Wczoraj sejmowa Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi opowiedziała się za przyjęciem ważnej poprawki do ustawy o rządowym projekcie ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw. Chodzi o definicję fundamentalną dla tej ustawy: definicję rolnika indywidualnego.

Tylko rolnik indywidualny ma prawo w myśl projektowanej ustawy - z niewielkimi zastrzeżeniami i wyjątkami – kupować ziemię rolną.

Zgodnie z przyjętą w komisji poprawką, definicja rolnika ma brzmieć następująco:

„Za rolnika indywidualnego uważa się osobę fizyczną będącą właścicielem, użytkownikiem wieczystym, samoistnym posiadaczem lub dzierżawcą nieruchomości rolnych, których łączna powierzchnia użytków rolnych nie przekracza 300 ha, posiadającą kwalifikacje rolnicze oraz co najmniej od 5 lat zamieszkałą w gminie, na obszarze której jest położona jedna z nieruchomości rolnych wchodzących w skład gospodarstwa rolnego i prowadzącą przez ten okres osobiście to gospodarstwo.”

Z definicji tej wyrzucono zatem zapis, wiążący status rolnika z przynależnością do KRUS, o ile rolnik posiada więcej niż 50 ha - wcześniej proponowano nawet, aby granicą było 20 hektarów. Jeszcze wcześniej proponowano powiązać status rolnika z dochodami: rolnikiem byłby ten, kto ma dochody z prowadzenia gospodarstwa o powierzchni przekraczającej 20 ha nie niższe niż jedna czwarta wszystkich jego dochodów. Rząd jednak zrezygnował z takiej definicji. Czy powiązanie rolnika z KRUS było lepsze?

Takie rozwiązanie krytykował m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich i posłowie PO. Bo niby dlaczego tylko ubezpieczony w KRUS ma być rolnikiem?

I mamy propozycję zmiany przepisu, przyjętą w sejmowej komisji z zadowoleniem przez wszystkie kluby, a proponowaną przez PiS.

Jak wynika jednak z wypowiedzi ministra rolnictwa Krzysztof Jurgiela – nie jest on zadowolony z takiego rozwiązania:

- Tutaj wprowadzamy poprawkę, wykreślamy ten zapis, chociaż osobiście uważam, że można by go zatrzymać – mówił wczoraj w Sejmie minister na krótko przed obradami komisji. - Te 50 ha dotyczy niecałych 5% rolników. Jeśli mówimy o dekoncentracji ziemi czy o niekoncentracji, to taki zapis mógłby istnieć. Jeśli większość tak uważa i w parlamencie taką poprawkę zgłosimy, może ona ten zapis zmieni, zmieni to swoje znaczenie.

I wszystko wskazuje na  to, że właśnie większość sejmowa już za kilka godzin zadecyduje, że rolnik nie musi być w KRUS.

A co sądzą o tym rolnicy? Nie wszyscy są zadowoleni.

- Byłem na proteście, walczyliśmy, czekaliśmy na tę ustawę – mówi Łukasz Buchajczyk z zachodniopomorskiego. – I teraz jestem rozczarowany. KRUS miał być preferowany. 50 ha to duży areał. Mając 50 ha można wyżywić rodzinę. Po co taki ktoś ma jeszcze pracować i mieć ZUS? Jeśli z tych 50 ha nie potrafi wyżyć, niech się za rolnictwo nie bierze. Ktoś, kto twierdził, że taki zapis skrzywdzi część prawdziwych rolników, jest niedoinformowany. Taki zapis skrzywdzi mnie, który mam 50 ha, utrzymuję z tego rodzinę, jestem ubezpieczony w KRUS i chcę wziąć udział w przetargu. Nie mam w nim najmniejszych szans wobec konkurencji osoby z dużo większym gospodarstwem i ubezpieczeniem w ZUS.

Jak wyważyć racje? I dlaczego zrezygnowano z powiązania statusu rolnika z udziałem w jego przychodzie działalności rolniczej? Taka definicja wydawała się bliska unijnym uregulowaniom dotyczącym „aktywnego rolnika” – byłaby więc bezpieczna pod względem zgodności z przepisami nadrzędnymi.

Jeszcze nie jest za późno, aby to wyjaśnić i wybrać najlepsze rozwiązanie.