Według mojej opinii, resort przygotował najgorsze założenia z możliwych dla prywatyzacji KSC - mówił nam Krzysztof Nykiel, prezes Rady Związków Plantatorów Buraka Cukrowego przy Krajowej Spółce Cukrowej.

To już trzecie podejście do prywatyzowania KSC. Dwa poprzednie zakończyły się fiaskiem. Wszystko zależy, czy uprawnieni, a więc plantatorzy i pracownicy związani ze spółką (ok. 18 tys.), dogadają się co do warunków przejęcia spółki, która obecnie dysponuje siedmioma działającymi cukrowniami. Ale oni nie chcą negocjować, dopóki nie poznają ceny za akcje spółki. Ta ma zostać przekazana przez doradcę prywatyzacyjnego dopiero pod koniec października.

- Krajowy Związek Plantatorów Buraka Cukrowego stoi na stanowisku, że rozpoczęcie procesu prywatyzacji powinno zostać zapoczątkowane rzetelną wyceną spółki, uwzględniającą zakończenie kwotowania w 2017 r., a więc na początku spłaty rat za akcje. Następnie należy opracować program umożliwiający zakup akcji wszystkim uprawnionym oraz zawierający system zabezpieczeń przed przejęciem spółki przez nieuprawnione osoby i podmioty. Plantatorom powinno się przydzielić do zakupu ilość akcji proporcjonalnie do posiadanego przez nich "prawa do uprawy i dostawy" - podkreślał w specjalnym oświadczeniu Stanisław Barnaś, prezes KZPBC.

- Możemy dyskutować na temat prywatyzacji Krajowej Spółki Cukrowej, ale po podaniu ceny za akcje. Jednak moim zdaniem w tym przedstawionym kształcie ma ona bardzo małe szanse na realizację - mówił podczas Sejmowej Komisji Rolnictwa Stanisław Lubaś, przewodniczący NSZZ Solidarność KSC.

- Nie widzimy dobrej woli prywatyzacji spółki ze strony Ministerstwa Skarbu - wtórował mu Józef Pawela, prezes zarządu rejonowego w Kruszwicy.

Jego zdaniem, podczas drugiego podejścia do prywatyzacji założono, że nie będzie ona prowadzona, tylko pieniądze wypracowane przez spółkę zostaną przeznaczone na "łatanie" dziury budżetowej Skarbu Państwa.

Zdzisław Gawlik - wiceminister skarbu - podkreślał podczas Sejmowej Komisji Rolnictwa, że resort jest otwarty na wypracowanie porozumienia między sprzedającym a uprawnionymi. Ale zdaniem posła Zbigniewa Babalskiego po raz kolejny resort skarbu nie przeprowadził konsultacji społecznych i rozmów z osobami związanymi z rynkiem, aby opracować koncepcję prywatyzacji KSC. W jego opinii, w przedstawionym kształcie plantatorzy i pracownicy powinni zaniechać w ogóle tego procesu.

Na co nie zgadzają się rolnicy?

- Nie chcielibyśmy twierdzić, że rząd RP celowo chce wymanewrować plantatorów z ich ustawowych uprawnień do zakupu akcji, ani stwierdzić, że te propozycje ukierunkowane są na działanie na szkodę nie tylko plantatorów, ale w dłuższej perspektywie także i Skarbu Państwa.

Chcemy przypomnieć, że uprawnionych jest około 18 tys. osób i dla każdej z nich powinna być opracowana propozycja uwzględniająca możliwość zakupu i zapłaty za akcje, a nie jedynie dla 100 osób kupujących po 1 proc. udziałów - podkreślał Stanisław Barnaś. Zdaniem plantatorów, jeden uprawiony powinien móc się zapisać na nie więcej niż 0,1 proc. oferowanych akcji. Na ten jeden postulat podczas rozmów w Sejmie zgodził się wiceminister Gawlik. A co z innymi?

Kolejnym problem dla uprawionych do nabycia akcji plantatorów i pracowników jest fakt, że w tym trzecim podejściu wymagany będzie 15-proc. wkład własny wartości nabytych walorów. Pozostała część akcji mogłaby być dopełniona przez wspomaganie ze strony KSC.

- Pracujemy nad tym, aby doprowadzić do dywersyfikacji co do wkładu własnego, ale chcielibyśmy, aby ten wkład własny na jakimś poziomie utrzymać - mówił podczas posiedzenia Zdzisław Gawlik. Zaznaczył, że zapłata pozostałych kwot byłaby rozłożona na siedem lat w ratach rocznych.

- Przecież w pierwszych dwóch prywatyzacjach pieniądze na pierwszą wpłatę miały pochodzić ze spółki na te 20 proc. i to nie miała być żadna darowizna, tylko pożyczka, którą trzeba było podpisać, zabezpieczyć i oddać. Teraz jest mowa o tym, że trzeba to zmienić, przynieść 15 proc. tej pierwszej wpłaty z domu, to znaczy pójść do banku i wziąć drugą pożyczkę.

Czym będą się różniły te pieniądze?

- pytał Józef Pawela, przedstawiciel plantatorów KSC. Jego zdaniem, to jest pierwszy punkt, który już na samym starcie zniechęca uprawionych do wzięcia udziału w prywatyzacji.

Kolejnym jest fakt, że w momencie zakupu akcji nabywca osiąga prawo do dywidendy spółki, ale nie ma do czasu spłaty kredytu, a więc przez siedem lat, prawa głosu.

- Fakt, że ja jako uprawiony kupuję akcje, dostaję prawo dywidendowe, a prawo głosu do końca spłaty zostawia sobie Skarb Państwa, jest nie do przyjęcia. Jak może mieć miejsce coś takiego, że on decyduje za właściciela akcji. Może pokierować tą spółką w jakim kierunku zechce, może poprowadzić politykę finansową tak, jak zechce, nawet firmę zadłużyć do takiego stopnia, że nie będziemy w stanie nigdy w życiu jej z tego wyciągnąć - dodał Pawela.

Jego zdanie podziela Krzysztof Nykiel.

- Nie zgadzam się z tym zapisem, że plantatorzy będą spłacać akcje przez siedem lat, a ministerstwo będzie rządzić. To jest tak, jakbym sprzedał komuś samochód, ale dopiero po spłaceniu rat pozwolił nim jeździć - dodał Nykiel.

Wiele kontrowersji podczas spotkania komisji wywołał temat dywidendy, która zdaniem plantatorów ma za zadanie tylko "załatać" rosnącą dziurę budżetową państwa z niekorzyścią dla spółki.

- Wypłata dywidendy zaliczkowej jest przewidziana w obowiązujących przepisach prawa i określony porządek postępowania doprowadza do tej sytuacji. Żeby jej wypłata mogła nastąpić, musi być poprzedzona stosownym wnioskiem i decyzją zarządu (...) Pamiętać trzeba, że Krajowa Spółka Cukrowa ma określony przedmiot działalności, na pewno nie jest bankiem, który ma utrzymywać niewiadomą ilość gotówki - tłumaczył wypłatę wiceminister skarbu.

- Rada Nadzorcza uznała za zasadne, żeby za ostatni okres zgodzić się na wypłatę dywidendy zaliczkowej na poziomie 14 groszy na akcje. Zaliczka ta łącznie wynosi ponad 138 mln zł, w tym Skarb Państwa pozyskał z tytułu dywidendy zaliczkowej ponad 110 mln zł - wyliczał Gawlik.

Za wypłatę tej dywidendy ministra "wyliczyły" praktycznie wszystkie osoby - przedstawiciele organizacji rolniczych, które zabrały głos podczas posiedzenia.

- KSC w ciągu trzech lat przyniosła 1,320 mld zł czystego zysku w postaci dywidendy - mówił z kolei Gabriel Janowski. Jak dodał, wypłata dywidendy zaliczkowej to jest kpina. - Chodzi o zagarnięcie 138 mln zł w tak ważnym momencie dla spółki - uściślił. Te pieniądze powinny być zdaniem plantatorów przeznaczone na modernizację spółki.