O tej bulwersującej sprawie, która znalazła wreszcie swój sądowy finał pisze "Dziennik Wschodni". Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie przyznał rację rolnikowi, któremu starosta chełmiński odmówił zgody na zalesienie gruntów, choć do odmowy nie istniały żadne przesłanki. Na werdykt rolnik czekał jednak 21 lat.
Historia ma swój początek w maju 1998r. Wówczas to Marcin Grabowiecki, rolnik z kolonii Bachus w gminie Sawin wystąpił z wnioskiem o wyłączenie gruntów z upraw rolnych. Do urzędu w tej sprawie udał się ojciec wnioskodawcy January Grabowiecki, którego syn ustanowił pełnomocnikiem. Rolnicy nie obawiali się odmowy, bo zarówno oni, jak i przeznaczone do zalesienia grunty spełniali wszystkie ustawowe wymogi.
Jak relacjonuje w "Dzienniku Wschodnim" January Grabowiecki, kompetentny urzędnik zaczął jednak narzekać, że będzie się musiał bardzo w tej sprawie napracować i za wysiłek ten nikt mu nie zapłaci. Rolnik uznał, że urzędnik w ten sposób domaga się od niego dodatkowej gratyfikacji. Nie zamierzał dawać łapówki i poszedł na skargę do starosty, domagając się, by on rozpatrzył sprawę zalesienia. Starosta jednak odesłał go z powrotem do tego samego urzędnika. Rolnik opisał więc dwuznaczną sytuację w prokuraturze, ale ta nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. W efekcie wnioskodawca otrzymał odmowę wyłączenia gruntów z upraw, choć nikt nie nie podważał, że spełniają one ustawowe warunki.
Rolnik odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które przyznało mu rację. Cóż jednak z tego, skoro starosta ustąpić nie zamierzał. Wówczas rozpoczęła się batalia, która na swój finał musiała czekać 21 lat. Co ciekawe, urząd starosty w tym czasie piastowały trzy różne osoby. Każdy kolejny starosta podtrzymywał jednak stanowisko poprzednika i odmawiał rolnikowi z gminy Sawin zgody na zalesienie gruntu, choć nie kwestionował że grunty spełniają ustawowe wymogi. SKO lub sąd administracyjny uchyliły w tym czasie aż 20 bezzasadnych decyzji starostwa.
Wydawało się wreszcie we wrześniu ubiegłego roku, że sprawa dobiegła końca, gdy sąd orzekł wobec starosty grzywnę za opieszałość w wysokości 1000 zł. Starosta jednak w dalszym ciągu zgody na wyłączenie gruntu nie dawał. Ostateczne więc rozstrzygnięcie nastąpiło w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Lublinie, który stwierdził „rażący charakter przewlekłości organu”.
Za naruszenie prawa sąd nałożył na starostę 2000 zł grzywny. Starosta ma też zapłacić 1000 zł poszkodowanemu rolnikowi oraz pokryć mu koszty postępowania. Grabowiecki ma też odzyskać utracony w wyniku urzędniczego uporu ekwiwalent za wyłączenie gruntu z upraw rolnych - starosta chełmski ma mu wypłacać co miesiąc przez kolejne 20 lat stosowną rekompensatę. Jak czytamy w DW, urzędnicy starostwa nie czują się w tej sprawie winni.
Komentarze