W ubiegłym tygodniu wszystkie portale rozpisywały się o wynikach kontroli NIK w Elewarrze – wynikach, dodajmy bardzo dla spółki krytycznych.

Napisał o tym także i "Farmer":

NIK: Elewarr bez nadzoru, teraz przyjrzy mu się prokuratura

Pewien portal – o dość pretensjonalnej nazwie, ale nie na tyle jednak prawy, aby zamieścić informację o wydawcy, a teksty wiarygodnie podpisywać – przestraszył się, bo oto odkrył, że artykuł Farmera ukazał się kilka dni wcześniej, niż inne – ale został zdjęty. Ogłosił światu spisek i działanie sił tajemnych, a sprzysiężonych. „Ataki na Elewarr mają swoją specyfikę. Niemal zawsze wyglądają na skoordynowane, do tego stopnia, że ostatni artykuł Farmera krytykujący Elewarr (zajmuje się tym zawsze jedna i ta sama dziennikarka, Marzena Pokora-Kalinowska) ukazał się w sieci dosłownie na chwilę, dwa dni przed informacją NIK dla prasy. Następnie został szybko zdjęty i opublikowany ponownie po publikacji NIK dla dziennikarzy. Jednak – jak mówią specjaliści od SEO – <Google nie wybacza>, a <Screeny nie biorą jeńców>, ślad po pierwotnej dacie publikacji pozostał, bowiem tzw. robaczek Google zdążył zaindeksować pierwotną datę publikacji” – tak oto obnażył prawdę ów portal. I nie byłoby się czym przejmować, gdyby sytuacja nie miała cech fobii i nie prowadziła autora do politycznych wniosków i zaburzenia obrazu świata. A ponieważ opinie owego tajemniczego autora od niepodpisanego wydawcy powtarzają już inne portale (równie tajemnicze) – gotów w nie pewnie uwierzyć nawet sam Daniel Alain Korona, prezes Elewarru – i myśleć, że jest męczennikiem, a może nawet i ofiarą walki – i to politycznej – toczącej się w Prawie i Sprawiedliwości.

Zatem trzeba rzecz wyjaśnić. Otóż przede wszystkim śpieszę poinformować, że błędna data publikacji tekstu "Farmera" „Elewarr bez nadzoru, teraz przyjrzy mu się prokuratura” w wynikach wyszukiwarki internetowej dotyczyła nie tylko tego tekstu i nie tylko tego dnia. Dział IT PTWP zapewnia, że pracuje nad problemem. Czy to uspokoi fobie „prawych” ludzi? Czy spokojnie wyjdą z domu, nie widząc na każdym rogu szpicla donoszącego do "Farmera" i jego jedynej autorki (czyżby?) piszącej o Elewarrze? Tego nie wiem, wiem jednak, że są rzeczy ewidentne i powszechnie znane, o których nie trzeba otrzymywać tajnych informacji od sprzysiężonych członków frakcji  w PiS czy NIK.

I tym ewidentnym rzeczom należy się przyglądać i nimi trzeba się zajmować i przejmować. Niestety - to najwyraźniej zbyt trudne dla autorów owych polemicznych rozważań. Pomijają zatem argumenty, a dają wyraz nie tylko fobiom, ale i maniom, także szczególnie przykrej dla otoczenia manii wielkości. Bo problemy Elewarru to nie wynik walk frakcyjnych w PiS, ale wynik czynności ludzkich, całkiem realnych i przez NIK ustalonych. Do nich więc należy się po kontroli odnieść, a nie szukać nadziei w politycznych amnestiach i ocenach „swoich”, którzy wszak nie zgodzą się z opinią „obcych”.

Pisałam o tym w kolejnym tekście, poświęconym problemom Elewarru po kontroli NIK:

Elewarr woli nie rozumieć wyników kontroli NIK?

Niestety – w rzeczonych „polemicznych” tekstach żadnych argumentów do dyskusji w opinii pokontrolnej NIK nie znaleziono, zaproponowano więc zastąpienie ich polityczną nagonką napędzaną strachem, który – jak wiadomo – ma wielkie oczy.

Zatem konia kują, a żaba nogę podstawia. I zamiast analizy zarzutów NIK postawionych Elewarrowi mamy zapewnienie, że wszystkie one nie są warte uwagi, bo pochodzą z niewłaściwego źródła (wszak Marian Banaś był kiedyś w agencji… czy coś tam… - bez znaczenia, wiadomo jednak, że jest fe). I dalej już się kręci – z nadzieją, że czytelnicy zapomną, o co chodziło, a uwierzą w to, co im się właśnie serwuje.

Autorom owych blogowo-dziwnoportalowych wynurzeń chcę więc powiedzieć: nie zmieniajcie tematu. Proszę zająć się zarzutami NIK postawionymi po  kontroli Elewarrowi. To nie są „robaczki Googla”, a wcale realne sprawy. Wtedy podyskutujemy.

A bać się wszechmocy Farmera i jego jedynej autorki, zajmującej się Elewarrem, naprawdę nie trzeba. Nie jestem Duchem Świętym. Nie dostaję informacji od Mariana Banasia. Nie jestem PiS ani anty-PiS. Nie mam zdolności występowania w różnych czasach – to tylko kwestia systemu internetowego.

Wyszliście państwo z niewłaściwego założenia, co poprowadziło was na manowce. Oklejanie Farmera epitetem antyrządowego czy anty-PiS świadczy o nieznajomości tematu i mediów – a poruszamy się nie w sferze duchów i medium, a mediów. To świat wymierny i dający się poznać. Posługuję się wiedzą i informacją, które poddaję operacjom logicznym – czego i Państwu życzę. Wtedy podyskutujemy, także „o konieczności repolonizacji mediów”.

Pan prezes Daniel Alain Korona i pani wiceprezes Monika Parafianowicz powinni sformułować rzeczową odpowiedź na zarzuty NIK, a nie  powielać fantazje w kolejnych komunikatach spółki, zamieszczanych na stronie internetowej Elewarru i podsuwać je do cytowania blogerom, cytowanym potem przez kolejne blogi, które z kolei dzielny zarząd dzieli na kilka części i umieszcza na portalu społecznościowym państwowej spółki przez nich zarządzanej – w myśl zasady, że „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. Materia, w której przyszło Elewarrowi pracować, ma wszak wymiar fizyczny, a nie metafizyczny czy polityczny. Trzeba się jej przyjrzeć. Wtedy podyskutujemy.