KRUS jest dobrym i sprawnym systemem, stwierdził minister gospodarki i dodał, że w KRUS obowiązuje stała, ryczałtowa stawka, za którą przysługuje podstawowa emerytura. Za stawkę w wysokości 68 złotych otrzymuje się świadczenie w wysokości około 600 złotych.
Emerytura nieduża, właściwie to zastraszająco mała. Jednak to wicepremiera nie zraża, bo chodzi o mechanizm, a nie o kwotę. Uważa, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych powinien czerpać z Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego wzór. Jednym z kontrargumentów przeciw argumentów oponentów jest według Pawlaka fakt, że do ZUS też dopłacamy, nawet trochę więcej. Według ministra od początku XXI wieku wydatki budżetowe na ubezpieczenie rolnicze spadły o 3 procent, natomiast na ubezpieczenie społeczne – wzrosły o 6 procent tylko w ciągu dwóch lat. W tym twierdzeniu wtóruje mu Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha, były szef rady nadzorczej ZUS. Uważa on, że KRUS jest systemem prostszym, tańszym i lepszym. Trudno odmówić racji tym suchym wyliczeniom. Tylko czy nie jest to próba odwrócenia uwagi od „platformerskiego” Planu Rozwoju i Konsolidacji Finansów oraz Programu Konwergencji, w których zakłada wyłączenie najbogatszych rolników z KRUS? W tych samych dniach minister rolnictwa Marek Sawicki ostro odcinał się od planu powiązania podatków i składek z dochodami rolników.
Burzę tę uspokaja, przynajmniej chwilowo, szef doradców premiera Michał Boni. Mówi, że nie zakładano nawet, a już nie będzie się zakładało likwidacji KRUS, ani podniesienia składki. Apeluje jednak, aby słów premiera Pawlaka o tym, że składka 68 zł daje emeryturę 600 złotych nie można traktować dosłownie. - Jedynie 4,5 proc. rolników przechodzi na emeryturę w wieku 65 lat, czyli w ustawowym wieku emerytalnym. Reszta rolników przechodzi na emeryturę wcześniej – tłumaczy. Według niego, gdyby nie dopłata do emerytury minimalnej, to rolnicza emerytura wynosiłaby od 150 do 200 zł. Możliwość wypłaty na minimalnym poziomie pochodzi z dwóch źródeł: farmerzy mający większe dochody i płacą wyższą składkę, a drugi zastrzyk finansowy to dopłaty z budżetu państwa. Michał Boni twierdzi, że gdyby wprowadzić system proponowany przez Waldemara Pawlaka, podatki musiałyby wzrosnąć dwukrotnie.
Ale są i głosy ostrzejsze. Zdaniem prof. Witolda Orłowskiego z PricewaterhouseCoopers, KRUS jest systemem fatalnym, który nie sprawdziłby się w innych krajach europejskich. Profesor uważa za patologię fakt, że 90 procent krusowskich świadczeń pochodzi z pieniędzy wszystkich podatników.
W najostrzejszym tonie wypowiada się jednak Business Centre Club. Dr Wojciech Nagel, ekspert BCC ds. ubezpieczeń, członek Zespołu ds. Ubezpieczeń Społecznych Komisji Trójstronnej uważa, że system ubezpieczeń społecznych rolników jest drastycznym przykładem nieracjonalnego zarządzania środkami publicznymi.
- Przeciętny miesięczny dochód na gospodarstwo domowe w gospodarstwach rolników jest większy niż w gospodarstwach nie-rolników. Dwa lata temu różnica wynosiła niemal 600 złotych – wylicza. Eksperta boli także kwestia niepłacenia przez farmerów podatku dochodowego. - Ten system nie motywuje do działania – dodaje.
Źródło: farmer.pl
Komentarze