Sejm rozpoczął pracę nad projektem ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych.

Projekt ma przyczynić się do budowy i remontu dróg podlegających pod samorządy. Zakłada utworzenie Funduszu Dróg Samorządowych, stanowiącego stałe dofinansowanie tych dróg.

Jak mówił wczoraj w Sejmie prezentujący projekt poseł Zbigniew Dolata, autostrady mają w naszym kraju długość 1660 km, drogi ekspresowe – 1600 km, drogi krajowe – 19 tys. km, drogi wojewódzkie – 29 tys. km, drogi powiatowe – 125 tys. km i drogi gminne – 244 tys. km. Stan  dróg samorządowych jest najgorszy.

- I ten stan techniczny, zły stan dróg samorządowych jest poważną barierą rozwoju gospodarczego Polski, ale jest również zagrożeniem bezpieczeństwa, bo warto zdać sobie sprawę z tego, że na drogach samorządowych, gminnych i powiatowych dochodzi rocznie do 16 tys. wypadków. W tych wypadkach ginie rocznie ponad 1000 osób, a rany, często ciężkie rany, odnosi 18 tys. osób. Jakbyśmy spojrzeli w ujęciu procentowym, to wypadków na drogach gminnych i powiatowych mamy 47%, rannych – 45% - mówił poseł. Jak dodał, o zmiany w tym zakresie i dofinansowanie zadań drogowych realizowanych przez gminy i przez powiaty apelowali od lat samorządowcy. Realizowany dotąd program budowy tych dróg, tzw. schetynówek, doprowadził do powstania 12,5 tys. km dróg. Proponowana ustawa pozwoliłaby budować 8 tys. km rocznie. Obecnie 55 proc. samorządów aplikujących o środki nie uzyskuje ich, a najbiedniejsze gminy w ogóle nie aplikują o nie.

Stąd projekt, aby Fundusz Dróg Samorządowych zastąpił „Program rozwoju gminnej i powiatowej infrastruktury drogowej”.

- Źródłem zasilania, głównym źródłem zasilania będzie danina publiczna w formie opłaty drogowej, wzorowana na istniejącej opłacie paliwowej, w wysokości 20 gr od litra paliwa plus VAT – mówił poseł. I właśnie ten fakt wywołał w Sejmie największą dyskusję – zdaniem części posłów doprowadzi to do podwyżki cen benzyny.

Zdaniem posła sprawozdawcy - niekoniecznie. Ceny benzyny ostatnio znacznie spadły (2011 rok - średnia cena oleju napędowego – 5,08 zł, benzyny 95 – 5,15 zł; obecnie - benzynę 95 mamy mniej więcej po 4,30–4,40 zł, za olej napędowy płacimy 4,20 zł). W cenie paliw są podatki: jeśli chodzi o benzynę 95, to podatek stanowi 57% ceny, olej napędowy – 54% ceny.

Inaczej te relacje układają się w krajach starej Unii.

- W Niemczech w benzynie jest 63% udziału podatku, w oleju napędowym – 55%. We Francji też jest 63% w benzynie, 60% – w oleju napędowym. We Włoszech, gdzie obecnie wielu Polaków podróżuje na wakacje, w benzynie jest 67%, w oleju napędowym – 64%. W Wielkiej Brytanii jest jeszcze więcej: 67% w benzynie, 66% w oleju napędowym. I po przyjęciu, w co wierzę, przez Wysoką Izbę tego projektu ustawy obciążenia podatkowe będą i tak niższe niż w tych krajach starej Unii, w których – przypomnijmy, jeśli ktoś nie pamięta, stan dróg jest znacznie lepszy i do tamtych standardów powinniśmy dążyć. I my przewidujemy, że po wprowadzeniu opłaty drogowej nie nastąpi istotny wzrost cen paliw - przekonywał poseł.

Nie nastąpi, gdyż jak podaje komunikat PKN Orlen, dynamika „zmian cen paliw na stacjach jest przede wszystkim pochodną czynników makroekonomicznych”.

Zatem wprowadzenie opłaty paliwowej nie musi oznaczać wzrostu cen paliw dla klientów stacji.

To jeden aspekt sprawy.

Drugim jest spodziewana rozbudowa dróg samorządowych, a więc tych, którymi poruszają się mieszkańcy małych miejscowości.

Jak przypomniał poseł, zły stan dróg powoduje szybsze zużycie opon, szybsze zużycie układu zawieszenia.

- Nawet zakładając ten czarny scenariusz, który wy piszecie, że będzie to impuls do wzrostu cen paliwa na stacjach benzynowych, to sami wyliczacie, że dla takiego kierowcy, który przejeżdża ok. 30 tys. km, to będzie wydatek równy mniej więcej cenie zakupu jednej opony. To nie jest koszt, który byłby niemożliwy do poniesienia – mówił poseł, przypominając też koszt leczenia i rosnących cen polis ubezpieczeniowych.

Dlatego trzeba zadbać o te drogi – finansowanie ich z budżetu państwa było mało skuteczne, ponadto przecież w budżecie państwa są też pieniądze pochodzące z podatków. Na drogi powinni składać się ci, którzy z nich korzystają:

- Na utrzymanie dróg, mówimy tu o drogach samorządowych, nie składają się cudzoziemcy, którzy poruszają się po naszych drogach – zauważył poseł.

Budowa dróg w małych miejscowościach to dla nich szansa rozwoju:

- Czyli wprowadzamy mechanizm, który pozwoli na inwestycje drogowe w najbiedniejszych gminach, w najbiedniejszych powiatach, w tych, które ze schetynówek nie korzystały, bo nie miały środków na wkład własny. To jest wielkie novum, to będzie element wyrównywania szans rozwojowych, bo – tak jak powiedziałem – wszyscy Polacy niezależnie od tego, gdzie mieszkają, jednakowo zasługują na dobre drogi.

Trzeba też zauważyć, że w pracach na drogach samorządowych będą mogli znaleźć zatrudnienie okoliczni mieszkańcy:

- Będzie to impuls dla rozwoju lokalnego biznesu, a skierowanie tak dużych środków na inwestycje drogowe w sposób bezpośredni korzystnie wpłynie na polskie małe i średnie firmy z branży drogowej, bo to one najczęściej wygrywają przetargi na budowę czy remonty dróg lokalnych – nie te wielkie, międzynarodowe, ale te małe, średnie, polskie – podkreślił poseł.

Jak wyliczył, w roku 2016 przeznaczyliśmy 800 mln na budowę tych dróg, w przypadku Funduszu Dróg Samorządowych przewiduje się, że będzie to kwota ok. 2,5 mld zł, czyli trzykrotnie więcej, niż to było do tej pory.

 Więcej: Projekt ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych przesłany do komisji