Wolę dołożyć trzy stówy do tony sprawdzonego jakościowo ekogroszku, niż sterczeć cały sezon grzewczy przy piecu i wygarniać tony niedopalonej szlaki, rozpalać co chwila, bo gaśnie w kotle, temperatury kocioł dokręcić nie może, taką ma kaloryczność, tylko kręci i kręci. Syf, nie węgiel. Aha, no i jeszcze czyszczenie kotła praktycznie raz w tygodniu, gdzie na ekogroszku przed głupotą węglową kocioł czyściłem dwa razy w roku - po sezonie grzewczym i przed sezonem grzewczym, wybierając niewielką ilość sadzy, a z popielnika raz na tydzień po spaleniu zasobnika ekogroszku, wybierałem niewielką ilość pyłu, nie mnóstwo szlaki do ponownego spalenia, bo nijak kotła nie dało się ustawić na tym badziewiastym ekogroszku, nie wiadomo skąd sprowadzanym, aby na raz spalić go do zera. Szlaka niekiedy stopiona jest w materię o wadze zbliżonej do stali - nie wiem, co to było sprzedawane przez gminy. Mam tego jeszcze z tonę i na prawdę nie wiem, jak to spalę.
Komentarze