• Nawet duże, jak na polskie warunki, gospodarstwa nie są w stanie szybko zrekompensować sobie zakupu kombajnu. To inwestycja długofalowa.
  • Rynek usług jest wysoce konkurencyjny, dlatego bazowanie na samych tylko usługach może być ryzykowne.

150 ha rzepaku na start?

W marcu na portalu farmer.pl w ramach relacji z Agrotech Kielce nasi koledzy z działu techniki rolniczej informowali o najtańszym kombajnie eksponowanym na targach. Mowa tu o maszynie Deutz - Fahr C6025 TS. Kombajn o mocy 250 KM wyceniany był wówczas na około 650 tysięcy zł. Oczywiście mówimy tu o cenie netto. Pomińmy technikalia maszyny, bo jej wycena posłuży jednie jako przykład, i sprawdźmy ile rzepaku czy zbóż trzeba skosić, by na sprzęt w tej cenie  zarobić. A ile lat taka maszyna będzie nam się zwracać? 

W pewnym uproszczeniu przyjmijmy w naszym założeniu cenę netto - tak w przypadku maszyny, jak i cen płodów rolnych. Co prawda kupując jakikolwiek sprzęt musimy "wyłożyć" na stół kwotę brutto (a więc niemal 1/4 więcej), jednakże biorąc pod uwagę zwrot nie będziemy brali tu pod uwagę stawki VAT. Oczywiście inaczej sprawa wygląda w gospodarstwach rozliczających się na ryczałcie, jednak kupując maszyny w tych pieniądzach zdecydowana większość nabywców rozlicza się poprzez VAT.

Gdybyśmy przyjęli założenie, że całe pieniądze ze zbiorów możemy przeznaczyć na zakup kombajnu (co w praktyce jest raczej niemożliwe) to mamy prosty rachunek. Przy cenie rzepaku na poziomie 1800 zł/t trzeba sprzedać 361 ton tego surowca. Upraszczając - przy średnim plonie na poziomie 3t/ha na zakup kombajnu trzeba poświęcić 120 ha uprawy. Koszt takiego zakupu pokrywa również 812,5 t pszenicy (przy cenie 800 zł/t). Jeśli ta będzie plonować średnio na poziomie 6t/ha to musielibyśmy przeznaczyć 135 ha pszenicy na zakup takiego kombajnu. 

Problem tkwi jednak w tym, że w tym przypadku liczyliśmy cały przychód. A jak sytuacja wygląda jeśli na zakup chcemy przeznaczyć nadwyżkę ze sprzedaży płodów rolnych, czyli dochód? Jest to dyskusyjna kwestia, ponieważ ta opłacalność będzie w tym sezonie tematem mocno indywidualnym, a w najlepszych przypadkach i tak pozwoli na uzyskanie niewielkiego buforu. Przyjmijmy dość optymistyczny scenariusz. Rzepak sprzedajemy po 2 tysiące zł/t, a średni plon w gospodarstwie to 3,5 t/ha. W lipcowym wydaniu miesięcznika Farmer analizowaliśmy dochody przy różnych nakładach - idąc za tą analizą przyjmijmy dochód na poziomie 1400 zł/ha. W takim układzie musimy przeznaczyć 464 t rzepaku (ewentualny zysk z ponad 150 ha uprawy). 

Zwrot inwestycji po kilku latach

A ile lat kombajn w tej cenie zwracałby się w gospodarstwie? Przyjmijmy, że usługi zbioru zbóż w kolejnych latach będą wyceniane na około 500 zł/ha. W dużym uproszczeniu zakładamy, że koszt obsługi maszyny na każdy hektar to 250 zł (paliwo + amortyzacja). To oczywiście duży skrót, bo nie wiemy jak te koszty kształtować się będą w kolejnych latach, liczymy więc je wedle orientacyjnych stawek "tu i teraz". Jeśli na każdym hektarze zarobimy 250 zł to usługowo trzeba skosić 2600 ha, żeby zarobić 650 tysięcy zł. Tak więc kosząc na usługach 500 ha rocznie zwrot nastąpi po ponad 5 latach. Aby kombajn "spłacił" się po dwóch latach trzeba rocznie skosić 1300 ha. Przy założeniu, że kombajn kosi tylko rzepak i zboża (wszak w kalkulacji nie uwzględniamy kosztów choćby przystawki do kukurydzy) i codziennie kosi przy tym 20 ha to w ciągu miesiąca może wykonać usługi na areale 600 ha. W takim układzie zwrot nastąpi najwcześniej po 4 latach, a w piątym sezonie zacznie na siebie zarabiać. 

Oczywiście można do sprawy podejść inaczej. Jeśli mamy duży areał upraw w gospodarstwie i usługi są raczej sporadyczne to kombajn w większości pracować będzie w obrębie własnych pól. Tu zwrot będzie liczony zgoła odmiennie. W każdym bądź razie gospodarstwo, które w ciągu roku musiałoby wydać na usługi 100 tysięcy zł po niemal siedmiu sezonach wydałoby na koszenie taką kwotę, za jaką mogłoby już kupić taką maszynę. 

Oczywiście zwrot nastąpi szybciej jeśli będzie możliwość dofinansowania zakupu maszyny. Realnie rzecz ujmując zakupy nowych sprzętów są finansowane w zdecydowanej większości poprzez kredyt wspierane ewentualnymi dofinansowaniami. 

Co jednak ważne. Nastawianie się na usługi może być dość niepewne. Kombajnów jest już sporo, konkurencja na rynku usługowym wysoka. Wiele gospodarstw dysponuje z kolei mniejszymi, starszymi kombajnami na własne potrzeby i nie potrzebują zbioru usługowego. Tak więc trzeba przede wszystkim dysponować raczej bardzo dużym własnym areałem, by wydać na sprzęt znacznie ponad pół miliona złotych. Mając do koszenia np. 200 ha własnego areału każdego roku sytuacja staje się bardziej klarowna. Jeśli nawet mamy duże gospodarstwo (jak na polskie warunki rzecz jasna) i każdego roku kosimy 100 ha to przez 10 lat na kombajn przy obecnych stawkach wydalibyśmy około pół miliona złotych. To wciąż mniej niż zakup takiej maszyny. Aby maszyna zarabiała musiałaby więc koniecznie jeździć także na usługi.