Od lat Prawo i Sprawiedliwość (PiS) oraz szerzej rząd Zjednoczonej Prawicy obiecuje rolnikom, że zrobi porządek z nieuczciwymi odbiorcami produktów rolnych. Pierwszym krokiem była ustawa z 15 grudnia 2016 roku o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi (kilkukrotnie nowelizowana). Ten akt rozwiązał tylko jeden z kilku problemów. Poza zasięgiem prawa wciąż pozostają nieuczciwi odbiorcy, którzy swoim bezprawnymi praktykami handlowymi potrafią wyrządzić milionowe straty rolnikom. By rozwiązać ten problem wicepremier i minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk, przygotował projekt ustawy o Funduszu Ochrony Rolnictwa (FOR), w którym cele ubezpieczeniowe mają zostać zrealizowane w oparciu o mechanizm fiskalny. 

Fundusz Ochrony Rolnictwa: niechlujność i niespójność 

Choć w nazwie tej instytucji jest wyraz „fundusz”, to w praktyce jest to rachunek bankowy. Wyraźnie o tym stanowi art. 2 projektowanej ustawy, gdzie zapisano, że Fundusz to jest wyodrębniony rachunek bankowy, a którym to dysponuje Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. O czym więcej dalej.

Z kolei wpłaty na Fundusz będą naliczane w wysokości 0,25% wartości netto produktów rolnych, określonych w załączniku I do Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, zwanych dalej „produktami rolnymi”, nabytych od producentów rolnych i przekazywane na Fundusz przez podmioty prowadzące skup, przechowywanie, obróbkę lub przetwórstwo produktów rolnych. Wartość netto nabytych produktów rolnych jest ustalana na podstawie deklaracji podatkowych w rozumieniu ustawy o podatku od towarów i usług. Wyżej wymienione podmioty bez wezwania mają naliczyć i przekazać kwotę należną z tytułu naliczenia wpłat na Fundusz za okresy kwartalne i dokonać wpłat tych należności na Fundusz do ostatniego dnia roboczego miesiąca następującego po danym kwartale.

W praktyce więc to uczciwi odbiorcy będą finansować producentom rolnym wartość poniesionej szkody wyrządzonej przez nieuczciwych odbiorców. Przekaz do opinii publicznej, a więc rolników jest więc konkretny – odbiorcy mają więcej pieniędzy, bo zarabiają na rolnikach, niech więc płacą.  

Rozwiązanie jest w stylu po linii najmniejszego oporu, bo zamiast stworzenia z prawdziwego zdarzenia instytucji zabezpieczającej dochody rolników, wymyślony został rachunek bankowy, który został oddany pod dyspozycję Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. W tym miejscu w oczy rzuca się niechlujność prawodawcza w projektowanej ustawie o FOR, bowiem zgodnie art. 4 ust. 1 obowiązującej ustawy z dnia 10 lutego 2017 roku o Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa organem Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa jest Dyrektor Generalny, który nim i kieruje i reprezentuje go na zewnątrz. Tymczasem według projektowanej ustawy (art. 2 projektu) funduszem ma dysponować KOWR, czyli cała instytucja, a więc np. sprzątaczka lub kierowca również. Choć w kolejnych artykułach projektu ustawy o Funduszu Ochrony jest mowa, że decyzje w tym zakresie podejmują wskazane podmioty (Dyrektor Generalny oraz dyrektorzy oddziałów terenowych), to niechlujność i niespójność legislacyjna jest faktem. Dowodów na to jest więcej np. projekt powołuje się (w art. 10 ust. 3, punkt 1) na prawo upadłościowe bez podania, o którą ustawę chodzi. Podobnie jest w przypadku prawa restrukturyzacyjnego, które najpierw jest wymienione tylko z nazwy, a dopiero w innym miejscu została podana pełna podstawa prawna będąca źródłem prawa. Takich delikatnie pisząc niedoróbek jest więcej.

Nadfiskalizm i socjalo-komunizm

W ocenie skutków regulacji (OSR) projektowanej ustawy napisano: „Zachodzi pilna potrzeba wprowadzenia rozwiązań systemowych umożliwiających producentom rolnym uzyskanie w sytuacjach głębokich spadków przychodów, tj. ryzyka, od których nie można wykupić polisy ubezpieczeniowej, częściowych rekompensat utraconych przychodów w celu kontynuowania przez nich produkcji rolnej, spłaty ciążących na nich zobowiązań lub kredytów oraz na zaspokojenie bieżących potrzeb życiowych rodziny. 

To wyjaśnienie wskazuje na intencje projektodawcy. Prawdą jest, że dla rolników jest to „pilna potrzeba”. Tyle że ta pilność znana jest od lat i dopiero obecnie uznana została za „pilną”. Miejmy nadzieję, że za tą „pilnością” przemawia faktyczna troska o interesy ekonomiczne i prawne rolników, a nie nadchodzące wybory parlamentarne i słabnące wyniki Prawa i Sprawiedliwości na wsi?

Konstrukcja FOR jest banalna. Ustawowo wprowadza się, dla wskazanej grupy podmiotów, nakaz dokonywania obliczenia sumy w wysokości 0,25% wartości netto produktów rolnych i odprowadzenia jej na konkretny numer rachunku bankowego. To jest zupełnie jak w poborze podatków VAT, PIT, CIT itd. Żadna eureka!

Minister rolnictwa – jak wynika z uzasadnienia do projektu ustawy i OSR – nawinie sądzi, że tym projektem ustawy rozwiązuje palący problem. Nie widzi tego, że wartość 0,25% zamieni się w redukcję na zapłacie ceny dla rolnika za produkty rolne o jakieś minimum 2%, bo każdy przedsiębiorca do tej wartości będzie musiał dodać koszty wyliczenia tej sumy. Firmy działają w oparciu o rachunek zysków i strat, a nie socjalistyczno-komunistycznym założeniu, że się zabiera tym co mają. 

Projektowane rozwiązanie pogłębia fiskalizm w działalności gospodarczej w rolnictwie oraz obrocie produktami rolnymi. Nikt nie będzie dokładał rolnikom, nawet jeśli ustawa nałoży taki obowiązek. Za to zapłacą również konsumenci. Skutków negatywnych będzie więcej niż korzyści o czym dalej.

Fiskalna atrapa 

Po lekturze projektu ustawy czytający zrozumie, że zostanie nałożony nowy podatek w ustalonej stawce (0,25%). Intencje projektodawcy wyjaśnione są w uzasadnieniu i w ocenie skutków regulacji (OSR). Szczególnie w tym drugim dokumencie jest jasne stwierdzenie, że projektowana ustawa jest postrzegana jako rozwiązanie o wymiarze ubezpieczeniowym i gwarancyjnym. Sęk w tym, że z treści zapisów ustawy to nie wynika, bowiem w art. 2 zapisano, że Fundusz stanowi wyodrębniony rachunek bankowy, którym dysponuje Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Inaczej pisząc Fundusz to rachunek do wpłat, a nie prawdziwa instytucja zabezpieczająca dochody rolnicze, jakby to chciał widzieć minister rolnictwa.

Nie ulega więc wątpliwości, że ciężar ubezpieczenia minister „sprytnie” chce przerzucić na odbiorców produktów rolnych. Dlaczego? Wszak zmuszenie rolników, w roku wyborczym, do wykupienia przez nich polisy, często kosztownej, chroniącej ich interesy ekonomiczne i prawne nie spodobałoby się im. Wymyślił więc rodzaj fiskalnej protezy, która ma być lekiem na chorobę, której z pewnością nie leczy, ale będzie sprzyjać podziałom na rynku i wzrostowi niesnasek, co idealnie wpisuje się w metodę sprawowania władzy znaną jako dzielenia i rządzenia, czyli rzucić jednych na drugich. Będzie chaos będzie pole dla polityki. 

Negatywne skutki

Niewątpliwie ten nowy podatek zostanie przerzucony na rolników i konsumentów. Rolnicy za swoje produkty będą dostawać mniej pieniędzy, a konsumenci będą płacić za żywność więcej. O ile to pokaże praktyka. Tak działa ekonomia i wolny rynek. Naiwnością jest sądzić, że rolnicy przełkną utratę części zysku, a odbiorcy, że podzielą się marżą. Skutkiem tej ustawy będą jeszcze większe nierównowagi rynkowe niż to jest obecnie. 

Ponadto minister rolnictwa proponuje wzrost kosztów działalności w czasach, gdy inflacja bazowa w Polsce wynosi 11,5%, hamuje wzrost gospodarczy, spada popyt konsumpcyjny, a ceny źródeł energii są z przysłowiowego Księżyca. Nie wiem jaką szkołę ekonomii i zarządzania zasobami zastosował minister Henryk Kowalczyk, ale nadmiar fiskalizmu przynosi odwrotny efekt.  

Mniejsza konkurencyjność 

Nowy podatek, tak jak zostało to napisane wyżej, zgodnie z teorią podatków, jego ekonomiczny ciężar zostanie przerzucony na rolników i na konsumentów. Ten nowy dodatkowy koszt wpłynie na obniżenie rentowności produkcji rolnej i obrotu produktami rolnymi oraz przetwórstwa rolno-spożywczego. Minister Henryk Kowalczyk niedawno chwalił się faktem, że wartość eksportu z Polski artykułów rolno-spożywczych w 2022 roku wyniosła 47,6 mld EUR (tj. 222,9 mld zł), co oznaczało wzrost o 26,7% w stosunku do analogicznego okresu 2021 roku. Ten wzrost był możliwy tylko dzięki słabej złotówce, czego źródła są w inflacji i wygenerowaniu przez rząd Zjednoczonej Prawicy, a kierowany przez Mateusza Morawieckiego, długu pozabudżetowego w wysokości ponad 440 mld złotych. Minister Kowalczyk nie podał wszystkich faktów. Bo choć wzrosła wartość, to w przypadków wolumenów, w ujęciu rok do roku, miały miejsce duże spadki np. dla wieprzowiny -15%, dla wołowiny -3,5%, dla surowego mleka i śmietany -4%, dla serów i twarogów -3%, dla jabłek -22%. 

Nowy podatek będzie miał więc przełożenie na ostateczną ceną, a więc na zdolność negocjacyjną na rynkach eksportowych, w tym ponoć szczególnie ważnych tzw. pozaunijnych. 

Raj dla oszustów

Minister chyba nie przewidział jeszcze jednego skutku. Taka konstrukcja systemu wypłat rekompensat dla rolników będzie sprzyjać oszustom i nieuczciwym odbiorcom. Jeśli przykładowo odbiorca, świń, jabłek lub zboża zbankrutuje lub stanie się niewypłacalny albo celowo będzie odbierał produkty bez zamiaru zapłaty i nie będzie miał żadnego majątku, to cały ciężar poniosą rolnicy oraz pozostali uczciwi i rzetelni odbiorcy, którzy wpłacać będą na FOR. To jest jawna i bezpośrednia zachęta dla wszelkiej maści oszustów, hochsztaplerów i zwyczajnych złodziei. Takiego podejścia nie zmienią nawet przepisy karne zapisane w projekcie ustawy.

Kiełbasa wyborcza 

Według projektu ustawa miałaby wejść w życie z dniem 1 lipca 2023 roku. Z kolei art. 20 projektowanej ustawy stanowi, że pierwsze wnioski o przyznanie rekompensaty producenci rolni będą mogli składać w terminie od dnia 1 lutego 2024 roku do dnia 31 marca 2024 roku w odniesieniu do 2023 roku, w którym odbiorca stał się niewypłacalny. Realne więc wypłaty dla rolników, zgodnie z opisaną procedurą (zebranie obszernej dokumentacji przez KOWR), będą możliwe dopiero w III kwartale 2024 roku, a więc licząc od dziś – przy sprzyjających okolicznościach – za półtora roku. 

Pojawia się więc pytanie, dlaczego tak rozłożone zostały terminy, jeśli już obecnie jest wielu rolników, którzy doświadczyli nieuczciwości i zostali bez niczego lub z długami? Czy minister rolnictwa, aby na pewno chce pomóc rolnikom w tarapatach, czy też rzucił im FOR jako przysłowiową kiełbasę wyborczą? 

Niewątpliwie potrzebne jest rozwiązanie spełniające cechy ubezpieczenia (wzajemności i reasekuracji) dla wszystkich uczestników rynku rolnego, a nie tylko dla jednej grupy podmiotów, finansowanej przez inną. Przedstawionym model nie ma nic wspólnego równowagą. Jest to konstrukcja administracyjnego poboru podatku, która od strony redakcji legislacyjnej jest zwyczajnym bublem prawnym, która na rynki rolne wniesie więcej strat niż korzyści. Ta propozycja pokazuje, że doświadczenie uczy, że doświadczenie i praktyka niektórych niewiele lub wcale nie uczy.