Prezes KRIR Wiktor Szmulewicz zwrócił się do wicepremiera Henryka Kowalczyka o stworzenie możliwości tranzytu ukraińskich zbóż z obszaru Polski poprzez port zbożowy. Jak niestety doskonale wiadomo, nie dysponujemy dziś takim portem, ale KRIR ma pomysł, jak go szybko zbudować.

"Proponowane rozwiązanie, czyli budowa Portu zbożowego o dużej przepustowości z infrastrukturą kolejową, pozwoli uniknąć zniszczenia polskiego rolnictwa, które mogłoby wyniknąć z braku rynku zbytu dla polskiego zboża. W związku z tym, zamiast inwestować w budowę Centralnego Portu Lotniczego, który z pewnością pochłonie znaczne środki finansowe, proponujemy przekierowanie tych środków na budowę portu zbożowego." - proponuje rolniczy samorząd. Jak argumentuje w piśmie do wicepremiera Wiktor Szmulewicz, sytuacja na rynku zbóż jest coraz trudniejsza, a należy się spodziewać, że problem wzmożonego importu zbóż z Ukrainy będzie powracał i uderzał w polskich rolników.

"Taka inwestycja będzie korzystna dla polskich rolników, którzy będą mieli możliwość sprzedaży swojego zboża po cenie zbliżonej do ceny światowej, ale również dla rozwoju naszego kraju. Taki port zbożowy przyczyni się do zwiększenia konkurencyjności polskiego rolnictwa oraz umożliwi tworzenie nowych miejsc pracy." - czytamy we wniosku izb. Problem w tym, że adresat apelu KRIR - czyli minister rolnictwa - podał się dziś do dymisji i prawdopodobnie z propozycją samorządu rolniczego nie zdążył się zapoznać.

Miś na miarę...

Trudno odmówić jednak pomysłowi KRIR odmówić racji, logiki rozumowania i pragmatyzmu. Warto zauważyć, że postulat budowy portu zbożowego z prawdziwego zdarzenia od co najmniej dwóch dekad wraca jak bumerang. Nie trzeba było wcale wojny za wschodnią granicą, by konieczność posiadania przez nasz kraj porządnego portu zbożowego zgłaszano - wystarczyła zwykła klęska urodzaju, czy rynkowe spekulacje.

Kolejne rządy składały rolnikom kolejne mgliste obietnice, lecz nic z nich potem nie wynikało. W obliczu obecnego kryzysu wywołanego ukraińskim importem wszystkie poprzednie debaty w tym temacie bledną, a potrzeba budowy portu zbożowego jak nigdy stała się naprawdę pilna. Jeśli zaś wziąć pod uwagę fakt, że budowie CPK przeciwna jest cała rzesza obywateli - może rząd dla ratowania twarzy winien go rozważyć.

Problem w tym, że nawet zwolennicy rządzącej formacji powątpiewają, by na realizację tej inwestycji było Polskę stać i by miała ona w ogóle sens. Opozycja zaś wprost sugeruje, że to tylko taki taki propagandowy "miś", którym PiS "otwiera oczy niedowiarkom". Cóż szkodzi więc rządzącym wypchać słomą kolejnego misia i ogłosić Polakom budowę "nowej Gdyni" do handlu zbożem? Cóż szkodzi nieistniejące fundusze przekierować na inny "pijarowo mocny" projekt?