- A co w tym złego, że młody rolnik, który jeszcze się uczy, który nie ma potrzebnych budynków i maszyn, przekazuje pełnomocnictwo do prowadzenia gospodarstwa innej osobie? Na przykład szwagrowi? – pyta Marcin Bustowski, właśnie taki pełnomocnik. - Albo dlaczego nie miałby wydzierżawić gospodarstwa? Dyrektor dąży do zniszczenia za wszelką cenę 9 gospodarstw rolnych oraz wysłania ludzi na bezrobotne. Jesteśmy młodzi i operatywni, chcemy zadbać o swój byt i swoich rodzin w kraju. Utrudnia się nam działanie, bezpodstawnie nęka kontrolami i doniesieniami do prokuratury.
ARiMR przed rokiem zawiadomiła prokuraturę o rzekomych nieprawidłowościach – ta jednak umorzyła postępowanie, a postanowienie potwierdził sąd. Mimo to ARiMR w dalszym ciągu zapowiada kontrole, składa doniesienia do kolejnych prokuratur, wstrzymuje wypłatę należności.
Wątpliwości ARiMR dyrektor Kazimierz Huk potwierdził niedawno m.in. w lokalnym programie telewizyjnym, mówiąc o młodej rolniczce- kosmetyczce, która nie znała nawet czasu przejazdu do swoich 30 działek.
- To absurd – mówi Marcin Bustowski. – Ta kobieta ma działki w 3 miejscowościach, co potwierdza protokół pokontrolny.
Pomyłek ARiMR było więcej: wśród nich fałszowanie protokołów z kontroli, przeprowadzanie kontroli wykoszenia działek w lipcu, grudniu i styczniu – twierdzą młodzi rolnicy i w efekcie zaczęli zabiegać o przeniesienie ich do innego oddziału agencji.
- W czwartek 28 marca spotkaliśmy się z wicepremierem Januszem Piechocińskim – mówi Marcin Bustowski. – Chcieliśmy, aby przeniesiono nas do innego oddziału ARiMR, bo to co się dzieje u nas we Wrocławiu, to patologia. Mamy tego serdecznie dość. Janusz Piechociński postanowił jednak skierować sprawę do Ministerstwa Rolnictwa, aby skontrolowało ono działalność oddziału i sprawdziło nasze zarzuty.
ARiMR zarzuca młodym rolnikom „nieprowadzenie gospodarstwa rolnego w sposób samodzielny” oraz „spełnienie przesłanek zakazu stworzenia sztucznych warunków wymaganych do otrzymania płatności, aby uzyskać korzyści sprzeczne z celami systemu wsparcia”.
Oto jak odpowiadają na te wątpliwości rolnicy: „Ustosunkowując się do zarzutów podniesionych w treści pisma, oświadczam, że gospodarstwo rolne, na utworzenie którego została mi przyznana pomoc finansowa, prowadzę samodzielnie i w sposób autonomiczny. Informuję, że mój pełnomocnik, Pan Jakub May, będąc osobą posiadającą doświadczenie rolnicze i ekonomiczne, w tym również w zakresie obsługi i przedstawicielstwa przed organami administracyjnymi, pełni rolę wyłącznie doradczą. W celu możliwie najkorzystniejszego wydatkowania przyznanej mi kwoty, korzystam z usług Pana Jakuba Maya oraz Pana Marcina Bustowskiego w zakresie niezbędnych prac związanych z prowadzeniem gospodarstwa rolnego, korzystając przy tym z ich wiedzy i porad w zakresie celowości i zasadności poszczególnych działań. Usługi te są świadczone odpłatnie i każdorazowo na moje wyraźne polecenie. Osobiście zlecam, nadzoruję i rozliczam każdą z wykonanych prac. Powołanie pełnomocnika oraz korzystanie z usług wyspecjalizowanego podmiotu do wykonywania niezbędnych prac nie może być uznane za nierealizowanie wymogu samodzielnego prowadzenia gospodarstwa rolnego.”
Kto nie rozumie „celów systemu wsparcia” młodego rolnika? Dlaczego przepisy nie określają ich wyraźnie – tj. dlaczego nigdzie nie stwierdzono, że młody rolnik musi zająć się pracą w gospodarstwie sam i bez żadnej pomocy? Dlaczego wreszcie młody rolnik musi – zdaniem ARiMR – sam orać ziemię i prowadzić wszystkie sprawy, skoro w myśl innych przepisów do bycia rolnikiem wystarczy zarządzanie gospodarstwem? Na czym wobec tego polega samodzielne prowadzenie gospodarstwa? Czy aby nie za długo sądy rozstrzygają te problemy? Może prościej byłoby rozstrzygnąć je w ustawach i rozporządzeniach? A może już są rozstrzygnięte i ARiMR we Wrocławiu po prostu wychodzi przed szereg albo zostaje w tyle?
O rozstrzygnięciu sporu przez Ministerstwo Rolnictwa – miejmy nadzieję szybkim – poinformujemy.
Komentarze