• Michał Jaskowski członek zarządu Louis Dreyfus Polska Sp. z o.o. uważa, że mimo najszczerszych chęci Polska nie odegra w tym handlu kluczowej roli. W rozmowie z „Farmerem” wyjaśnia, dlaczego?
  • Czy wobec tego, warto inwestować pieniądze w rozbudowę naszej infrastruktury, w tym portowej, zakładając, że taką rolę odegramy w przyszłości? Oczywiście nie wiemy, kiedy i jak zakończy się wojna w Ukrainie w wyniku rosyjskiej agresji, dlatego też, każda złotówka powinna być wydawana z głową na takie inwestycje.
  • Jaskowski wskazuje drogi, którymi powinny zostać wywiezione zboże z Ukrainy. Liczy także na to, że wojna szybko się zakończy i że Ukraina skorzysta z własnej, dobrze przygotowanej infrastruktury do handlu zbożem.

– Zakładamy w naszych bilansach, że na koniec sezonu pozostanie w Ukrainie około 8 mln ton pszenicy i 16 mln ton kukurydzy – mówi w rozmowie z „Farmerem” Michał Jaskowski członek zarządu Louis Dreyfus Polska Sp. z o.o. (LDC).

LDC to globalny handlowiec i przetwórca artykułów rolnych. Firma wytwarza, przetwarza, uszlachetnia i rozprowadza około 80 milionów ton towarów rocznie na całym świecie. Poprzez swoją międzynarodową sieć, LDC działa od pola do stołu. Oprócz pozyskiwania towarów rolnych coraz częściej przekształca uprawy w gotowe produkty. Oznacza to, że konsumenci końcowi mogą być pewni, że żywność, którą spożywają, oraz produkty, których używają na co dzień, są produkowane uczciwie i w sposób zrównoważony.  Wytwarza także biopaliwa i biokomponenty.

– Największym odbiorcą kukurydzy od naszych wschodnich sąsiadów są kraje Morza Śródziemnego oraz kraje południowej Europy – mówi Jaskowski.

– My oczywiście bardzo chcielibyśmy pomóc Ukrainie w eksporcie jej kukurydzy, ale nie mamy odpowiedniej infrastruktury w naszym kraju odpowiadającej ilości ziarna, jaką chcieliby sprzedać ukraińskie podmioty – zauważa szef polskiego oddziału firmy Louis Dreyfus.

Ukraina ma bardzo rozbudowaną infrastrukturę kolejową oraz portową, która służyła do eksportu zbóż z Ukrainy przed rosyjską inwazją. Z jednej strony mamy 25 mln t zbóż, które powinny wyjechać z Ukrainy, a z drugiej strony mamy okrojone możliwości jego przeładunku na granicy i następnie jego transportu przez terytorium Polski. Te możliwości są na poziomie 200 – 300 tys. t miesięcznie – wskazuje Jaskowski.

Polska – o czym głośno się mówi – ma odegrać kluczową rolę w eksporcie ukraińskiego ziarna. Skoro nasze możliwości infrastrukturalne w tym zakresie są mizerne, to dlaczego stawia się nasz kraj właśnie w takiej roli?

– Myślę, że wszyscy zdają sobie z tego sprawę, że jest to olbrzymie wyzwanie logistyczne i trudne do zrealizowania – powiedział Michał Jaskowski. – Polska nie jest jedynym krajem, który pomaga w wywozie zbóż z Ukrainy, w to również zaangażowana jest Rumunia, która jest lepiej położona w stosunku do rynków odbiorczych – uzupełnia. Poza tym duże ilości ziarna mogą spłynąć Dunajem w porównaniu do ilości transportowanych Polską koleją czy też naszymi drogami – dodaje.

Obecnie udaje się wyeksportować z Ukrainy około miliona ton zbóż miseięcznie, a przypomnijmy, że przed wojną miesięczny jego transport sięgał nawet 5 mln t.

Dyskusja o tym, co Polska powinna zrobić, żeby pomóc Ukrainie w eksporcie ziarna towarzyszyła „Polskim Dniom Zbożowym” (Polish Grain Day), które zorganizowała Izba Zbożowo-Paszowa. Wsłuchiwał się w nią Henryk Kowalczyk, wicepremier i minister rolnictwa oraz jego zastępca Rafał Romanowski w oczekiwaniu na wnioski płynące od branżystów znających się w tym temacie. Czy wobec tego Polska powinna rozbudowywać infrastrukturę wydając na to pieniądze, żeby w przyszłości mieść udziały w handlu zbożem z Ukrainy?

Rozwija się infrastruktura portowa w naszym kraju, a tego wyznacznikiem był wzrost eksportu i importu towarów do Polski.

– Trudno jest odpowiedzieć na takie pytanie, bo trzeba zrobić pewne założenia do wydarzeń wojennych w Ukrainie – powiedział Michał Jaskowski. – Wszyscy mamy nadzieję, że wojna nie będzie trwała długo, więc inwestowanie w infrastrukturę w sposób masowy, zakładając że będziemy jej używać do eksportu ziarna z Ukrainy poprzez Morze Bałtyckie nie ma dużego sensu – dodał.

W jego ocenie powinniśmy poszukiwać prostych rozwiązań, które pozwolą zmniejszyć głód na świecie.