Ten dylemat pozostaje bez wyjaśnienia. Ostatnio (a to już rok temu) przyjęte przepisy wprowadzające możliwość „rolniczego handlu detalicznego” potwierdziły, że nie ma zagrożenia wynikającego ze sposobu produkcji żywności przez rolnika. Rolnikowi wolno – po zarejestrowaniu – wytwarzać żywność i sprzedawać ją bezpośrednio konsumentowi we własnym gospodarstwie. Dlaczego jednak nie wolno sprzedawać jej do sklepu? Tego wciąż nie wiadomo. W którym momencie powstaje zagrożenie? Niestety nie ma odpowiedzi na to pytanie także w odpowiedzi udzielonej przez MRiRW na dezyderat sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Ministerstwo wymienia w niej wiele form sprzedaży dostępnych rolnikowi – w tym możliwość prowadzenia zatwierdzonych i nadzorowanych zakładów funkcjonujących jako działalność marginalna, ograniczona, lokalna (MOL), co pozwala sprzedawać do sklepu. Problem w tym, że nie każdy rolnik chce i potrzebuje prowadzić przetwórstwo w trybie ciągłym, wielu natomiast chętnie podreperowałoby okazjonalnie swoje budżety, np. wyciskając soki wtedy, kiedy mają owoce. Naprawdę potrzeba wytaczać całą urzędniczą machinę kontroli i nadzoru, aby do pobliskiego sklepu czy szkolnej stołówki mogła trafić surówka, zrobiona z warzyw, które wczoraj zebrano?
Zakres „rozmachu” rolniczego przetwórstwa ograniczają przepisy finansowe.
Niestety nic nie wskazuje na to, aby rząd dał się przekonać do rozluźnienia przepisów dotyczących sposobu sprzedaży.
„Dziękuję za ustawę, która umożliwia rolnikom bezpośrednią sprzedaż detaliczną tego, co sami w swoich gospodarstwach wytworzyli. Dobrze, że ta ustawa jest, że ona obowiązuje od 1 stycznia ‒ bardzo wielu rolników w Polsce na nią czekało. Ale proszę, aby Pan Minister i Państwo Posłowie przeanalizowali, czy nie można poszerzyć zakresu tej ustawy po to, by polski rolnik mógł sprzedawać to, co wytworzy w swoim gospodarstwie, na swoich polach ‒ do hoteli, do restauracji, do sklepów. Tak aby również i w te miejsca mogły trafiać towary bezpośrednio z ręki rolnika, przynosząc mu dochód” – mówił prezydent Andrzej Duda 17 września podczas Dożynek Prezydenckich w Spale.
Nic z tego. Ministerstwo Rolnictwa nie zechciało dotąd odnieść się do tego przemówienia – o co prosiliśmy od razu, także pytając jeszcze i o inne poruszone przez prezydenta wątki. Jak wynika jednak z odpowiedzi udzielonej posłom na ich dezyderat, zmian dotyczących umożliwienia rolnikom sprzedaży bezpośredniej przetworzonej żywności nie będzie.
„(...) aktualnie obowiązujące przepisy prawa żywnościowego z zakresu bezpieczeństwa żywności, zarówno na poziomie unijnym, jak i krajowym, umożliwiają rolnikom zbywanie wytworzonej żywności na rzecz sklepów, stołówek, jadłodajni, gospodarstw agroturystycznych czy restauracji oraz innych placówek o podobnej charakterystyce. W opinii Ministerstwa, nie istnieje zatem konieczność dokonywania zmian legislacyjnych w tym obszarze w kwestiach z zakresu bezpieczeństwa żywności” – stwierdza ministerstwo.
Cóż, można powiedzieć, że konieczność taka nie istniała i przed ostatnią nowelizacją z 16 listopada 2016 roku, bo działalność MOL była wszak dawno możliwa. Rolnicy od lat zabiegają jednak o coś innego: o uznanie, że przetwarzając wyhodowane przez siebie produkty i wytwarzając żywność tak, jak robią to dla siebie, tj. we własnej kuchni i zachowując zwykłe sposoby postępowania (czy, jak określono w odpowiedzi na dezyderat, opisując rozwiązania obowiązujące w innych krajach - „możliwie wysokie standardy higieny”) nikogo nie trują i nie narażają, zatem nie muszą robić tego pokątnie i sprzedawać ukradkiem. Nowelizacja sprzed roku pozwoliła rolnikom wytwarzać żywność – ale nie pozwala jej sprzedawać inaczej niż siłami rodziny. Nie da się wciąż sprzedać wytworzonej żywności inaczej, niż bezpośrednio konsumentowi – co oznacza, że nie da się jej też kupić inaczej, niż szukając rolnika, a nie po prostu miejsc, gdzie sprzedaje się żywność.
A taki obrót żywnością musi mieć charakter marginalny, ograniczony, lokalny i do tego jeszcze cichy – żeby nie powiedzieć szeptany czy pokątny. Może odbywać się wśród znajomych, zorientowanych w sytuacji.
Szara strefa obejmująca tę produkcję pozostanie zatem szara.
Żywność wytworzona bezpośrednio przez rolnika staje się groźna na rynku nie w czasie jej produkcji, ale w momencie sprzedaży – wynika z nowelizacji z 16 listopada 2016 roku. Tylko sprzedając ją bez pośrednika rolnik nie zagraża konsumentowi... Czy raczej innym sprzedającym?
W Europie jest inaczej.
Całość odpowiedzi na dezyderat w załączniku.
Komentarze