Według danych Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA) zagraniczni inwestorzy są już właścicielami przynajmniej 28,3 miliona akrów amerykańskiej ziemi, czyli 11,5 miliona hektarów. Daje to w sumie obszar wielkości stanu Ohio – informuje niemiecki portal rolniczy agrarheute.de. Organizacjom rolniczym w Stanach Zjednoczonych wcale się to nie podoba…
Chodzi zarówno o grunty rolne, jak i leśne, które są w dyspozycji cudzoziemców na mocy umów sprzedaży, albo długoletnich dzierżaw. Ziemie te łącznie warte są około 52 miliardów dolarów. Jak wynika z analizy, przeprowadzonej przez dr Olafa Zinke, w amerykańskie areały najwięcej zainwestowali Kanadyjczycy, Holendrzy i Niemcy. Według badań przeprowadzonych przez Midwest Center, kanadyjscy właściciele mają około 2,8 miliona hektarów, Holendrzy – 2 mln ha, Niemcy -785 tys. ha, Brytyjczycy – 688 tys. ha, Włosi – 567 tys. ha, Portugalczycy – 559 tys. ha i Francuzi - 421 tys. hektarów. Z tych samych badań wynika, że między 2004 a 2014 rokiem zagraniczna własność gruntów rolnych w USA podwoiła się, a tylko w 2016 roku cudzoziemcy nabyli co najmniej 1,6 miliona akrów ziemi rolnej w USA, co daje rekordowy wynik w obecnej dekadzie.
Większość amerykańskich gruntów w obcych rękach to jednak lasy, które stanowią 54,9 procent całości. Nie dziwi więc fakt, iż na czele zagranicznych posiadaczy znajdują się firmy kanadyjskie, które są potentatami w przemyśle drzewnym. Biorą one amerykańskie lasy w dzierżawę dla zapewnienia dostaw surowca.
23,6 proc. obcej własności to pastwiska, a 21,5 proc. to grunty orne. Jak czytamy we wspomnianym artykule w agraheute.de, holenderski system emerytalny pochłania około 130 procent produktu krajowego brutto, więc jakoś trzeba go sfinansować i zabezpieczyć. W przypadku Holendrów chodzi więc głównie o bezpieczne inwestycje kapitałowe w USA. W przypadku Niemców, chodzi głównie o zakupy i dzierżawę gruntów rolniczych, które są traktowane zarówno jak inwestycje kapitałowe, jak i są użytkowanie rolniczo.
Jak zauważa dr Olaf Zinke, obowiązujące od 1978r. prawo federalne wymaga od zagranicznych inwestorów zgłaszania transakcji dotyczących gruntów rolnych do Agencji Usług Rolniczych podległej Departamentowi Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA). Według amerykańskich organizacji rolniczych, przepisy te nie są jednak wystarczająco egzekwowane, sprzedaż amerykańskiej ziemi rośnie, a oficjalne dane są zaniżone i wcale nie oddają stanu faktycznego.
Niepokój farmerów budzą szczególnie śmiałe poczynania na amerykańskim podwórku firm z chińskim kapitałem. Chodzi przede wszystkim o branże rolno-spożywczą. Przykładem, który wskazują związkowcy jest choćby WH Group, która w 2013 roku wchłonęła Smithfield Foods, czyli największego producenta w branży mięsnej, a potem jako właściciel amerykańskiej firmy skupiła ponad 16,2 tys. akrów ziemi uprawnej w stanie Missouri. W ten sposób obowiązujący w tym stanie zakaz sprzedaży ziemi zagranicznym podmiotom został ominięty. Według USDA Economic Research Service, chińskie inwestycje w amerykańskim sektorze rolno-spożywczym w ciągu kilku lat wzrosły dziesięciokrotnie.
Warto zauważyć, że w 6 stanach – na Hawajach, w Iowa, Minnesota, Mississippi, Dakocie Północnej i Oklahomie – obowiązują już przepisy zakazujące zagranicznej własności gruntów rolnych. O podobne regulacje prawne walczą teraz farmerzy w Missouri, Ohio i Oklahomie. Póki co organizacje rolnicze w USA domagają się ścisłego przestrzegania przepisów federalnych dotyczących obrotu ziemia rolniczą.
Komentarze