- W przypadku zwalczania afrykańskiego pomoru były określone przepisy prawne, które decydowały o tym, czy gospodarstwo będzie miało wybijane świnie, czy też nie i jakie są warunki odszkodowań. Nad tym pracował mój poprzednik, nie będę tego oceniał, generalnie większość rolników otrzymała – mówił minister dziennikarzom w piątek, po konferencji prasowej dotyczącej Pride of Poland.

A czy teraz chlewnie stoją puste?

- Obowiązywał okres karencji. To jest tak, że jeżeli z gospodarstwa świnie zostały usunięte, ponieważ była to strefa zapowietrzenia, to musi minąć określony czas, kiedy wirus ulegnie fizycznej likwidacji, przestanie w tym gospodarstwie istnieć. Oczywiście prowadzi się procesy dezynfekcji i tak dalej, ale trzeba odczekać jakiś czas, aż ta choroba po prostu ustanie. Tak się czyni również w przypadku dezynterii, w przypadku wielu innych chorób. Natomiast w 60 mniej więcej gminach już ta choroba na tyle długo nie występuje, że tam już można przywracać, tam można kupować prosiaki, warchlaki, maciory i te świnie przywracać, Komisja Europejska nam to uznała.

Minister stwierdził, że ma jednak inny problem.

- Sygnalizowali rolnicy ze wschodniej Polski, że w tym procesie, szczególnie w początku choroby, 14-15. rok, kiedy również i lekarze weterynarii trochę nie do końca wiedzieli, co z tą chorobą robić… my się wszyscy tego uczymy – i nie wstyd powiedzieć, że czegoś nie umieliśmy zrobić, wstydem byłoby brnięcie dalej w głupotę jakąś z tym związaną. Mnie nie cieszy to, że choroba rozwija się w tylu innych krajach, natomiast wydaje mi się, że w niektórych przypadkach lekarze weterynarii – takie głosy były zgłaszane – nie postępowali profesjonalnie, może wykazali się bezradnością, może nie umieli tego czynić, a może i zła wola – też tego wykluczyć nie można. Dlatego w kilku przypadkach skierowałem do prokuratury krajowej wnioski o sprawdzenie, czy ci lekarze, którzy zajmowali się zwalczaniem afrykańskiego pomoru w tych powiatach wschodniej Polski nie popełnili jakichś błędów. I to prokurator będzie sprawdzał, ja nie czuję się kompetentny, by wydawać jakąś opinię. Proszę mi wierzyć, jeżeli ktoś zrobił coś złego - umyślnie czy nieumyślnie, to prokurator o tym zadecyduje – będzie z tego rozliczony.

Postępowania prokuratorskie trwają.

- Ci rolnicy, którzy chcieliby wracać do hodowli świń i mają budynki, mają maszyny, urządzenia, mają pasze i te gminy zostały uwolnione, w każdej chwili mogą do tej hodowli wrócić – zapewnił minister.

W ilu gminach spośród tych ok. 60 wznowiono produkcję?

- We wszystkich gminach jest wznowiona produkcja, przecież to nie gmina wznawia produkcję, tylko ludzie mieszkający na terenie gminy. Zgłosiliśmy chyba 57 tych gmin i tam rolnicy produkcję przywracają. Niektórzy się na to decydują, niektórzy uważają, że nie ma sensu, prowadzili to na mniejszą skalę, to nie było dla nich główne źródłem utrzymania, szukają może innych kierunków produkcji. Wspieramy rolników pieniędzmi unijnymi i jeżeli ktoś chce odejść od hodowli świń, bo budynki się do tego nie nadają – stare, jakieś  nieszczelne, że trudno z tą chorobą wojować i bioasekuracji się nie wdroży, no to jeżeli chce się przestawić np. na to bydło mięsne, a może na hodowlę drobiu, np. gęsi, a może jakieś owce czy jeszcze coś innego, każdy sam o sobie decyduje, to 80 proc. kosztów przestawienia gospodarstwa pokryje Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ale to sam rolnik decyduje o tym, czy chce wrócić do hodowli świń, czy zająć się czym innym.

Dziennikarze dopytywali, czy nie ma już pustych chlewni – czy np. w powiecie Biała Podlaska, gdzie wirus wystąpił najwcześniej, wznowiono produkcję?

- To jest gminami, nie powiatami – wyjaśnił minister. Jak dodał, nie pamięta, skąd są te gminy, ale 57 gmin to musi być kilka powiatów.