Powodów takich rokowań jest kilka. Pierwszy jest taki, iż dla największego producenta karpia w Polsce – dolnośląskiej spółki „Stawy Milickie” - z pewnością nie będzie to udany rok.
-Odłowy trwają, ale w tej chwili nie jesteśmy w stanie podać nawet przybliżonych ilości ryby handlowej, jaką uda się pozyskać – stwierdza rzecznik spółki, Emilia Szczęsna.-Tegoroczna aura sprzyjała hodowli, ale my wciąż odczuwamy skutki suszy z 2015r. Karpie hoduje się w cyklu 3-letnim, tymczasem wówczas straciliśmy około 70% ryb jednorocznych i dwuletnich. W przypadku innych gatunków ryb straty były mniejsze, wyniosły do 30%. Na dziś wiemy, że do sprzedaży trafi mniej ryb, niż produkowaliśmy jeszcze przed kilkoma laty. O jakichkolwiek szacunkach możemy jednak mówić dopiero w końcu grudnia.
Na wschodzie kraju i w centrum właściciele gospodarstw rybackich są raczej zadowoleni z wyników odłowu. Rok był ciepły i wyjątkowo wilgotny, więc ryby miały nadzwyczaj sprzyjające warunki do rozwoju. Ciepłolubne karpie wyrosły jednak ponad przeciętną. Waga ryby handlowej waha się od 1,5 do 1,8 kg, a więc i jej cena będzie w sklepach wyższa. Producenci przewidują, że cena może podskoczyć o złotówkę. W ubiegłym roku za 1kg karpia trzeba było zapłacić średnio 9-10 zł.
Choć właściciele stawów chwalą tegoroczną wydajność, mają też powód do zmartwień. Chodzi o brak materiału zarybieniowego. W czasie letnich upałów, gdy wody w stawach było mniej, narybek wyjadły dzikie ptaki, głownie czaple i kormorany, które stały się już w naszym kraju prawdziwą plagą. Rybacy twierdzą, że w wielu przypadkach straty sięgają połowy ryb, przeznaczonych do dalszej hodowli.
Odłowy dotyczą trzech rodzajów ryb. Do sprzedaży przeznaczone są karpie trzyletnie. Dwa pozostałe rodzaje, to kroczek i narybek, przeznaczone do zarybiania stawów w kolejnych latach. Oba przenoszone są do głębszych, piaszczystych zbiorników, w których zimują. W Polsce karpie są hodowane od XII wieku. Dziś stanowią one ponad połowę ryb słodkowodnych odławianych w kraju.
Komentarze