Ze zwierząt mam tylko psa-też nie powinienem być rolnikiem? Mam 100ha gruntów ornych i tylko produkcję roślinna. Dopłaty powinny być do wyprodukowane tony ziarna lub tony rzywca, wtedy będzie sprawiedliwość, produkujesz więcej i wydajniej masz większą dopłatę nie sprzedajesz nic nie ma kasy! Zaraz pseudo rolnicy by się wyzbyli tych ha co mają a prawdziwe gospodarstwa mogłyby się wreszcie zdrowo rozwijać
Mam takie pytanie czy można kogoś nazywać rolnikiem który nie ma żadnego bydła a posiada tylko 1 hektar łąki którą tylko kosi siana nie zbiera bo nie ma komu dać i pobiera dodatek unijny ?? według mnie to rolnik powinien mieć co najmniej 5 hektarów pola uprawnego z łąkami i jakąś hodowle bydła i dostawać dopłatę unijną a takich pseudo rolników powinni wyeliminować taka prawda szkoda ,że tego nikt nie sprawdza a warto by było .
Cała masa mądrze brzmiących danych i "precyzyjnych" liczb i wskaźników, a wszystko razem nie trzyma się kupy. Nic z tego nie wynika.
Co to jest dochód? Jak jest liczony?
Bo z jednej strony " bez dopłat byłby dochód 16- 17% wartości produkcji", czyli jak rozumiem z samej produkcji jest dochód, a dopłaty idą na konsumpcję, a z drugiej "trzy czwarte przyznaje, że bez dopłat nie byłoby w stanie ponosić nakładów na produkcję na dotychczasowym poziomie".
To jest sprzeczne.
Brakuje jakiegoś podstawowego schematu, według którego analizować można sytuację ekonomiczną gospodarstw, mieszane są do woli pojęcia "przychód" i "dochód", w efekcie wychodzą takie kwiatki, że z jednej strony "dochody rolników rosną 30% rocznie", a z drugiej następuje zmniejszenie potencjału produkcyjnego, wzrasta zadłużenie i spada poziom życia itd.
Jeśli idzie o ekonomię nie mam żadnego wykształcenia formalnego, ale proponuję następujący schemat (prymitywny, ale w praktyce skuteczny}:
1. Po stronie przychodów głównie wpływy ze sprzedaży produktów oraz dotacje.
2. Po stronie kosztów to, co musimy wydać: nawozy, ŚOR, ON, bieżąca eksploatacja maszyn, podatki, inne konieczne opłaty, także OPROCENTOWANIE kredytów, także uczciwie liczona AMORTYZACJA maszyn i budynków. Natomiast np. spłata kapitału za ziemię nie jest kosztem - liczę ją do dochodu, bo powiększam stan posiadania. Praca własna nie jest kosztem - z niej m.in. uzyskuję dochód, ale już konieczna praca najemna czy usługi tak.
Niezrozumiałe jest dla mnie stwierdzenie " nie następuje odtworzenie, a jedynie zachowanie potencjału produkcyjnego". Ja tu nie widzę różnicy. Przez np. 10 lat ujeżdżam ciągnik, coraz więcej kosztują remonty, w pewnej chwili sprzedaję go na złom i kupuję następny o podobnej mocy i parametrach, który "robi tą samą robotę". To jest "zachowanie i odtworzenie". Gdybym kupił ciągnik, który "zrobi 2 razy więcej" - to jest inwestycja, powiększenie potencjału.
3. Różnica pomiędzy 1. i 2. jest dochodem, który uzyskuję za własną pracę i z kapitału skumulowanego w gospodarstwie.
Rząd proponuje "preferencyjne" kredyty jako pomoc przy klęskach, i dziwi się że rolnicy są niechętni. "53,3 proc. nie chce skorzystać z instrumentów finansowych (kredyty, pożyczki) w miejsce dotacji." Bo po prostu rolnicy stosują z grubsza przedstawiony przeze mnie powyżej prosty rachunek ekonomiczny. Jeśli ktoś się da wpuścić w schemat "dają pożyczkę to brać, a martwić się będę później" - to najprostsza droga do bankructwa.
"Biznesplany" sporządzane na potrzeby banków czy ARiMR to pic na wodę - niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
Postulat:
Może któraś z mądrych, finansowanych z naszych podatków instytucji przygotowała by prosty, klarowny schemat analizy sytuacji ekonomicznej gospodarstwa? Takie ABC z podstawówki? Bez skomplikowanej "innowacyjnej inżynierii finansowej" i innych bredni?
Było by przydatne...
no ale w rzeczywistości mamy gospodarkę rynkową, tylko podatek i cała otoczka fundowana przez rządy od czasy PRLu są planowe więc jeszcze długo będzie źle, bo w fabryce gwoździ w hali można się rozliczyć z rzeczywistej produkcji kosztów itp, ale w rolnictwie pod chmurką wszystko jest obliczone, wyspółczynnikowane, i widaomo co kto ma i ile.
Dopłaty to może są ale -400. Żeby dać te około 900zł do ha najpierw muszą je zabrać, później opłacić urząd który będzie zabierał oraz wszelakie ministerstwa i agencje do rozdysponowania pieniędzy (przy okazji wymyślania wymogów i bezsensownych przepisów). Wystarczy żeby nie było dopłaty a tymi pieniędzmi co idą na urzędników podzielił się rolnik z komputerem i każdy na tym by skorzystał.
Cene rzuciłem orientacyjne nawet polifoska 5 jest około 90 zł droższa chodziło mi bardziej o pokazanie dysproporcji cenowej środków produkcji gdzie ceny skupu płodów rolnych zmieniają się tylko kosmetyczne przez 15 lat w porównaniu do kosztów
Z jednej strony niby dają z drugiej zabiorą od kiedy są dopłaty wszystkie środki podrożały przykład wcześniej polifoska 5czy6 kosztowała tyle co teraz amofoska około 900zł z dostawą a teraz cena polifoski oscyluje w granicach 1300 zł za tonę to samo opryski podobnie z ciągnikami kiedyś cena nowego była około 1000zł za 1koń mechaniczny a teraz o cenie ziemi nie wspomnę. Sami widzicie to dadzą tam dwa razy zabiorą
Ja bym z chęcią oddał dopłaty z reszta i tak do tej pory niema reszty dopłat ale do czego zmierzam jakby pszenica była w okolicach 800zl za tonę i rzepak 1700 to żadnych dopłat nie potrzeba ja chowam jeszcze świnie i są po 3.8zl za kg a wychować taka świnie ok 8 mcy i zezre na 200 zł jak nie lepiej a wy mieszczący nie wiecie poco są dopłaty dopłaty są potocznie żeby płody rolne były tanie dla was i wam jeszcze zle
Wystarczy wspomnieć co się stało z cenami maszyn,ziemi i środków do produkcji rolniczej po wprowadzeniu dopłat. Teraz jest mega drogo. Ceny oszalały. Także to co się dostaje...zaraz się oddaje.
Kto daje i odbiera...
Tak działają dopłaty. Najpierw musza zabrać w postaci wszelakich danin...procent tej kwoty zostanie przejedzony na obsługę tych pieniędzy...a kolejne procenty przychwyca biegli w prawie i przepisach wiedzący jak napisać wniosek by wyssać z systemu jak najwięcej. A reszta...
Komentarze