Był rok 1933, gdy Gareth Jones, walijski dziennikarz przybył do Moskwy, żeby następnie przedostać się do Charkowa, zresztą wbrew radzieckim władzom, by stamtąd ruszyć w dalszą podróż. Wysiadł na przypadkowej stacji na terenach dzisiejszej Ukrainy, a to co tam zobaczył zrelacjonował zachodniemu światu. Opowiedział o wymordowanej Ukrainie przez sowieckie władze. Miliony osób zostały zagłodzone na śmierć, gdyż na rozkaz Józefa Stalina odebrano im zboże. Historycy sprzeczają się do dziś, ile istnień ludzkich zabrała z tego świata decyzja komunistycznego dyktatora, czy były to 3, czy 10 mln., a postkomunistyczna Rosja nigdy nie przyznała się do tej zbrodni. Odważny dziennikarz kilkakrotnie odwiedzał Rosję by zadać kłam komunistycznej propagandzie mówiącej o cudzie gospodarczym w ZSRR. Zresztą ten „cud” relacjonowali także zagraniczni dziennikarze, w tym m.in. Walter Duranty, korespondent gazety „New York Times” uznany po latach za pożytecznego idiotę dla radzieckiej władzy. Gdyby nie Jones, zachodni świat być może nigdy by się nie dowiedział, że złotem Stalina, było ukraińskie ziarno.
Tragiczne wydarzenia z minionej epoki stały się kanwą dla Agnieszki Holland, która zobrazowała je w filmie zatytułowanym „Obywatel Jones”. Jego premiera odbyła się nie tak dawno, bo w 2019 r. i jest on jeszcze dostępny na platformach streamingowych. Polecam go tym, którzy jeszcze go nie widzieli, bo wobec obecnych wydarzeń w Ukrainie uważam, że powinna to być „lektura obowiązkowa”.
Obywatel Jones nie miał lekko, by przedrzeć się przez machinę propagandową komunistycznych oprawców. Zachodni świat na początku nie wierzył jego doniesieniom. Skorumpowana machina kłamstw i wpisujący się w nią dziennikarze, w tym wspomniany Duranty, byli gwarantami miłości i pokoju, które miały płynąć z Moskwy. Jakże ten obraz, który namalowała historia jest aktualny w dzisiejszych dniach. Gdy słyszę doniesienia płynące z wojny w Ukrainie upowszechniane przez rosyjską propagandę obecną w mediach społecznościowych, to po stokroć staje przede mną obywatel Jones. Jego historia pozwala mi poczuć rosyjski blef, który wylewa się w mediach w sposób niekontrolowany. Być może dzieje się tak z bardzo prostej przyczyny, także jestem dziennikarzem, jak dzielny Walijczyk.
Do tej propagandy zaliczam także te informacje, które wiążą opór stawiany przez Ukraińców z głodem na świecie. Jakże delikatna granica w przekazie rysuje się wtedy pomiędzy agresorem, którym jest Rosja, a obrońcami mordowani, którymi są Ukraińcy. Gdy słyszę, jak różni eksperci mówią o nieporadności wojsk rosyjskich w Ukrainie, oceniając w ten sposób ich postępowanie, to mam co najmniej chęć wyrzucić telewizor przez okno lub wyrwać radio z samochodowego pulpitu. Niestety, taką retoryką posługują się także dziennikarze. Na Boga, gdy mówimy o czyjeś nieporadności, to z czy z automatu nie litujemy się nad kimś takim? Wtedy na myśl przychodzi nam bezsens wojny, pytamy sami siebie, po co walczyć , po co się bić? A gdy z tymi myślami zestawimy informacje mówiące o drożyźnie i o tym, że ziarna pszenicy zabraknie do wyżywienia ludzi na całym świecie, to automatycznie uciekamy od tego, co teraz dzieje się w Ukrainie. Gdyby nie wojna, nie było by głodu? To prawda, ale nie zapominajmy kto ją wywołał i kto ten głód sprowadza na świat!
Ukraińcy nie chcą głodu na świecie, biją się na śmierć i życie o swoją ziemię, żeby obsiać ją także tej wiosny. Pod ostrzałem artyleryjskim i w asyście wybuchających bomb ryzykują życie, żeby wyżywić świat. Musimy to docenić i im w tym pomóc, dlatego bardzo dobrze się stało, że Komisja Europejska sfinansuje dostarczanie im paliwa do traktorów, ziarna i nawozy. Taka pomoc, oprócz wymiaru finansowego, ma też charakter symboliczny. Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej realizując ją stała się obywatelem Jonesem współczesnych czasów. Ogłosiła całemu światu, tak jak walijski dziennikarz blisko 100 lat temu, kto jest odpowiedzialny za wywołanie głodu.
„Dziś Putin blokuje na Morzu Czarnym setki statków wypełnionych pszenicą. Wzywam Putina, aby wypuścił te statki. Przeznaczyliśmy co najmniej 2,5 mld euro do 2024 r. na pomoc regionom najbardziej dotkniętym brakiem bezpieczeństwa żywnościowego” – oświadczyła przedwczoraj .
Jej przekaz jest bardzo ważny, bo czy mieszkańcy całego globu zdają sobie sprawę z tego, że konsekwencje agresji Rosji na Ukrainę wykraczają daleko poza Europę. Nie wiedziałem, że pszenica z Ukrainy stanowiła połowę zasobów Światowego Programu Żywnościowego, który wspierał głodujących w odległych nam rejonach, m.in. w Afryce. Teraz już wiem i chcę, żeby zrozumieli to wszyscy.
Gareth Jones, niegdyś przeciwstawił się radzieckiej propagandzie, opowiedział o głodzie i "złocie Stalina", którym była ukraińska pszenica. Dziś w buty radzieckiego oprawcy wszedł prezydent rosyjskiej Federacji. Chce "złota Stalina".
Komentarze