Jakie konsekwencje dla rolnictwa i rolników niosłoby za sobą, postulowane przez środowiska ekologów ograniczenie spożycia mięsa?
Pytanie to wydaje się ze wszech miar aktualne, ze względu na coraz głośniejsze głosy i coraz silniejsze wpływy szeroko pojętych środowisk ekologicznych, na europejską politykę rolną. Ich odzwierciedleniem jest przecież choćby cała strategia Zielonego Ładu, forsowana obecnie w Brukseli. Za ograniczaniem produkcji zwierzęcej przemawiać mają względy środowiskowe, bo właśnie tą gałąź rolnictwa oskarża się o zgubny wpływ na klimat, stan gleby i zasoby wody. Za zmniejszeniem udziału mięsa w diecie przemawiać mają z kolei względy humanitarne – konieczność wyżywienia rosnącej populacji ludzi na całym globie.
Naukowcy z Instytutu Thünen nie wdając się w światopoglądowe (ani merytoryczne) dyskusje postanowili zbadać, co by było gdyby konsumpcja mięsa faktycznie drastycznie spadła – czytamy na łamach niemieckiego portalu rolniczego agrarheute.de. Okazuje się, że dla rolników w całej UE skutki takiego zjawiska byłyby bardzo poważne.
Scenariusz opracowany przez naukowców z Thünen zakłada ograniczenie („nadmiernej” w opinii ekologów) konsumpcji mięsa w całej UE o 20 procent do 2030 r. Spodziewanym tego skutkiem w Niemczech byłby spadek popytu na mięso średnio o 14,1 proc., w zależności od rodzaju mięsa. Taki „szok popytowy” wywołałby z kolei silne skutki cenowe i ilościowe w sektorze mięsnym. W efekcie takiego scenariusza najbardziej ucierpiałaby wyspecjalizowana hodowla i produkcja trzoda chlewnej, ale skutki odczuwalne byłyby również w innych sektorach rolnictwa.
Bezpośrednią konsekwencją zmniejszonej konsumpcji byłyby przede wszystkim silne spadki cen skupu. Według obliczeń naukowców z Thünen Institut, stawki w Niemczech w 2030 r. spadłyby średnio o 9 proc. Wskutek gwałtownego spadku cen niemiecka produkcja mięsa spadłaby wówczas o około 10 proc. Podaż przewyższałaby nieco popyt krajowy, bo scenariusz optymistycznie zakłada, że nadwyżka wciąż trafiałyby na eksport do krajów trzecich.
Naukowcy określili konsekwencje niższych cen skupu dla dochodów rolniczych w różnych typach gospodarstw w Niemczech. Średnio ze względu na zmniejszenie spożycia mięsa dochody w gospodarstwach spadłyby o 7 proc. Z analizy wynika jednak, że spadek cen skupu żywca szczególnie mocno uderzyłby w gospodarstwa trzodowe. Producentów wieprzowiny czekałyby straty dochodów średnio o 37 proc.
Mocniej ucierpiałyby wysoko wyspecjalizowane fermy przemysłowe z landów północno-zachodnich, które czekałby aż 55-procentowy spadek dochodów. Straty rzędu 22 proc. odnotowałyby także duże gospodarstwa wyspecjalizowane w opasie bydła. W przypadku producentów mleka dochody spadłyby o około 6 procent. Prawdziwy dramat czekałby zaś zakłady przetwórcze – uważają niemieccy analitycy. Efektem drastycznych zmian na rynku byłyby z pewnością plajty firm i gospodarstw, oraz dramaty rolników, z których nie wszyscy będą mogli z powodzeniem zmienić profil produkcji. Rolnictwo czekałyby głębokie strukturalne zmiany.
Gospodarstwa wyspecjalizowane w produkcji roślinnej mniej odczułyby zmiany. Spadek ceny zboża mogą bowiem, według naukowców, zrekompensować niższe ceny dzierżawy gruntów. Należy jednak wziąć pod uwagę, że mniejszy popyt na mięso pociąga za sobą niższe zapotrzebowanie na pasze. To zaś oznacza spadek cen na zboża paszowe, śrutę rzepakowa i soję. W przypadku śruty ceny w UE w opracowanym scenariuszu spadają o 2,6 proc., a na zboże o 1,4 proc. Naukowcy uważają, że ponieważ pasze w większości składają się z importowanej soi i śruty sojowej, spadki te nie znajdą odzwierciedlenia w produkcji krajowej, ale jedynie niższym imporcie nasion oleistych. Zmniejszenie spożycia mięsa odbiłoby się jednak znacząco na cenach warzyw i owoców. Ceny wzrosłyby w UE o 3,2 proc., a w Niemczech o 3,4 proc.
Thünen Institute zaznacza, że nie wskazano dotąd sposobów, w jaki można by w krótkim czasie zmniejszyć spożycie mięsa. Naukowcy obliczyli jednak, że zmniejszone zapotrzebowanie na mięso w UE i wynikający z niego spadek hodowli zwierząt zmniejszy emisję gazów cieplarnianych w Niemczech o 2 proc. Biorąc pod uwagę wysoką cenę, jaką trzeba byłoby za to zapłacić, gra nie wydaje się być „warta świeczki”. Problem w tym, że politycy przyzwyczaili już rolników w całej UE, że decyzje dotyczące rozwoju i przyszłości rolnictwa coraz częściej rozmijają się i z rachunkiem ekonomicznym i ze zdrowym rozsądkiem.


Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
WSZYSTKIE KOMENTARZE (10)