– Dopłaty dla polskich rolników powinny być chociaż zrównane ze średnią europejską – powiedział Jan Krzysztof Ardanowski, na konferencji prasowej, zwołanej w miniony czwartek w Golubiu-Dobrzyniu (woj. kujawsko-pomorskie). – Jesteśmy pełnoprawnym członkiem UE. Płacimy coraz wyższe składki ze względu na wzrost gospodarczy kraju. Nikt nam niczego nie daje z Unii za darmo i nikt nam w tej sprawie łaski nie robi – stwierdził minister.

– Czasy gorszego traktowania i niższego wsparcia dla polskiego rolnictwa muszą się już skończyć. W pierwszych latach naszego członkostwa obowiązywało tłumaczenie, że u nas są niższe koszty produkcji w rolnictwie, ale w tej chwili te koszty są takie same, jak w innych krajach Europy - argumentował Jan K. Ardanowski.

Polityk jasno zaznaczył również, że dla rządu polskiego kwestia zrównania dopłat jest sprawą priorytetową i na dalszą dyskryminację polskich rolników zgody nie będzie. Dodał, że jeżeli oczekiwania Polski w tej mierze nie zostaną spełnione, rząd nie zaaprobuje nowego budżetu UE, a ten uchwalany jest jednogłośnie.

Ardanowski zauważył, że w różnych krajach europejskich systemy płatności są inne, w zależności np. od ukierunkowania produkcji. Jeśli jednak płatności składające się na kopertę danego kraju podzieli się przez liczbę uprawnionych hektarów w danym kraju – wychodzi średnia. Z takich wyliczeń wynika, że dopłaty na Malcie wynoszą 600 euro do hektara, w Grecji ponad 500 euro, a w Niemczech 270 euro do hektara.

– Dlaczego w takim razie my mamy 216 euro? To nie jest sprawiedliwe i nie znajduje uzasadnienia – uważa szef resortu rolnictwa. – Uważamy, że dopłaty w naszym kraju powinny być chociaż równe ze średnią europejską, a więc na poziomie ok. 269 euro – dodał.