Zwyczaje panujące w pałacyku KRUS w Teresinie poznaliśmy, dopuszczając się dziennikarskiej prowokacji. Zadzwoniliśmy tam dwa razy. Raz, podając się za rolnika, a drugi -  za nieistniejącego asystenta prezesa KRUS. (...) Rolnika nikt nie chciał słuchać, przed szychą wszyscy rozpływali się w uprzejmościach - piszą w "Fakcie" Artur Kowalczyk i Konrad Pawłowski.

(...) Zupełnie inaczej zachowywała się, gdy nasz reporter przedstawił się jako asystent prezesa KRUS. Jeszcze tego samego dnia dostał dwuosobowy pokój. A kiedy przyjechał na miejsce, został oficjalnie powitany przez wyznaczoną przez pracowników delegację. Wszyscy dosłownie rozpływali się w uprzejmościach. Mimo późnej pory przygotowano dla niego kolację, a w pokoju czekały już soki i butelki z wodą.

(...) Mimo późnej pory na hasło "ludzie prezesa" przygotowano dla nas posiłek przy zarezerwowanym stoliku. Kierownictwo ośrodka robiło wszystko, by nam się podlizać. (...)

Źródło: Fakt