O prowadzeniu publicznej debaty na temat forsowanej w UE strategii trudno w ogóle mówić. Tak Komisja Europejska jak i rządy krajów członkowskich zdają się bowiem wychodzić z założenia, że sprawa jest bezdyskusyjna i przesądzona. Nikt przecież negować nie może potrzeby przeciwdziałania zmianom klimatu i skażeniu środowiska. Te szczytne cele pozwalają niestety pomijać milczeniem i protesty rolników i raporty naukowców, wskazujących na zagrożenia, jakie niesie za sobą Zielony Ład.
Zielone krzyże na polach
Gdy na niemieckich polach pojawiać zaczęły się zielone krzyże, tamtejsze media żywo zainteresowały się sprawą. Okazało się wówczas, że to nowy symbol sprzeciwu niemieckich rolników wobec planowanej w całej Unii strategii. Symbol powstał na zasadzie prostych skojarzeń - wprowadzenie Zielonego Ładu pogrzebie nasze gospodarstwa i całe rolnictwo. Niemieccy farmerzy chcieli tą pokojową akcją zainicjować debatę, chcieli aby ich racji wysłuchali i rządzący i ekolodzy, pod których dyktando wytyczano nowe cele dla rolnictwa w UE. Z rolnikami nikt jednak dyskutować nie chciał a temat natychmiast zniknął z mediów głównego nurtu.
Zielone krzyże jako symbol sprzeciwu wobec Zielonego Ładu pojawiły się wobec tego również na protestach, które organizować zaczęli zdeterminowani rolnicy. Ogólnoniemieckie media rzadko jednak poświęcają czas antenowy lub łamy gazet na relacjonowanie tych protestów - ubolewa niemiecki portal rolniczy agrarheute.de. A jeśli już to w migawkach nie pojawiał się symbol zielonego krzyża, ale czarnego miecza wbitego w skibę. To historyczny symbol starego ruchu ludowego, który zrodził się w czasach, gdy niemieccy rolnicy walczyli o to, by niemiecka ziemia pozostała niemiecka – by rzecz ująć w skrócie. Dziś ten symbol budzi mieszane skojarzenia, bo ówczesnych ludowców oskarża się o ksenofobię i rasizm.

Czytaj więcej
Niepoprawne protesty niemieckich rolnikówSymbol zielonego krzyża zrobił tymczasem karierę i używać zaczęli go również rolnicy protestujący przeciw unijnej strategii dla rolnictwa w innych zachodnich krajach, np. w Holandii. Ani jednak tam, ani gdzie indziej, media tematu nie podejmowały, a w relacjach skupiały się wyłącznie na przebiegu demonstracji, nie mówiąc wiele o ich przyczynach.
Potwór w szafie
W Polsce póki co zielonych krzyży na polach nie widać, co nie znaczy by polscy rolnicy przychylnie odnosili się do planów wprowadzenia Zielonego Ładu. Uzasadnione obawy i sprzeciw wobec jego założeń zgłosiły rządowi wszystkie organizacje rolnicze, a i sami rolnicy przy okazji licznych protestów głośno krytykowali i krytykują unijną strategię. Problem w tym, że uwagę naszych rolników zaprzątają sprawy bardziej doraźne, jak choćby epidemia ASF, a Zielony Ład to jeszcze problem choć nieodległej, ale przyszłości.
Rząd w stosunku do oponentów zachowuje się tymczasem jak „dobra pani” wobec przedszkolaka, który w czasie drzemki miał koszmar - z troską pogłaszcze po główce i poklepie po pleckach, ale w potwora pod leżakiem nie uwierzy. Słyszymy więc uspokajające deklaracje, jakoby Zielony Ład otwierać miał niesamowite możliwości i szanse dla małych i średnich gospodarstw, a dużym nie stwarzał nadmiernych obciążeń. Choć były minister rolnictwa, a obecnie doradca Prezydenta RP, Jan Krzysztof Ardanowski głośno niepokoi się, widząc w założeniach nowej strategii kres produkcji zwierzęcej i zagrożenie dla krajowego i europejskiego bezpieczeństwa żywnościowego, urzędujący minister jego obaw nie podziela, a premier kreśli świetlaną przyszłość rolnictwa.
Głos nauki
W tej samej sytuacji są niestety rolnicy w całej UE, bo i w całej Unii Zielony Ład budzi niepokoje rolników, choć z mediów nie sposób się niemal o tym dowiedzieć. Niedawno światło dzienne ujrzał raport zespołu naukowego, który na zlecenie Komisji Europejskiej miał zbadać, jakie skutki dla rolnictwa i branży rolnej w Europie może wywołać wprowadzenie Zielonego Ładu. Raport poddaje w wątpliwość zarówno założenia, jak i cele stawiane przez autorów Zielonego Ładu. Emisja gazów cieplarnianych być może zostanie zredukowana w Europie, ale za to wyeksportowana za granicę – no bo gdzieś tę brakującą żywność trzeba będzie wyprodukować. Strategia w rezultacie stanie się obojętna albo szkodliwa, bowiem globalnej emisji nie zmieni, za to zaszkodzi krajom uboższym zamienianym w farmy i fermy, działające na potrzeby Europejczyków.
Skutki Zielonego Ładu dla rolnictwa UE będą z kolei opłakane – spadnie i tak niska konkurencyjność produkcji, o eksporcie trudno mówić za to wzrośnie import, drastycznie wzrosną koszty produkcji, dochody gospodarstw sięgną dna, a areał upraw znacznie się skurczy. Co ciekawe wnioski europejskich naukowców pokrywały się z wynikami badań w tym samym kierunku, przeprowadzonymi w USA.
Wydawać by się mogło, że naukowcy oddali w ręce przeciwników Zielonego Ładu potężne argumenty, których Komisja Europejska zignorować nie może. Tak się jednak wcale – jak widzimy - nie stało…
Milczący sprzeciw
Nie bez powodu na początku przywołaliśmy tu przykład Niemiec. Łatwo unaocznić na nim dramatyzm sytuacji rolników w całej UE. Jeszcze nie tak dawno jeden rolniczy protest w tym kraju mógł spowodować zmianę ministra rolnictwa. Okazuje się jednak, że w przypadku rygorów wprowadzanych pod hasłem ratowania klimatu, rolnicy niemieccy są bezsilni. Jeszcze niedawno opinie dużych organizacji branżowych w Niemczech rozstrzygały o losach ustaw, ale w tej kwestii są delikatnie rzecz ujmując pomijane. Przykład Niemiec pokazuje również, jak w siłę urosło lobby ekologów i obrońców zwierząt – ono ma dziś dużo większy wpływ na politykę i polityków, nawet jeśli to lobby rolnicze reprezentuje głos rozsądku. Wszystko co eko jest dziś trendy, więc każdy głos na „nie” będzie passe. Zielone krzyże zobaczymy więc na polach, ale nie na ekranach telewizorów.
Wszystko wskazuje też na to, że rolnicy nie mogą liczyć na rzeczową i merytoryczną dyskusję w temacie Zielonego Ładu. „Święta” dla demokracji debata publiczna w tej kwestii jest więc jedynie umowna, bo o czym dyskutować skoro środowisko trzeba ratować, a zmianom klimatu przeciwdziałać. Debata ta przypomina więc tytułową rozmowę głuchego z zakneblowanym. Druga strona argumentów rolnika nie usłyszy, bo i do głosu go nie dopuszczono...
Komentarze