W poniedziałek w Brukseli odbyło się długo wyczekiwane, przede wszystkim przez branżę zbożową, spotkanie unijnych ministrów rolnictwa, podczas którego omawiano m.in. możliwe rozwiązania pomocowe w związku z obserwowanym kryzysem na rynku zbóż w państwach UE.

Co ustalono? Tak naprawdę nic konkretnego, bowiem okazuje się, że na problem z importem zbóż z Ukrainy nie narzekają wszystkie kraje Wspólnoty, a tylko te, które bezpośrednio graniczą z tym państwem. Dlatego postulaty dot. uszczelnienia systemu tranzytu czy stworzenia magazynów tymczasowych do przechowywania ukraińskiego zboża nie zostały, mówiąc oględnie, natychmiast zaaprobowane.

Także sugestia m.in. Polski, by uruchomić rezerwę kryzysową będącą w dyspozycji Komisji Europejskiej - jako wsparcie dla poszkodowanych przez import z Ukrainy  rolników nie spotkała się na poniedziałkowym spotkaniu ministrów rolnictwa z akceptacją wszystkich państw UE, a taka właśnie akceptacja jest potrzebna, aby tę rezerwę uruchomić.

Polska nie składa broni

Ale jak - jak wynika ze słów wicepremiera Henryka Kowalczyka - nie składamy broni w tym temacie.

- Wstępna decyzja jest taka, aby wystąpić z formalnym wnioskiem do KE o uruchomienie rezerwy kryzysowej - przyznał dziś w czasie webinarium zorganizowanym dla rolników przez ARiMR wicepremier Henryk Kowalczyk.

 - Już sam mechanizm, pomijając środki finansowe UE, pozwoliłby na udrożnienie eksportu, a to przede wszystkim chcemy zrobić - dodał.

Przyznał też, że jeżeli nie będzie środków finansowych z rezerwy kryzysowej, "to będziemy się starali te środki uzupełnić z budżetu krajowego".

Zaznaczył, że jest już po wstępnych rozmowach w tej sprawie z premierem Mateuszem Morawieckim oraz z minister finansów. 

- Jesteśmy gotowi takie środki wyasygnować, po to, żeby trochę na wzór interwencji na rynku jabłek, gdzie ściągaliśmy z rynku jabłka deserowe i dopłacaliśmy później różnicę ceny, tak trochę podobny mechanizm chcemy zastosować przy zbożach, żeby umożliwić eksport i pokryć koszty transportu. To są te elementy nad którymi aktualnie pracujemy - poinformował Henryk Kowalczyk.

Dodał, że taki wniosek w ciągu kilku dni przez polski rząd zostanie do Brukseli wysłany. - Mam nadzieję, że KE go zaakceptuje - przyznał wicepremier i dodał, że ma nadzieję, że decyzję w tej sprawie otrzymamy z Brukseli szybciej, niż to miało miejsce, gdy nasz kraj występował o zgodę na uruchomienie dopłat do nawozów.

Kontynuując swoją wypowiedź stwierdził:

- Taki jest więc zamysł, jeśli chodzi o rozwiązanie problemów na rynku zbóż, tzn. wdrożenie potencjalnie dopłat do różnicy cenowej pomiędzy obecną ceną, a taką, która by dawała satysfakcję rolnikom, gdzieś tam w okolicy ceny pożniwnej.