Dwa lata temu ówczesny minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel przygotował projekt wybudowania na wschodzie kraju ogrodzenia, mającego powstrzymać dziki. Zapora ostatecznie (według projektu rządowego, bo dyskutowano różne wersje i koszty) miała mieć długość ponad 1 200 km i postać ogrodzenia leśnego – analogicznego do ogrodzeń stosowanych w drogownictwie. Wydatki z tego tytułu wyliczono na 235,4 mln zł.

Więcej: Za 235,4 mln zł będzie zapora od dzików

Wobec ponawianych ataków – w tym także ze strony partyjnych kolegów i rządu – Krzysztof Jurgiel tracił zapał do budowy i ostatecznie skapitulował, zostawiając rozstrzygnięcie problemu do decyzji rządu i EFSA (Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności).

- Są różne głosy, nie ukrywam, na ten temat, ale jeśli ktoś za dwa albo trzy lata powie: „Dlaczego nie zbudowano ogrodzenia?” – no bo wtedy może zmienić zdanie... Ja jeszcze raz podkreślam: z tych wypowiedzi ekspertów, czy też myśliwych, leśników wynika, że taki płot jest nam potrzebny – w świetle tego, że ASF nie jest zwalczany ani w Rosji, ani na Białorusi, ani na Ukrainie – mówił wówczas Krzysztof Jurgiel.

Więcej: Płotu chroniącego przed ASF jednak nie będzie?

I rząd i EFSA zadecydowały: od budowy zapory odstąpiono, a minister Jurgiel oddał stanowisko.

„Płotu na granicy nie będzie – EFSA oceniła go jako działanie nieskuteczne. Środki zamiast na płot zostaną przeznaczone na wsparcie bioasekuracji i kół łowieckich wzdłuż granicy” – mówił nowy minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski tuż po objęciu stanowiska półtora roku temu.

Więcej: Rolnicy pytają – minister odpowiada

Ale czas płynie, a poglądy – a także oceny naukowe – zmieniają się.

ASF-u nie udało się zatrzymać, pomimo nasilenia wymogów bioasekuracji i zwiększonego odstrzału dzików (to drugie: podobno, wg ekologów…). Przypadków ASF tylko w tym roku mamy już ponad 850, podczas gdy rok temu było ich o tej porze roku ok. 500. Choroba jest już prawie wszędzie, jej rozprzestrzeniania nie zatrzymała Wisła. A czy zatrzyma Odra? Niemcy obawiają się, że nie i budują płot na granicy z Polską. Brandenburgia w grudniu ub. roku rozpoczęła stawianie wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej elektrycznego przenośnego płotu o długości 120 kilometrów i już go ma (płot - o wysokości 90 cm - miał kosztować 160 tys. euro). Potem Saksonia zdecydowała się wybudować na 128-kilometrowej granicy Saksonii z Polską płot za 250 tys. euro. W końcu stycznia PAP przyniosła wiadomość, że niemiecka minister rolnictwa zapowiedziała, że płot zapobiegający migracjom dzikiej zwierzyny planuje się także po polskiej stronie wspólnej granicy.

Więcej: Niemiecka minister rolnictwa: płot także po polskiej stronie

Jak z tego wynika, nasza zachodnia granica ma szanse być dobrze chroniona przed ASF. A co z granicą wschodnią? Wszak to z tej strony idzie choroba. Zapytaliśmy w Ministerstwie Rolnictwa, czy myśli się może o powrocie do idei budowy płotu przed ASF na wschodzie Polski?

Zapytaliśmy 24 stycznia. Ministerstwo myślało jednak długo nad odpowiedzią i dopiero kilkakrotnie ponaglane, w piątek 28 lutego po godz. 16 odpowiedziało – stanowczo, krótko i bez uzasadnienia: „wariant budowy płotu na wschodzie kraju, w związku z występowaniem ASF, nie jest obecnie planowany”.

Cóż, skoro musimy zabezpieczać się na zachodzie…

Niestety wciąż nie mamy natomiast odpowiedzi na inne pytanie. Otóż wiceminister Szymon Giżyński stwierdził w Senacie, że w 2019 r. na zwalczanie ASF wydano ponad 580 milionów zł.

Wiceminister mówił tak:

- Chcę powiedzieć, że od 2015 r. wydatki, koszty wszelkie – tu w grę wchodzi i ustawowa działalność weterynarii, i fundusz pomocowy, i wszystkie koszty odszkodowania – wyniosły początkowo ponad 12 milionów, potem prawie 27, prawie 100… W roku 2017, a w 2018 r. – 243 miliony. W tym roku, z tym że to nie jest jeszcze doszacowane, ponieważ 2 ostatnie miesiące z powodów statystycznych są jeszcze liczone, to będzie ponad 580 milionów.

Więcej: Są środki finansowe na walkę z ASF dla rolników

Dopytujemy w ministerstwie, co złożyło się na tę kwotę i dlaczego są podawane tak rozbieżne informacje na temat kosztów ponoszonych w związku z ASF. Z odpowiedzi nadesłanej przez ministerstwo wynika, że koszt „Programu mającego na celu wczesne wykrycie zakażeń wirusem wywołującym afrykański pomór świń i poszerzenie wiedzy na temat tej choroby oraz jej zwalczanie” w 2019 r. (pełne dane mają być dostępne po 30 kwietnia) w 2019 roku wyniósł blisko 93 miliony. Czy nie potwierdzacie Państwo poniesienia 580 mln wydatków? – pytam, ale ministerstwo milczy.

Poinformowano tylko, że koszty brutto „Programu mającego na celu wczesne wykrycie zakażeń wirusem wywołującym afrykański pomór świń i poszerzenie wiedzy na temat tej choroby oraz jej zwalczanie” wynosiły:

•    2014 r. – 8 928 079 zł,

•    2015 r. – 8 211 718 zł,

•    2016 r. – 23 144 598 zł,

•    2017 r. – 31 170 497 zł,

•    2018 r. – 72 701 839 zł,

•    2019 r. – 92 842 250 zł.

Nawet po zsumowaniu tych kwot nie mamy jeszcze nawet połowy kwoty wymienianej przez wiceministra Giżyńskiego. Czy więc nie o wszystkich wydatkach wiemy?

W ramach ww. programu w latach 2014-2019 (I półrocze 2019) – jak podaje MRiRW - poniesiono m.in. koszty:

1.    badań laboratoryjnych – 62 079 419 zł (w tym koszty badań lab. dot. ognisk u świń 2019 r. –  nie objętych programem),

2.    koszty z tytułu polowań oraz odstrzałów sanitarnych dzików – 35 788 448 zł,

3.    koszty wypłaconych odszkodowań – 30 191 263 zł (w tym koszty odszkodowań wypłacone z tytułu wystąpienia ognisk u świń w 2019 r. – nie objętych programem).

Może koszt budowy płotu na wschodzie kraju nie byłby jednak tak wysoki, jak zakładano? Może jego cena nie byłaby wcale wielka w porównaniu z innymi wydatkami? Może trzeba go budować inaczej, niż planowano wtedy? Bo że płot jako zapora przed ASF ma rację bytu, to wydaje się dziś bezdyskusyjne. Dlaczego jednak tylko na zachodzie?