Lokalne opady gradu w lipcu spowodowały niemałe szkody w uprawach zbóż. Szczególnie ucierpiał owies, którego wiechy są bardzo wrażliwe na niekorzystne warunki atmosferyczne. Spore straty były również w mieszankach.

Mimo iż nagłe zjawiska pojawiają się z roku na rok coraz częściej, niewielu decyduje się na ubezpieczenie upraw. – W naszej miejscowości ubezpieczonych od gradu było trzech rolników w tym ja. W sąsiedniej wsi – zaledwie jeden – mówi Wiesław Gruszczyński z woj. lubelskiego.

Od zgłoszenia szkody minęło dwa tygodnie, zanim do domu Gruszczyńskiego zapukali pracownicy PZU, aby oszacować szkody. Ocenili je średnio na 22 proc. Decyzja przyszła po niespełna miesiącu i w tym czasie pieniądze wpłynęły na konto. Podobnie było u innych rolników w okolicy.

Rekompensaty zostały naliczone przez ubezpieczyciela, na podstawie danych dotyczących ceny płodów i spodziewanego plonu, podanych przez rolników przy podpisywaniu umowy z zakładem ubezpieczeniowym. Cena ubezpieczenia była atrakcyjna, bo połowę dofinansowuje „państwo”. - Jestem zadowolony z odszkodowania. Przy powstałych szkodach i obecnych cenach zbóż, można śmiało stwierdzić, że opłacało się ubezpieczyć – tłumaczy rolnik.

Źródło: farmer.pl