W ubiegłym tygodniu Unia Europejska zgodziła się na dopłaty obszarowe do produkcji malin i truskawek. Oznacza to, że plantatorzy tych owoców będą mogli liczyć na kwotę 230-tu euro na hektar z unijnej kasy. Polski rząd otrzymał też zgodę na wypłatę z budżetu państwa maksimum 170 euro. Oznacza to, że za hektar upraw będzie można otrzymać nawet 400 euro.

- Taka dopłata do hektara to każdemu się przyda. To rewelacja - mówi Tomasz Jankowski plantator truskawek

Euforia nie trwała jednak długo. Wszystko wskazuje na to, że jednym z warunków uzyskania dopłat będzie zrzeszenie się w grupy lub co najmniej organizacje producenckie. A z tym wśród polskich rolników jest problem.

- Ja już swoje przeżyłem i wiem, że to nie wypali. Może młodzi dadzą się na to nabrać – uważa pan Ryszard Nowakowski - No nie wiem. Póki co, ten świat jest taki trochę dziki i krwiożerczy. Każdy chce tylko dla siebie – dodaje Grzegorz Matusiak.

Zdaniem Związku Sadowników RP przyzwyczajeń rolników nie da się szybko zmienić. Dlatego unijne prawo powinno być dostosowane do polskich warunków.

Mirosław Maliszewski, Związek Sadowników RP: - Wydaje się, że decyzja już zapadła. Ale trzeba o tym mówić i przypominać, żeby w następnych latach nasza specyfika została uwzględniona.

W myśl założeń do polskich plantatorów truskawek i malin tylko w ciągu roku mogłoby trafić nawet 10 mln euro. Według specjalistów z branży jak na głównego producenta truskawek w Europie to zdecydowanie za mało. Bo plantatorzy cytrusów w unii mogą liczyć na roczne wsparcie przekraczające 260 mln euro.

Źródło: Agrobiznes