Trudność w rozumieniu prawa jest powszechna – być może wynika z braku poszanowania własności prywatnej w naszym kraju. Nie zamierzam przez to powiedzieć, że umiemy tylko liczyć pieniądze, bo to też nie byłaby prawda.

Zostawię aspekt środków finansowych tym razem z boku, zwłaszcza że we wprowadzeniu Kodeksu nie chodzi o to, żeby rząd znalazł worek pieniędzy i przeznaczył go na jedne czy drugie cele, ale idzie o coś więcej, o jasne zasady gry. Te zasady mają właśnie zostać skupione w nowym prawie, w jednym miejscu, co więcej – mają one być ważniejsze od tych, które były dotychczas ustanowione.

Choćby z tego powodu propozycja uchwalenia Kodeksu jest propozycją rewolucyjną. Kodeks jest podzielony na trzy zasadnicze części, konstytucyjną – mówiącą o ochronie dochodu rolniczego, ustrojową (umiejscowienie prawne rolników i gospodarstw) i regulacyjną – związaną z ryzykiem prowadzenia działalności rolniczej.

Prawo cywilistyczne, a nie administracyjne

Według jego autorów obecnie funkcjonujące prawo rolne opracowane jest w podejściu administracyjnym, czyli jest prawem „twardym” i „zero-jedynkowym”. Oni są z kolei zwolennikami prawa bardziej cywilistycznego, czyli bardziej miękkiego, „wybaczającego” niezawinione błędy rolników. Przepisy wprowadzają, wzorem podobnego uregulowania w prawie unijnym, zasadę, którą można nazwać prawem do błędu (...).