Tnąc tegoroczny budżet nie na miarę zgłaszanych potrzeb, rządzący mieli pełną świadomość, że w limicie środków przeznaczonych na dopłaty do ubezpieczeń zmieszczą się nieliczni. Tak izby rolnicze, jak i wszelkie organizacje branżowe, postulowały przecież ich zwiększenie.
Skandal z polisami
Do naszej redakcji jak co wiosny dzwonią rozżaleni rolnicy, dla których obietnice pomocy w zakresie ubezpieczenia upraw znów okazały się fikcją.
– Chciałem ubezpieczyć swoje uprawy i zgłosiłem się do agenta, który w mojej okolicy obsługuje gospodarstwa – mówi Marcin Borowski, rolnik z woj. kujawsko-pomorskiego. – Agent mówił, że ma kilkunastu chętnych i zrobi co w jego mocy. Gdy ruszyło podpisywanie umów, agent czekał zwarty i gotowy, ale żadnej umowy nie udało mu się zawrzeć. Jak powiedział, limit środków został wyczerpany już po 12 minutach, tak że nie zdążył wypełnić żadnego formularza. Jeśli tak wygląda pomoc państwa, to kto z niej skorzystał? – pyta nasz rozmówca. – Przecież to uwłacza i naszej godności i naszej inteligencji. I tak już kolejny rok te puste obietnice – dodaje rolnik.
Skandalem określają tę sytuację również polscy sadownicy. „3 minuty - Tyle według wielu agentów ubezpieczeniowych trwała możliwość uzyskania zgody w Powszechnym Zakładzie Ubezpieczeń (PZU) na podpisanie umów z rolnikami na ubezpieczenie upraw od ryzyka wystąpienia gradu” – czytamy w oświadczeniu, opublikowanym wczoraj przez Mirosława Maliszewskiego, prezesa Związku Sadowników RP.
„To kolejny skandal po sytuacji sprzed kilku tygodniu, kiedy właściwie w sposób podobny potraktowano tych, którzy chcą ubezpieczyć swoje plantacje od przymrozków. Wtedy dano ponoć 12 minut. Skandal jest tym większy, że sprawa dotyczy firmy państwowej, polskiej, nie jakiejś tam niemieckiej, amerykańskiej, czy jakiejkolwiek innej. Ta firma zamiast pozytywnie kreować politykę ubezpieczeniową, dawać innym towarzystwom wzór, a rolnikom zapewniać odszkodowanie w przypadku wystąpienie klęski utraty dochodów, właściwie tych rolników oszukuje. Dzieje się to także w sytuacji, kiedy z jednej strony Państwo nakłada na nich (rolników) obowiązek ubezpieczania od czego m.in uzależnia otrzymanie innych form wsparcia, w tym unijnych, a z drugiej strony poprzez państwową firmę nie chce im dać szansy na spełnienie tego obowiązku. Oznacza to de facto perfidne wykorzystywanie wsi i rolników, bo jakoś od obowiązkowych i jednocześnie bardzo dochodowych ubezpieczeń budynków gospodarczych i pojazdów w nim wykorzystywanych państwowe PZU nie miga się” – czytamy również we wspomnianym piśmie na stronie Związku Sadowników RP.
Grochem o ścianę
Mirosław Maliszewski zaistniałą sytuację komentuje bardzo dosadnie. „Państwo ma rolników w.... Jak bowiem inaczej nazwać wyznaczone 3 minuty na możliwość zawarcia polisy od gradu i 12 minut od przymrozków. To skandal. Warto też wiedzieć, że stało się to po moich i Związku Sadowników RP licznych pismach, interwencjach, prośbach itp. Nie o takie Państwo nam wszystkim chodzi” – stwierdza prezes związku i poseł w jednej osobie.
Podobnych głosów od rolników, dla których ubezpieczenia z dopłatą państwa kolejny raz okazały się obietnicą bez pokrycia wysłuchujemy wiele. Nadzieję rolników na wprowadzenie trwałych systemowych rozwiązań, które może nie rozwiązywały problemu szkód pogodowych, ale choćby je minimalizowały, dawały przedwyborcze zapowiedzi polityków obecnej ekipy rządzącej. Mija jednak kolejna kadencja, a ani pomysłów, ani woli działania w tym zakresie nie widać, bo wdrożone rozwiązania trudno określić nawet mianem połowicznych.
Rząd nie wyciągnął wniosków z ubiegłorocznego raportu NIK, który stwierdził że system wspierania dopłatami z budżetu państwa ubezpieczeń rolniczych jest mało skuteczny i nieefektywny, bo nie spowodował wzrostu obszaru użytków rolnych objętych ubezpieczeniem i nie sprzyja stabilizacji produkcji rolniczej. Powierzchnia upraw objętych ubezpieczeniem w 2017 r. wyniosła ponad 3,2 mln ha wobec planowanych 4 mln ha, a w 2018 r. - 3,2 mln ha przy planowanych 5 mln ha. To jedynie 22 proc. całkowitej powierzchni użytków rolnych.
Gdy w planowanym budżecie państwa na 2021 r. na dopłaty do ubezpieczeń upraw rolnych i zwierząt gospodarskich przewidziano 400 mln zł, zarząd Krajowej Rady Izb Rolniczych od razu zwrócił uwagę rządu, że jest to kwota niewystarczająca na zabezpieczenie potrzeb wynikających z zawieranych przez rolników umów w latach poprzednich. „Ponadto, w związku z zapowiedzią Rządu RP, że w tym oraz kolejnym roku nie będzie środków finansowych na pomoc w przypadku ewentualnych szkód w rolnictwie spowodowanych niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, niepokój samorządu rolniczego jest tym większy” – uzasadniali swoje obawy samorządowcy, we wniosku z lutego br. o zwiększenie puli pieniędzy na dopłaty do ubezpieczeń.
Komentarze