Pełna zgoda z tezami zawartymi w artykule.
Pozwolę sobie wkleić własny komentarz do innego artykułu na ten temat:
Hoduję bydło na N2000.
Przedmiotem ochrony są m.in półnaturalne użytki zielone. Plus krajobraz - park krajobrazowy.
Zagrożeniem dla takich łąk jest z jednej strony sukcesja gatunków leśnych, z drugiej przekształcenie UZ w grunty orne lub nadmierna intensyfikacja użytkowania (wysokie nawożenie, zanik różnorodności itp).
Akceptuję cele i zadania ochronne - ale coraz sztywniejszy gorset drobiazgowych i często sprzecznych wymogów zaczyna uniemożliwiać ich realizację.
.Z jednej strony (dobra kultura rolna) każdy krzak, drzewo czy choćby słabiej wypasiony kawałek pastwiska to wróg i zagrożenie sankcjami. Z drugiej - każde drzewo czy krzak
jest chronione i w/s wycinki trzeba toczyć długotrwałe batalie.
Z jednej strony wymaga się zostawiania na dobrej łące co roku powierzchni niekoszonych - z drugiej problemem są nie dające się skosić skarpy i miedze. Są wypasane, ale trzeba jeszcze co roku wykaszać niedojady.
Dobra praktyka w/s niedojadów na pastwiskach polega na tym, że wykosić trzeba wtedy, gdy pojawiają się niepożądane gatunki - jeżyna, głogi, liczne siewki drzew - czyli w praktyce co kilka lat. Albo jeśli to możliwe co jakiś czas zebrać siano zamiast spasać.
Agencja domaga się corocznego wykaszania niedojadów na całej powierzchni - nawet kiedy krowy wypasły praktycznie 100%.
Taka praktyka służy jedynie zwiększaniu emisji CO2 i zwalczaniu bioróżnorodności.
Sensem półnaturalnych UZ jest hodowla - jaki sens ma łąka czy pastwisko bez zwierząt?
Tymczasem wymogi są sformułowane jak pod pola golfowe albo trawiaste korty Wimbledonu. Najlepiej i najbezpieczniej zmulczować raz do roku.
A już największym wrogiem jest krowa!
Jasne, krowa jak to krowa - coś zniszczy, gdzieś rozdepcze jakiś fragment, gdzieś nadmiernie wynawozi. Zadaniem rolnika jest, żeby to monitorować i w miarę możności korygować - zabronować, wlókować, ewentualnie podsiać rozdeptane, zmienić trasę przepędów i przejazdów, łąkę nadmiernie nawiezioną odchodami w następnym roku przeznaczyć pod siano, nie pod wypas itd. Ale zawsze będzie jakiś kawałek rozdeptany, nadmiernie lub niedostatecznie wypasiony czy nadmiernie zas...ny.
Zadrzewienia śródpolne są potrzebne - dają cień, schronienie przed wiatrem czy deszczem,
są ostoją wielu gatunków zwierząt i roślin. Ale są też pewne granice, trzeba regulować ich zasięg i gęstość - w przeciwnym wypadku rozrastają się nadmiernie i oddziaływują niekorzystnie na sąsiednie pola czy łąki.
Terminy to następny problem. Od 1 kwietnia nie mogę włókować - a często jeszcze leży śnieg lub jest zbyt mokro. Sztywne terminy koszenia czy wypasów, niezależnie od przebiegu pogody i rozwoju roślinności w danym roku.
Cenne TUZ zaznaczane przez ARiMR dowolnie, zza biurka, w kompletnym oderwaniu od realiów, zresztą co roku inaczej.
Natura nie jest raz na zawsze ustalonym, niezmiennym trwaniem - przeciwnie: to zmienność. Przebieg pogody, zmiany klimatu, zwierzęta, zabiegi agrotechniczne i szereg innych czynników powodują, że łąka co roku wygląda trochę inaczej. Zadaniem rolnika jest starać się utrzymywać tą zmienność w jakichś granicach, w jakichś "widełkach" - ale nie likwidacja tej zmienności.
Przepisy taką normalną zgodną z ochroną środowiska praktykę rolniczą utrudniają lub uniemożliwiają. Są formułowane zza biurka, pod naciskiem różnych grup interesów ("obrońcy przyrody", tzw "ekolodzy", brukselscy i polscy urzędnicy, "rolnicy z Marszałkowskiej", itp). Rolnicy praktykujący na N2000 nie mają głosu.
Komentarze