wątpliwości, które pojawiły się w tym gmachu. To są wątpliwości, które pojawiły się na poziomie administracji krajowej. Jestem w stałym kontakcie z polskim rządem i będziemy te niepotrzebne bariery usuwać np. codzienne raportowanie dobrostanu nie wynika z przepisów unijnych, czy zdjęcia geotagowane. Nie wynika to z przepisów unijnych, nie ma takiego obowiązku. Nie możemy stosować przymusu. Tylko zachęty, bo rolnicy przymusu nie zniosą. W rolnictwie trzeba stawiać przede wszystkim na mądrość rolników, którzy są dzisiaj przecież świetnie wykształceni, bogaci w wiedzę. Problemem jest to, że nałożyło się w ostatnim czasie tak wiele wyzwań - podsumowuje Wojciechowski.
Mleko się wylało, co dalej?
Jeszcze przed zakończeniem kadencji Wojciechowski planuje stworzenie dokumentu strategicznego zawierającego wizję rolnictwa przyszłości. Opiera się on, z angielska, na zasadzie czterech S:
- Security, czyli bezpieczeństwo żywnościowe.
- Stability, czyli stabilności dla rolników, stabilne dochody i stabilne warunki życia na wsi.
- Sustainbility, czyli zrównoważony rozwój. Rolnictwo to nie przemysł, ziemia to nie fabryka, zwierzęta to nie maszyny. Nie możemy pójść zbyt daleko w taką intensywność. Produkcja musi być prowadzona z taką wizją, że ziemia służy nie tylko nam, ale też kolejnym pokoleniom.
- Solidarity, czyli solidarność. Musimy uwzględniać, że Europa produkuje nie tylko dla siebie, ale też na eksport. Polska i unijna żywność jest ważnym elementem światowego systemu żywnościowego i musimy tę pozycję dużego eksportera żywności utrzymać.
Komentarze