Kondycja i rola spółek wodnych, oraz sposoby na ich reaktywację były jednym z wątków debaty w trakcie niedawnego posiedzenia sejmowej komisji gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. Wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski przedstawił na nim informację na temat działań w zakresie przekształcania systemów melioracyjnych pod kątem zapobiegania skutkom suszy.
Minister o spółkach
-Wsłuchujemy się w głosy parlamentarzystów, ale także działaczy społecznych, samorządowców, praktyków, którzy mają z tym do czynienia i rzeczywiście boleją nad tym, że to, co kiedyś funkcjonowało całkiem dobrze - spółki wodne, które na terenach rolniczych były gospodarzami, bo zrzeszały gospodarzy, którzy byli zainteresowani gospodarowaniem wodą - na przestrzeni ostatnich 30 lat w zależności od regionu mocno podupadły – ubolewał Grzegorz Witkowski, podsekretarz stanu w resorcie infrastruktury, któremu podlegają Wody Polskie.
- Staramy się współpracować z nimi, wypracowywać rozwiązania, żeby jednak przywrócić im dawną świetność w oparciu oczywiście o rozwiązania legislacyjne, ale przede wszystkim w oparciu o pieniądze, ponieważ tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi – stwierdził wiceminister.
Partnerstwo wodne na ratunek
„Kołem ratunkowym” dla spółek wodnych powinny być według przedstawiciela resortu infrastruktury, lokalne partnerstwa wodne, które funkcjonują od 2020r. Członkami lokalnych partnerstw wodnych mogą być osoby i podmioty zaangażowane w gospodarkę wodną na terenie danego powiatu, w tym spółki wodne.
-Dlaczego powiatu? Ponieważ gmina jest zbyt małą jednostką, żeby całościowo objęła gospodarowanie wodami – przekonywał wiceminister dowodząc, że partnerstwo na szczeblu wojewódzkim już by nie zafunkcjonowało, bo „rozpłynęłoby się w regionalizmach”.
Jak wyliczał Witkowski, zadaniem lokalnych partnerstw wodnych jest diagnozowanie sytuacji w zakresie zarządzania zasobami wody, wypracowanie wspólnych rozwiązań na rzecz szeroko pojętej gospodarki wodnej, zawieranie porozumień inwestycyjnych. -To także jest ważna rzecz, że mogą wspólnie występować przy montażu finansowym, przy przetargach, do regionalnych dyrekcji ochrony środowiska o zgody środowiskowe. Chodzi również o działania promocyjne i edukacyjne na rzecz racjonalnej gospodarki wodą wśród mieszkańców danego powiatu – argumentował reprezentant rządu.
Okiem praktyka…
Czy opinie resortu infrastruktury wytrzymują konfrontację z rzeczywistością?
-Kondycja spółek wodnych wynika wprost z kondycji polskiego rolnictwa. Opłacalność produkcji systematycznie spada, koszty prowadzenia działalności rolniczej drastycznie rosną, ani produkcja roślinna ani zwierzęca nie gwarantuje zysku, rynki są niepewne, a do mamy unijne strategie. Trudno, by w tej sytuacji rolnicy byli zainteresowani inwestowaniem w gospodarstwo, a udział w spółce wodnej jest też inwestycją, bo wymaga płacenia składek – zauważa Krzysztof Kucharczyk, rolnik i prezes Gminnej Spółki Wodnej w Głownie w woj. łódzkim.
-Pamiętajmy, że uczestnictwo w spółkach wodnych jest dobrowolne. Rolnicy z niego rezygnują, a ściągalność składek spada, bo spada opłacalność produkcji rolnej. Tymczasem koszty funkcjonowania spółek i utrzymania systemów melioracji horrendalnie wzrosły, a dotacje z urzędów marszałkowskich od 10 lat są na tym samym poziomie. Sięgnięcie po dotacje z dostępnych programów wymaga wkładu własnego, a skąd spółka ma go wyłożyć przy obecnych kosztach inwestycji? - pyta prezes spółki spod Łodzi.
Wielofunkcyjność melioracji
Jak stwierdził w swoim wystąpieniu wiceminister Witkowski: „melioracje rolne mają to do siebie, że urządzenia są dwufunkcyjne, mogą zarówno przeciwdziałać niedoborowi wody, jak i chronić społeczność lokalną przed wezbraniami, przed większą wodą”.
-Rozmawiałem z wieloma wykształconymi fachowcami z dziedziny melioracji i wszyscy uważają te pomysły za wątpliwe. Systemy melioracyjne nie zostały bowiem stworzone w tym celu. Zmiana sposobu wykorzystania podroży jedynie koszty napraw i utrzymania i może doprowadzić do zniszczenia systemów melioracji- mówi Krzysztof Kucharczyk.
Razem można więcej?
A czy lokalne partnerstwa wodne mogą wspomóc działalność spółek wodnych na poziomie gmin?
-Zgadzam się, że „duży może więcej”, ale problem w tym, by wszystkim podmiotom tworzącym partnerstwo przyświecał jeden cel i byli zgodni w tym, jak go osiągnąć – mówi Krzysztof Kucharczyk.-Rolnicy jak nikt rozumieją potrzebę walki z suszą i retencjonowania wody, ale niekoniecznie godzą się na przywracanie gruntów do stanów naturalnych ich kosztem, gdy to godzi w źródła ich utrzymania. Retencjonowanie wody – „tak”, ale system melioracji musi spełniać swoje podstawowe zadanie.
-Rolnicy odchodzą ze spółek nie tylko z powodu wzrostu składek, a również dlatego że widzą, że udrożnienie rowu melioracyjnego na ich polu czy polu sąsiada nic nie zmienia, bo rów kawałek dalej wpada np. do lasu, gdzie inny zarządca prowadzi właśnie „renaturyzację obszaru” i rów zarasta – podkreśla Kucharczyk.
-Należy mieć na uwadze, że spółki wodne reprezentują i realizują interesy rolników na poziomie gmin i w tym celu je powołano. Nie widzę powodów, by udział w partnerstwie wodnym mógł w tym kontekście poprawić skuteczność spółki albo poprawić jej funkcjonowanie. Choć walka z susza to jak najbardziej słuszna idea - przyznaje nasz rozmówca.

Czytaj więcej
Zmniejszenie obszarów Natura 2000 teoretycznie możliwe
Komentarze