Nie wiem czy to wynika z faktu że ciągnie się za nami mentalność PRL czy ludzie tam pracujący mają wszystkich za idiotów i wychodzą z założenia że skoro jestem na stanowisku, dostaje kasę i jest dobrze to po co zmieniać, po co pomagać ludzią? Poproszę o szczegółowe dane tych konsultacji, jakiej wielkości były te gospodarstwa i ile procent odpowiadało się za takimi zmianami.
Ten minister to jakiś nieuk. Mówi o niebie, a my o chlebie. W Belgii rolnik może sprzedawać na targowisku wszystko co wyprodukuje, a u nas nic. Nawet na targach żywca nie można sprzedać. Gdzie tutaj równość prawa? Jest gorzej niż za okupacji! Wtedy też rolnik oficjalnie nic nie mógł sprzedać.
Jeżeli wie o czym mówi wiceminister to niech legalnie sprzeda wyprodukowane w gospodarstwie kiełbasę , ser, dżem do sklepu nie zakładając przetwórni. Trzeba wiedzieć o czym się mówi i jakie są realia
Komentarze