- Przykład tego, co wydarzyło się na rynku zbóż w kontekście wojny w Ukrainie powinien być przestrogą na przyszłość, nie tylko dla polityków.
- Czy dopłaty do skupu zbóż to odpowiedni instrument do ratowania pozycji ekonomicznej gospodarstw zajmujących się produkcją roślinną?
- W rynek można wpompować każde pieniądze, gdy brakuje przemyślanej strategii. Wtedy na pozytywne efekty nie ma co liczyć – pozostanie dług.
Nie dziwię się rolnikom, że klną bez umiaru, gdy widzą cenniki zbóż. Najpierw ziarno było drogie z powodu wojny w Ukrainie, było drogie na całym świecie, nie tylko u nas, potem jego ceny poleciały na łeb i na szyję, nie tylko u nas, na całym świecie, gdy zostały odblokowane porty Morza Czarnego. Sytuacja cenowa na tym rynku w Polsce zasadniczo nie odbiega od tej w innych rejonach świata, a ceny zbóż poruszają się „pod dyktando” notowań kontraktów na światowych giełdach, w tym notowanych na paryskim Matifie. Z kolei ceny kontraktów wyznaczają ekonomiczne prawidła podaży i popytu, w tym stan zapasów. Można rzec, rok, jak każdy inny, jesteśmy częścią globalnego rynku, który reagując na informacje rynkowe wyznacza kierunki notowań ziarna zbóż. Tak było, jest i zapewne będzie. Jeżeli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego (np. blokada Morza Czarnego, susza na świecie) to nie wiele się zmieni na rynku, będzie nudno i przewidywalnie. A to oznacza, że ceny ziarna pozostaną na niskich poziomach. W tym miejscu trzeba wyraźnie podkreślić, że są one nieakceptowalne przez rolników dlatego, że bardzo mocno podniosły się koszty produkcji roślinnej. Jakakolwiek blokada na eksport ukraińskiego ziarna nie podniesie opłacalności produkcji rolnej. Może zmniejszyć podaż ziarna, nieznacznie, ale nie poprawi ekonomicznego bytu gospodarstw. Inflacja w naszym kraju wywołana przez wojnę, ale także przez nasz rząd (eksperci oceniają, że oba czynniki były równoważne) sprawiła i nadal sprawia, że produkcja przy niskich cenach zbytu staje się nierentowna. Przecież spadek inflacji, nie prowadzi do spadku cen środków do produkcji rolnej. Ceny wprawdzie rosną wolniej – bo spada inflacja – ale nadal rosną. Spadek inflacji nie oznacza spadku cen. To jest zasadniczy powód trudnej sytuacji ekonomicznej polskich rolników!
Dwója z ekonomii
Rolnicy z rejonów naszego kraju graniczących z Ukrainą odczuwali dużą presję na spadek cen zbóż w związku z eksportem ukraińskiego ziarna. Zboże było tańsze na wschodzie, lokalnie, stąd różnica w cenie skupu pomiędzy wschodnimi, a zachodnimi rubieżami Polski, czy też notowaniami ziarna na światowych giełdach. Lokalne zawirowania podażowe zbóż były wskazaniem do udzielenia wsparcia finansowego rolnikom z południowo-wschodniego rejonu naszego kraju, ale nie w całym kraju. Ogłoszenie wypłaty dopłat do skupowanego ziarna dla rolników w całym kraju przez rządzącą partię doprowadziło do spadku cen w skupach. Rynek na te wieści zareagował, tak jak powinien zareagować. Informację o dopłatach odebrał jako sygnał dalszej destabilizacji rynku i braku przejrzystości w kolejnych miesiącach. Rosnąca presja na sprzedaż ziarna – taki był warunek uzyskania dopłaty - jaką wywołał rząd spowodowała obniżenie cen skupu zbóż w tym także kukurydzy. Rząd żonglował wysokością dopłat podnosząc je, co w efekcie wywołało jeszcze większą presję podażową ziarna. Jak czegoś jest dużo na rynku, to co dzieje się z cenami? Rosną, czy spadają? Gdy chcemy coś sprzedać i bardzo nam na tym zależy, nam sprzedającym, o czym będą wiedzieli potencjalni kupujący, to ile uzyskamy za sprzedawany towar? Mniej czy więcej? Poza tym handlowcy mieli i mają nadal z tyłu głowy dopłaty, jakie mają uzyskać rolnicy do sprzedanych zbóż (nie wiadomo, kiedy trafią na konta rolników), co także sprawia, że nie walczą oni o kupowany towar i mnożą w stosunku do niego wymagania jakościowe.

Czytaj więcej
Zwrot notowań rzepaku na paryskiej giełdzieTego głośno nikt nie powie
Efekt, jaki osiągnął minister Telus wraz z rządem był do przewidzenia. Panowie tworzący Radę Ministrów zagrali na spadek cen zbóż pogłębiając destabilizację rynku. Może ktoś ze wspomnianej Rady chciał kupić tani towar? Prawa ekonomii są nieubłagalne z czego zapewne zdają sobie oni sprawę, ale w imię politycznej poprawności prowadzą bezwstydną grę skalkulowaną na wyborczy wynik. Teraz starają się nieudolnie naprawić własne błędy z zeszłego roku, czego im nie uda się zrobić. Brak kontroli tego co wjeżdżało do kraju z Ukrainy i dawanie pożywki dalszym spekulacjom, brak inwestycji infrastrukturalnych w kolej i magazyny, w tym te portowe… Na dopłaty pójdą pieniądze budżetowe, a nie ich własne. Rząd zwiększając deficyt, zadłuża nas wszystkich jeszcze bardziej. Dług rozłoży się nie tylko na rolników produkujących ziarno na rynek, ale na nas wszystkich, w tym także na tych rolników, którzy zajmują się produkcją zwierzęcą, a dopłaty do skupu zbóż przejdą im koło nosa. W ich mniemaniu to żaden problem.
W branży słychać różne głosy odnośnie do tego, co robią rządzący i jak traktują rolników. Spotkałem się z takimi, które uważają, że pełna liberalizacja handlu z Ukrainą (chodzi mi o brak kontroli jakościowych wpływających z Ukrainy towarów rolnych) była na rękę rządowi Mateusza Morawieckiego. Dlaczego? Na wstępie pisałem o wpływie inflacji na opłacalność produkcji rolnej, która u nas była dwukrotnie wyższa niż w krajach uznawanych za potęgi rolnicze w Europie i która jest kluczem do odpowiedzi na ciut wyżej postawione pytanie. Otóż rząd mógł liczyć na to, że tanie płody rolne z Ukrainy lądujące na naszym rynku nie będą podnosiły cen produktów finalnych na półkach sklepowych dla konsumentów, a co za tym idzie wyhamują inflację mimo rosnących cen paliw i energii.

Czytaj więcej
Spadek produkcji mleka może ustabilizować jego cenyMała uwaga na koniec. W powyższym felietonie rzuciłem światło na dwa aspekty „rynkowej gry”: na inflację i na dopłaty do skupu zbóż w kontekście eksportu z Ukrainy i stabilizacji rynku zbóż w Polsce. Oczywiście sprawa jest wielowątkowa, a jak to mówią, medal ma dwie strony i każdy ma swoją rację.
Publikując powyższy felieton i nagrywając poniższe komentarze chcę państwu pokazać, jak bezwstydna potrafi być polityka, szczególnie ta w wykonaniu populistów, którzy nie mają nic do zaoferowania rolnikom, poza wydawaniem nie swoich pieniędzy.
Jeszcze raz podkreślam, że oddzielnych debat wymagają następujące tematy: prowadzenie dialogu z Ukrainą o handlu, pomocy Ukrainie, wizji współpracy pomiędzy Polską a Ukrainą, embargo na eksport z Ukrainy i polityka UE czy choćby produkcja nawozów w Polsce i polityka cenowa Grupy Azoty wobec wojny w Ukrainie, konkurencyjność naszego rolnictwa wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę, etc.
Komentarze