Trawestując znane porzekadło o ludziach i lesie można tu przytoczyć unowocześnione: "Przez tysiące lat nie było ani ministrów d/s środowiska, ani ich pełnomocników, a puszcza czuła się dobrze. Jeśli znów ich nie będzie, puszcza odżyje". Chyba, że będą to fachowcy znający się min. na biologicznym zwalczaniu owadzich szkodników, ale tacy, którym faktycznie zależy na
zdrowiu puszczy. Zwróćcie bowiem, Drodzy Czytelnicy, uwagę na fakt, iż jedynym co różni polityków i urzędników tej czy innej partii rządzącej lasami jest to, czy takiego np. kornika doprowadzić do śmierci głodowej przez masowe wycięcie puszczańskich świerków, a "przy okazji" w pełni zaspokoić oczekiwania geszefciarzy drzewnych i własne, czy głodzić tego owada stopniowo przez likwidowanie świerków w ciągu kilkunastu lub kilku lat. Tak czy inaczej chcą oni świerki wycinać, by się na tym bogacić.Tymczasem już w w XiX w.(!!!) niemiecki ornitolog hr Hans F. Berlepsch udowodnił w swoich lasach, że można je SKUTECZNIE chronić za pomocą dzięciołów i sikorek, jeśli zapewni się tym ptakom dość miejsc do gniazdowania w postaci sztucznych budek lęgowych i dokarmiania w okresie "martwym". Odpowiednia ilość tych ptaków skutecznie dba o nie dopuszczenie do nadmiernego rozwoju min. kornika; min. - bo za chwilę może się rozmnożyć nadmiernie jakiś inny szkodnik owadzi i znów trzeba będzie ciąć pozostałe drzewa, aby go zagłodzić na śmierć, a "przy okazji" zrobić kolejny interes z geszefciarzami drzewnymi. A co będzie się robić, gdy już lasów nie będzie? Też pytanie: a czy to nie ma innych gałęzi gospodarki, które także można by zniszczyć w interesie cudzym i własnym? Przecież np. likwidacja polskich stoczni dobrze przysłużyła się rozkwitowi stoczni niemieckich itd., itp.
Komentarze