Takie wnioski płyną z odpowiedzi, jakiej resort rolnictwa udzielił KRIR, po wniosku Lubelskiej Izby Rolniczej dotyczącym podjęcia działań w zakresie ścisłego monitoringu transportów zboża wwożonego na teren Polski z Ukrainy. Lubelski samorząd alarmował, iż ukraińskie zboże w niekontrolowanych ilościach zalewa polski rynek, czyniąc uprawę zbóż w kraju nieopłacalną. Problem ten w szczególności dotyka rolników we wschodnich województwach.
Jak zauważała lubelska izba, ceny skupu ziarna w woj. lubelskim są obecnie przez cały rok o 10-17 proc. niższe w porównaniu do pozostałych regionów kraju. Samorząd zaapelował o rekompensaty dla rolników za straty poniesione w wyniku ukraińskiego importu oraz o podjęcie działań, mających na celu ograniczenie owego importu w ramach wcześniej przyznanego przez UE kontyngentu.
Ministerstwo Rolnictwa informuje w odpowiedzi, że na bieżąco monitoruje ilość przywożonego do Polski zboża. Na dowód MRiRW podaje aktualne dane dotyczące wielkości tego importu. „Zgodnie z danymi Ministerstwa Finansów, import ogółem zbóż do kraju w 2017 roku wyniósł 1,84 mln ton, w tym 924 tys. ton pszenicy i 422 tys. ton kukurydzy. W 2018 roku wyniósł 1,43 mln ton, w tym 625 tys. ton pszenicy i 294 tys. ton kukurydzy. W 2017 r. z Ukrainy zaimportowano 4,1 tys. ton pszenicy i 160 tys. ton kukurydzy. W 2018 roku z Ukrainy zaimportowano 6 tys. ton pszenicy i 134 tys. ton kukurydzy.” – wylicza w odpowiedzi MRiRW.
Resort jednocześnie tłumaczy, iż import zbóż z Ukrainy do UE, w tym do Polski, jest dokonywany w ramach kontyngentów. „W przywozie poza kontyngentami dla pszenicy durum, żyta, kukurydzy i sorga oraz określonych asortymentów pszenicy zwyczajnej obowiązują zerowe stawki celne. Polityka handlowa, w tym ustalenie wysokości stawek celnych importowych, to obszar wyłącznych kompetencji UE. Oznacza to, że pojedynczy kraj członkowski UE, w tym Polska, nie ma możliwości wprowadzenia, niezależnie od pozostałych krajów UE, indywidualnych stawek celnych w imporcie spoza UE. Kraje UE tworzą unię celną, stawki celne w imporcie z krajów trzecich są wspólne oraz są ustalane decyzjami organów UE, przy wiodącej roli Komisji Europejskiej. UE musi również w tym względzie przestrzegać swoich zobowiązań międzynarodowych: przede wszystkim zobowiązań przyjętych w ramach wielostronnych porozumień w Światowej Organizacji Handlu (WTO) oraz w relacjach z partnerami, z którymi UE zawarła dwustronne umowy o wolnym handlu, zobowiązań wynikających z takich umów.” – czytamy w odpowiedzi, jaką otrzymała KRIR.
Polska, jak czytamy w kolejnych wyjaśnieniach, nie może też zakazywać importu danych produktów rolnych. Wszelakie próby tego typu działań spotkałyby się bowiem z negatywnym odzewem Komisji Europejskiej i Światowej Organizacji Handlu. Resort rolnictwa wskazuje, że Polska zakazując importu produktów rolnych jednemu krajowi, mogłaby zostać objęta przez ten kraj zakazami wwozu np. produktów rolnych do tego kraju, co miałoby negatywne skutki dla polskich eksporterów, przetwórców i samych rolników.
Jakość zbóż sprowadzanych zza granicy jest zaś według ministerstwa rolnictwa monitorowana na bieżąco przez wyznaczone do tych zadań inspekcje. Jak informuje MRIRW, badane jest zboże zarówno przeznaczone do spożycia przez ludzi, jak i zboże paszowe. „Większość partii zbóż sprowadzanych z Ukrainy nie budzi zastrzeżeń służb kontrolnych. Jednakże w wyniku kontroli zdarzają się partie, które ze względu na obecność szkodników, zaniżone właściwości fizykochemiczne, niewłaściwe cechy organoleptyczne, niewłaściwe parametry mikrobiologiczne, zostają wycofane. Prowadzone są również na bieżąco kontrole na obecność GMO, mikotoksyn i szkodliwych drobnoustrojów.” – twierdzi resort.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zaznacza jednak, że sprzeciwiało się wprowadzaniu unijnych preferencji handlowych dla Ukrainy mając na uwadze, że przywóz ukraińskiego ziarna do Polski, może mieć niekorzystny wpływ na warunki gospodarowania producentów zbóż szczególnie w regionach wschodnich naszego kraju. „Temat niekorzystnego wpływu importu zbóż zza wschodniej granicy, jest stale podnoszony na różnych forach UE, w tym na posiedzeniach Rady Ministrów ds. Rolnictwa i Rybołówstwa UE, Specjalnego Komitetu ds. Rolnictwa, czy Komitetu ds. Wspólnej Organizacji Rynków Rolnych (uprawy polowe), który jest organem opiniodawczym Komisji Europejskiej.” – czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie KRIR. Polski rząd zabiegać ma również o „nieotwieranie nowych preferencji w dostępie do unijnego rynku dla zbóż, a także o zwiększanie ochrony rynku zbóż, np. poprzez zmianę mechanizmu naliczania ceł zmiennych zbóż.” I tak dzięki polskim staraniom wprowadzono ograniczenia proponowanych pierwotnie przez Komisję Europejską dodatkowych, tymczasowych preferencji dla Ukrainy na najbardziej wrażliwe towary, oraz wprowadzono zapisy dotyczące monitorowania skutków przyznania tych preferencji.
Wg MRiRW w obecnym sezonie ceny zbóż w Unii Europejskiej, w tym w Polsce, są bardzo wysokie. W pierwszym tygodniu marca br. w kraju za pszenicę konsumpcyjną w skupie płacono 835 zł za tonę, a za pszenice paszową - 833 zł/t. Cena ta była w obu przypadkach o 22,5 proc. wyższa od stawki w 2018 r. Średnia cena kukurydzy to 736 zł za tonę, która również jest wyższa o ponad 16 proc. w porównaniu do poprzedniego roku. Jak wyjaśnia ministerstwo, ceny te są wynikiem sytuacji na rynku globalnym, relacji podaż-popyt, oraz sytuacji w innych powiązanych branżach rolniczych, np. trzody chlewnej.
Unijne przepisy wspólnej organizacji rynków rolnych nie dają natomiast możliwości wprowadzenia przez państwo członkowskie np. cen rekomendowanych na zboża, czy rekompensat, o których mowa w stanowisku Zarządu Lubelskiej Izby Rolniczej. Kłóciłoby się to bowiem z założeniem polityki UE, którym jest „swobodne kształtowane cen poprzez popyt i podaż na wolnym rynku”.
Jak zauważa resort rolnictwa, niskie ceny zbóż powodują spadek opłacalności uprawy, ale mają pozytywne przełożenie na opłacalność produkcji zwierzęcej. Wskazane byłoby wzajemne zbilansowanie produkcji roślinnej i produkcji zwierzęcej z zapotrzebowaniem rynku, jednak w praktyce gospodarki rynkowej jest to niemożliwe do osiągnięcia. Wahania cen i zróżnicowania opłacalności produkcji rolnej nie da się więc uniknąć – konkluduje resort.
Komentarze