Rolnicy protestujący w Szczecinie nie myślą o zakończeniu akcji. W sobotę 9 lutego po raz kolejny przejechali po mieście ciągnikami.
- Wszystko bez zmian – tak Edward Kosmal, przewodniczący Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego Rolników Województwa Zachodniopomorskiego podsumowuje rozwój wydarzeń. – W piątek 15 lutego planujemy kolejne przejazdy po mieście, tym razem wokół Urzędu Wojewódzkiego. Potem odbędzie się pikieta z udziałem NSZZ „Solidarność”.
- Cały czas wspieramy rolników w proteście – mówi Mieczysław Jurek, przewodniczący ZR Pomorze Zachodnie, członek KK NSZZ „Solidarność”. - Jutro odbędzie się spotkanie Komisji Krajowej „Solidarności” z wicepremierem Januszem Piechocińskim. Przewodniczący Piotr Duda postawi problem protestu rolników.
Zdaniem przedstawiciela pracowniczej „Solidarności” rolnicy wymagają pomocy, bo protest tylko wtedy ma sens, jeśli jest czynny, kiedy są środki, odwaga i metody działania.
- Sytuacja jest skomplikowana – uważa Mieczysław Jurek. - Brałem udział w rozmowach prowadzonych przez protestujących rolników z ANR, a także z ministrem i wiceminister. Forma i sposób prowadzenia tych rozmów jest nie do przyjęcia, jest skandaliczna. Władzę polityczną ma PSL, ale finansową PO – ona obsadza agencje, między innymi OT ANR w Szczecinie. To dwuwładza. Rozmawiający z protestującymi zgadzają się z nimi, PSL zgadza się z koncepcją wspierania gospodarstw rodzinnych, utrzymania dzierżaw. Z drugiej strony mamy ministra Rostowskiego, który nakłada na ANR kontrybucję w wysokości 2,5 mld zł - i nie obchodzi go, jak to zrobić. Te wymagania są realizowane na granicy prawa. OT w Szczecinie odprowadza rocznie do budżetu państwa 700 mln zł. Skąd te pieniądze? Rolnik polski nie ma pieniędzy. Ziemię sprzedaje się cudzoziemcom za pośrednictwem tzw. słupów, które podbijają cenę. Problem polega na tym, aby uszczelnić procedury. Ale to jest nie w smak PO. Podstawowym kryterium konkursu na dyrektora OT ANR jest moim zdaniem przynależność partyjna do PO, PO wskazało koleżankę na nowego dyrektora OT ANR. Protestujący nie chcą się zgodzić z takim rozwiązaniem. Chcą, aby obecny przedstawiciel dyrektora ANR pełnił swoją funkcję nadal. Jacek Malicki rozumie, że przyszłością jest tworzenie i powiększanie gospodarstw rodzinnych. Powinien pozostać do czasu zakończenia kontroli.
Według Jurka, obecnie prowadzona kontrola nie gwarantuje wyjaśnienia zarzutów:
- Kontrolę powinna przeprowadzić NIK, nie powinien kontrolować kolega kolegi, jak to jest obecnie. Tylko NIK może sprawdzić, jak to się dzieje, że zagraniczny inwestor może bez trudności kupować ziemię w Polsce – w czasie, kiedy podobno istnieją wystarczające obostrzenia tych możliwości.
Szansa na wyjaśnienie sytuacji może się nie powtórzyć.
- Jest szansa, aby unormować problem sprzedaży ziemi. Jeśli rolnicy ustąpią, nie zaostrzą protestu – przegrają. Będą bezrobotnymi. Możemy utworzyć w Zachodniopomorskiem 4 tys. gospodarstw. Mamy teraz 18-procentowe bezrobocie w województwie i ryzyko powiększenia bezrobocia na wsi. Jeśli się nie umocnią funkcjonujące tu gospodarstwa rodzinne, to upadną - i rolnicy i ich dzieci zasilą szeregi bezrobotnych. Sformułowaliśmy nawet taki postulat do premiera Tuska, aby wprowadził obowiązek uczenia dzieci języka niemieckiego i angielskiego, tak żeby dokładnie umiały wykonywać czynności, jakie nakaże im nowy właściciel tych ziem.
Według Mieczysława Jurka, inne rządy pomagają rolnikom w zakupie ziemi w Polsce:
- Ziemię się sprzeda raz – na wieki. We wspólnej Europie jest nieuczciwe, że rząd Danii wspomaga zakup ziemi w Polsce przez 20-procentowe dopłaty do kredytu na ten zakup. W ten sposób ziemie odzyskane stają się ziemiami utraconymi – w niektórych powiatach ponad połowa obszaru jest już w rękach obcego kapitału.
Komentarze