Z założenia nowe ubezpieczenie ma wyróżniać konkurencyjna cena oraz szybkie wypłacanie świadczeń. Na razie jest zbyt wcześnie by to zweryfikować.  Nowy produkt ubezpieczeniowy dostępny jest na rynku od marca, a suszy na szczęście jak na razie nie było. Nie można mu jednak odmówić ciekawych rozwiązań. 

- O tym, czy wystąpiła susza rolnik może dowiedzieć się z mapki dostępnej w internecie  (IUNG), jeśli w jego gminie na danym obszarze pojawia się czerwona plamka, to mamy do czynienia z zagrożeniem suszą. Jej wystąpienie wyliczane jest na podstawie przygotowanego wcześniej algorytmu- tłumaczy nam dr Krzysztof Łyskawa, który jest jednym z inicjatorów przeniesienia na polski grunt ubezpieczenia indeksowego.

Do zdecydowania się na nowe ubezpieczenie rolników może także zachęcić przejrzystość zawieranej umowy. Już w momencie złożenia podpisu producent rolny poznaje wysokość potencjalnego odszkodowania. Ubezpieczenie oferowane jest na razie tylko przez Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych Concordia. Obecnie ubezpieczenie indeksowe zostało wprowadzone pilotażowo. Mogą z niego skorzystać wyłącznie producenci ziemniaka skrobiowego, a do tego zamieszkujący wyłącznie wschodnie tereny naszego kraju.

- Wiele osób zadaje to pytanie. Dlaczego oferta jest przygotowana dla producentów ziemniaka skrobiowego. Wyjaśnię bardzo prosto. Tworząc algorytm musieliśmy się opierać na bardzo wiarygodnych danych. Uzyskaliśmy je z kontraktów, jakie firmy skrobiowe zawierały z producentami. Mamy informacje dotyczące tzw. zakładanego plonowania oraz rzeczywistego plonowania z ostatnich 14 lat. Takie dane mogliśmy skorelować z wartościami dotyczącymi opadów, rodzajów gleb w poszczególnych gminach- zaznacza dr Łyskawa.

Ubezpieczenie asekuruje rolnika nie tylko w przypadku wystąpienia suszy, ale i gradu, deszczów nawalnych czy huraganów.  Nowe ubezpieczenie ma jedną wadę, wysokość świadczenia ubezpieczeniowego nie będzie rekompensowała strat w 100 procentach: -  W przypadku 35 procentowego ubytku zakład wypłaca 20 procentową rekompensatę ratując płynność finansową gospodarstwa.  Składka ubezpieczenia będzie wyliczona na poziomie 3,2 procenta - dowiadujemy się.

Czy wobec tego możemy mówić o konkurencyjnej ofercie? Zapytaliśmy o to jednego z rolników:

- Załóżmy, że mam pole pszenżyta, na którym będzie plonowanie na poziomie 6 ton. Dodajmy jeszcze, że moje koszty wyniosą pewnie około 2000 złotych. Szybko przeliczając ewentualne odszkodowanie wyniesie pewnie około 700 złotych. Ciężko wobec tego mówić o jakiejś rewelacyjnej ofercie, choć należy jej się dokładnie przyjrzeć - to tylko jeden z wielu powtarzających się głosów rolników, których spytaliśmy o zdanie.

Na razie schemat działania w przypadku suszy wygląda następująco: rolnik zgłasza szkodę i czeka na przyjazd tzw. likwidatora, który szacuje straty. W przyszłości strata rolnika ma być z góry stwierdzana i wyliczana na podstawie algorytmu, co znacznie skróci całą procedurę:- Takie działanie jest modelem docelowym, na razie my także uczymy się tego ubezpieczenia. Załóżmy więc, że ktoś zgłasza się po odszkodowanie, przedstawiciel zakładu ubezpieczeniowego  nie przyjeżdża na oględziny, ale okazuje się, że szkody akurat nie było, bo choć wystąpiła susza to rolnik był zaopatrzony w system nawadniający. Nie możemy wykluczyć takich przypadków.  Likwidatorzy będą pojawiali się w gospodarstwach jeszcze przez kilka najbliższych lat w odniesieniu do szacowania szkód – prognozuje dr Łyskawa.

Obecna oferta przygotowana jest dla grupy 1500 gospodarstw zajmujących się produkcją ziemniaka skrobiowego. Póki co pozostali producenci rolni na możliwość skorzystania z tego ubezpieczenia muszą niestety poczekać, prawdopodobnie kilka lat.