Po zaprzestaniu stosowania mączek mięsno-kostnych w Europie zabrakło białka, stąd przerzuciliśmy się na białko sojowe, jako najlepsze białko roślinne. Na dzień dzisiejszy Europa jest uzależniona od importu, prawie w 80 proc. ściągamy to białko z obu Ameryk – zauważa Przemysław Gawlas.

Jak dodaje, Stany Zjednoczone – jeden z największych producentów soi na świecie - mają za mało soi niemodyfikowanej genetycznie na własne potrzeby i decydują się na jej import. Jednak niektóre stany zaczynają znakować artykuły jako wolne od GMO.

W Polsce i Europie podejmowane są inicjatywy zmierzające do zwiększenia niezależności i dojścia do posiadania minimum 50 proc. własnego białka.

- Czy możemy być suwerenni? Tak naprawdę Polska, jeśli chodzi o zaopatrzenie w białko, nie będzie suwerenna – mówi Przemysław Gawlas.

Jak uzasadnia, można by było to zrobić, jednak odbiłoby się to mocno na strukturze agrarnej.

- Sprowadzamy tak między 2 miliony a 2 miliony dwieście ton śruty poekstrakcyjnej do Polski co roku, to jest ok. miliona ton białka - wylicza. To znaczy, że do wyprodukowania tego potrzeba tyle ton ziarna, że trzeba by obsiać soją 1,2 mln ha. - Gdybyśmy mieli to uprawiać w Polsce, to byłaby to większa ilość, niż obecnie uprawiamy rzepaku – a więc jest to tak naprawdę nierealne.

Ale białko nie pochodzi tylko z soi.

- Mamy własną śrutę z rzepaku, którą stosujemy, wykorzystujemy ok. 800 tys. ton, są próby, aby wykorzystywać ją w większym stopniu, bo całość produkcji to 1 mln 400 tys. t, a różnicę eksportujemy do Francji, Niemiec, Hiszpanii, które tę śrutę rzepakową wykorzystują w większym stopniu niż w polskim przemyśle paszowym. Nawet, gdybyśmy wykorzystywali jej więcej, to i tak zapotrzebowania na białko nie jesteśmy w stanie pokryć – mówi Przemysław Gawlas.

Inne śruty mają mniejsze znaczenie dla przemysłu paszowego.

- Do dojścia do niezależności, rozumianej jako posiadanie w 50 proc. własnego białka, brakuje nam 500 tys. ton białka, które musimy skądś wziąć. Wspominałem możliwe zwiększenie o 400 tys. t zużycia śruty rzepakowej, którą mamy tak naprawdę w Polsce gotową, można z dnia na dzień zwiększyć to zużycie, nie potrzeba zmieniać regulacji, bardziej jest to „chciejstwo” przemysłu paszowego.

Możliwe jest też zwiększenie upraw soi w Polsce o ok. 300 tys. ha, tego się z dnia nie zrobi, ale areał powinien wzrosnąć do 3oo tys. ha, co nie zmieni struktury agrarnej i nie jest to ilość nierealna – uważa Gawlas.

W programach wieloletnich realizowanych w Polsce  zakładane jest zwiększenie upraw roślin strączkowych tradycyjnie w Polsce uprawianych.

- Wszystko jest przed nami i wiele zależy od naszych chęci działania. W Europie uprawianych jest obecnie 5 mln t soi, zakłada się potrzebę dojścia do 20 mln t. Import soi z USA nie jest jedynym wyjściem. Bardzo dobre warunki do uprawiania soi ma Ukraina – to określa także możliwy sposób prowadzenia negocjacji TTIP – zwraca uwagę Przemysław Gawlas.

Wczoraj Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o zmianie ustawy o paszach, przedłożony przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi.

„Od 1 stycznia 2021 r. będzie obowiązywał zakaz wytwarzania, wprowadzania do obrotu i stosowania w żywieniu zwierząt pasz genetycznie zmodyfikowanych oraz organizmów genetycznie zmodyfikowanych przeznaczonych do użytku paszowego. Przy wejściu ustawy w życie od 1 stycznia 2017 r. oznacza to przesunięcie tego zakazu o 4 lata.

Rozwiązanie to zapobiegnie niedoborom białka paszowego, w którego uzupełnianiu istotną rolę odgrywają importowane śruty roślin oleistych (GMO). Pozwoli to utrzymać konkurencyjność sektora paszowego w Polsce w stosunku do podmiotów działających na rynku Unii Europejskiej, bo cena pasz w naszym kraju nie wrośnie. W rezultacie zostanie utrzymana konkurencyjność produkcji zwierzęcej (mięsa drobiowego i wieprzowego) oraz jaj i brojlerów” – podaje Centrum Informacyjne Rządu.