Trwają negocjacje pomiędzy Polską a Komisją Europejską ostatniej, czwartej wersji Krajowego Planu Strategicznego, który ma ukształtować wydatkowanie pieniędzy na najbliższe lata i zadecyduje o dalszym kształtowaniu rolnictwa w Polsce.

Dlatego pytamy byłego ministra rolnictwa Marka Sawickiego o to, jak dziś ocenia ten kluczowy, i wkrótce wiążący prawnie rolników, dokument.  

Marek Sawicki podsumowuje krótko: jest już nieaktualny i nie warto o nim dyskutować.

– Od 30 lat dokładnie wiemy, że w świecie zapotrzebowanie na żywność rośnie, a nie maleje, zaś obszarów do produkcji żywności ubywa. Niezależnie od tego, czy mamy wojnę na Ukrainie, to tej żywności trzeba produkować więcej, a nie mniej. Kompletnie nie rozumiemy tego, dlaczego Komisja Europejska oczekuje zmniejszenia produkcji i wyłącza 4 mln ha, tylko dlatego, że rzekomo rolnictwo jest czynnikiem zwiększającym emisję dwutlenku węgla. Nawet jeśli jest to rezygnacja, to jest ona chwilowa. Trzeba utrzymać dynamikę wzrostu produkcji rolnej.

Czy ekoschematy się sprawdzą?

Przestańmy wszystko ubierać w ekoschematy i jakieś urzędnicze administracyjne ramki – mówi Marek Sawicki poseł i były minister rolnictwa.

– Jednym, podstawowym ekoschematem, zadaniem dla rolnictwa polskiego i europejskiego jest doprowadzenie do tego, by rolnictwo było samowystarczalne energetycznie. Mamy dzisiaj super technologie, by korzystając ze słońca, wiatru i biogazu uczynić samowystarczalne małe, średnie, duże, każde gospodarstwo, mało tego – każdą wieś, każdą gminę – mówi.

Według Marka Sawickiego produkcja energii w gospodarstwach powinna być drugim, po przychodach z produkcji żywności, dochodem polskich, ale i europejskich, rolników.

– Dlatego uważam, że te wszystkie środki przewidziane i w Krajowym Planie Odbudowy, i w wieloletnich ramach finansowych, jeśli w 1/3 będą przeznaczone na klimat i środowisko, niezależnie jak na to patrzymy – bo jedni się sprzeciwiają, inni to promują – to te pieniądze są wielką szansą inwestycyjną. Wybudowanie dzisiaj 6000 biogazowni w Polsce, a to jest ponad 2 na gminę, to jest koszt niespełna 12 mld zł. Z kolei, oszczędność na ETS, na emisjach, to jest rocznie 45 mld zł. A przychody licząc koszty wytworzenia energii w tych biogazowniach, w cenach z roku 2020, to jest kolejne 60 mld zł. Dziś wiemy, że energia odnawialna jest dużo tańsza od energii konwencjonalnej.

Sawicki podkreśla, że ramy Krajowego Planu Strategicznego były projektowane w zupełnie innych warunkach geopolitycznych.

– Minister Kowalczyk jest na dobrej drodze w przekonaniu komisarza Wojciechowskiego do tego, że wiele rzeczy trzeba zmienić. W innych warunkach ten dokument był opracowywany. Jako wieloletni minister rolnictwa i wieloletni polityk, pragnę zapewnić, że bardzo łatwo pisze się różne programy i różne dokumenty. Tylko proszę wskazać, który z programów był zrealizowany chociażby w 50 proc. – dodaje.

Jednocześnie podkreśla w rozmowie, że w jednym dokumencie, nie pogodzi się racji wszystkich zainteresowanych osób.

Jakie główne kierunki powinny przewodzić w polskich ekoschematach?

– Na budowę biogazowni i samowystarczalności energetycznej, to jest raz. Dwa, trzeba zapłacić rolnikom za kumulację dwutlenku węgla, za zwiększanie próchniczności gleb i także za produkcję tlenu. (…) Wydaje mi się, że to co jest potrzebne, to tworzenie lokalnych sieci sprzedaży i obrotem biogazu. To jest też kwestia uporządkowania i organizacji przesyłu biogazu.

Aktywny rolnik – definicja do zmiany?

Marek Sawicki przypomina, że w Polsce mamy nie więcej jak do 400 tys. gospodarstw faktycznie produkujących żywność na rynek.

– Definicja aktywnego rolnika nic nie zmieni, jeśli nie będzie dyscypliny przy składaniu wniosków o dopłaty bezpośrednie. Co z tego, że zrobimy definicję aktywnego rolnika, jak nadal właściciele gruntów, nieużytkujący, będą składać wnioski i będą udawać, że uprawiają pszenicę, żyto ziemniaki. Potrzebny jest silny minister rolnictwa, który poleci pracownikom ARiMR, żeby dokonywali kontroli. Czy wnioski składają, zgodnie z prawem europejskim i polskim, ci co użytkują, sieją i zbierają, bo będziemy mieli problem.

Mamy teraz piękny gest rządu, o tym też rozmawiałem z wicepremierem Kowalczykiem, 3,9 mld na nawozy. Tylko informuję pana premiera, że z tych 3,9 mld, 2 mld zł wykorzystamy i to będzie full. Dlatego, że ci co mają faktury niestety nie mają ziemi, a ci co mają hektary, nie będą mieli faktur, bo przecież Agencja będzie sprawdzała. To jest ten pierwszy moment, w którym moglibyśmy dokonać faktycznej zmiany realizacji dopłat bezpośrednich – wyjaśnia.

Dopłaty do nawozów – potrzebne

– Większość rolników, co najmniej osiemdziesiąt proc. sprzedała pszenicę po żniwach. Dostając za nią nawet poniżej 1000 zł/t, a dzisiaj mamy zupełnie inne ceny, gdy bywały kontrakty nawet po 2 tys. zł. Dzisiaj sprzedana pszenica np. we wrześniu nie rekompensuje nam zakupu nawozów – w styczniu, w lutym, czy w marcu br., gdzie płacimy za tonę saletry 4,6 - 5 tys. zł. Ta pomoc się rolnikom zwyczajnie należy i jest potrzebna. Natomiast, jak się ukształtuje rynek po żniwach - nie wiemy.

Krajowa Grupa Spożywcza – projekt polityczny czy praktyczny?

Były minister podkreśla, że KGS nie będzie miała dziś realnego wpływu na rynek skupu płodów rolnych, tym bardziej, że póki co łańcuch produkcji żywności w tym „holdingu” nie jest zamknięty. Mianowicie, zabrakło podmiotów odpowiedzialnych za handel i przetwórstwo.

– Krajowa Grupa Spożywcza, mówi, że będzie miała przychody na poziomie 3,5 mld zł, to znacznie mniej niż ma teraz, czyli podmioty, które ją tworzą. Sama Grupa Krajowej Spółki Cukrowej ma 2,5 mld zł – mówi.

Czy należy się obawiać, że te spółki w końcu wypłyną spod pieczy państwa? – Ja się tego nie obawiam, bo państwo to konsoliduje. Natomiast nie będą miały żadnego wpływu na rynek, bo to jest niespełna 1 proc. wartości rynku rolnego w Polsce.

– Rolnik nie otrzyma, żadnej wartości dodanej z utworzenia KGS – zdaniem Marka Sawickiego. – Być może, że niektóre spółki się wzmocnią. Hodowlano –nasienne dostaną wsparcie ze Skarbu Państwa, z Krajowej Spółki Cukrowej, będą miały większą stabilizację w zakresie własnego funkcjonowania. Natomiast nie ma takiej możliwości, żeby spółki nie uczestniczące w przetwórstwie, by wpływały na rynek i kształtowały ceny dla rolników. Chcę wyraźnie podkreślić, że w ciągu ostatnich kilku lat, ponad 500 spółek w Polsce zmieniło właścicieli, przetwórczych spółek i państwo nie kupiło z nich żadnej. Więcej kupili Chińczycy niż państwo. Ja się prędzej spodziewam w Polsce chińskiego holdingu spożywczego, który będzie kształtował ceny, niż polskiego holdingu spożywczego. Uważałem, że do tego podmiotu zostaną włączone zakłady przetwórcze. Nie ma ani zakładów sprzedaży, ani przetwórstwa, na pewno nie służy to stabilizacji rynku i cen – mówi Marek Sawicki.

I podkreśla, że Skarb Państwa, powinien bardzo pilnie śledzić kondycję, zakładów przetwórczych. – Tam, gdzie pojawiają się pewne problemy, być może wchodzić własnym udziałem i przejmować je, i wtedy konsolidować. Tu byłaby jakaś szansa, że w przyszłości one w jakiś sposób stabilizowałyby rynek. Żeby wpływać na rynek, to w mojej ocenie, trzeba mieć min. 15 proc. udziałów w tym rynku. Nie zapominajmy też, że jesteśmy dużym państwem rolniczym jak na warunki europejskie, ale małym państwem, jak na warunki światowe. Dzisiaj ceny na rynkach żywności, kształtują giełdy światowe, a nie rynek polski – zaznacza.

Co były minister rolnictwa Marek Sawicki myśli o Agrounii?

– Każdy nowy ruch czy to polityczny, czy to związkowy, ja zawsze odbieram pozytywnie, bo to jest nowy ferment. To jest także swego rodzaju kuksaniec do nas, już istniejących na tym rynku politycznym czy rynku związkowym. To jest takie pobudzanie do aktywności. Natomiast na ile on będzie trwały, na ile skuteczny – to tylko od nich zależy – podsumował.