Tomasz Ognisty, przewodniczący „Solidarności” RI w woj. opolskim i szef Izby Rolniczej Powiatu Głubczyckiego, bardzo krytycznie odnosi się do publicznych wystąpień i działań Izby Rolniczej w Opolu, dotyczących problemu zagospodarowania ziemi dzierżawionej przez spółkę Top Farms, która w grudniu 2023r. ma wrócić do zasobów Skarbu Państwa. W opinii związkowca, zarząd izby nie reprezentuje już interesów rolników.
Farmer: Czy styczniowy protest w Głubczycach był potrzebny? Nie lepiej było zasiąść do stołu rozmów w starostwie?
Tomasz Ognisty: Wbrew temu co głosi w mediach i publikuje na stronie internetowej prezes Izby Rolniczej w Opolu, ten protest był konieczny i uzasadniony. Mówiąc, że izba nie zaprosiła rolników do rozmów i chce decydować za ich plecami, nie miałem na myśli „Solidarności”. Marek Froelich nie zaprosił nawet kilku delegatów z powiatowej izby w Głubczycach, a o losach gruntów z Top Farms mieli decydować działacze organizacji, z których żadna nie ma struktur w naszym powiecie. „Solidarność” miała tam jedynie „uwiarygodnić” podejmowane decyzje, bo zrzesza i reprezentuje rolników od lat walczących o ziemię dla gospodarstw rodzinnych. Na takie instrumentalne traktowanie się nie godzimy.
Farmer: Braliście jednak udział w opracowaniu listu intencyjnego ws. zagospodarowania ziemi z Top Farms.
Tomasz Ognisty: Tekst, o którym mowa nosił pierwotnie tytuł „porozumienie” i został przekazany izbie z Top Farms. Izba dokonała jedynie kosmetycznej zmiany. Nie było w nim mowy ani o powierzchni gruntów, jaka ma być wydzielona dla rolników, ani tym bardziej o ośrodkach produkcji rolniczej.
Nie podpisaliśmy się pod tym, bo chcieliśmy najpierw skonsultować sprawę z centralą. Izba tymczasem nie czekając na nasz podpis powiadomiła media już 30 grudnia, że doszło do porozumienia w sprawie ziemi dzierżawionej przez Top Farms. A 3 stycznia informację o zawarciu porozumienia przekazano do Dyrektora Generalnego KOWR w Warszawie. My takiego porozumienia nie zawieraliśmy. Uważam, że zarząd izby zagrał nieczysto, usiłując postawić nas przed faktem dokonanym.
Farmer: Na czym polega różnica zdań? Wszystkie strony przecież zgadzają się na rozdysponowanie kilku tysięcy hektarów wśród rolników, co ma zaspokoić popyt.
Tomasz Ognisty: To wcale nie jest oczywiste. Choć prezes izby rolniczej twierdzi, że gruntami po Top Farms zainteresowanych jest 130 rolników, na listach jest ich już ponad 200. Jakiś czas temu KOWR poprosił lokalne samorządy o wysondowanie popytu na grunty rolne w swoich gminach. Ja zapytałem o te szacunki i dowiedziałem się, że w gminach gdzie leżą grunty Top Farms zgłoszono zapotrzebowanie na kilkanaście tysięcy hektarów. Nie wiem więc, na jakiej podstawie prezes izby rolniczej twierdzi, że rolnicy indywidualni nie będą w stanie zagospodarować ziemi po Top Farms.
Uważamy, że cała dzierżawiona przez Top Farms ziemia wrócić powinna do Skarbu Państwa. To postulat, przy którym nie ustąpimy. Grunty nierozdysponowane wśród gospodarstw rodzinnych oraz pracowników spółki Top Farms może przejąć Kombinat Kietrz.Taką koncepcję zagospodarowania gruntów opracowaliśmy i uwzględniliśmy w niej potrzeby urbanistyczne gmin. Władze zainteresowanych gmin takie rozwiązanie zaakceptowały.
Farmer: Izba Rolnicza w Opolu i Porozumienie Rolników Opolszczyzny sugerują, by umożliwić spółce dalszą dzierżawę części gruntów i nieruchomości, dopuszczając do tworzenia ośrodków produkcji rolniczej.
Tomasz Ognisty: Ośrodki produkcji rolnej to „wytrych” w ustawie z 2018 r., jaki wywalczyli lobbyści reprezentujący wielkich dzierżawców. O stworzeniu ośrodka decyduje Minister Rolnictwa i dyrektor KOWR w przypadku, gdy wiadomo, że na nieruchomości nie znajdzie się chętnych. Taki ośrodek może mieć od 50 ha w górę – bez limitu. Taki właśnie wytrych chce wystrugać i wręczyć Top Farms zarząd IR i PRO. My uważamy, że nie ma żadnych przesłanek, aby taki ośrodek tworzyć tutaj. Nie ma bowiem żadnych „niechcianych” gruntów czy budynków, jak twierdzi izba i PRO. Wystarczy mądrze podzielić nieruchomości, a z pewnością znajdzie się zainteresowany.
Poza tym, większość dzierżawionych przez Top Farms budynków świeci pustkami. Skoro spółka dotychczas nie potrafiła ich zagospodarować, to na jakiej podstawie mamy wierzyć, że zajmie się nimi przy kolejnej dzierżawie?
Farmer: W dyskusji o losach dzierżawy Top Farms przewija się wątek „zmarnowania potencjału” i bezrobocia czekającego pracowników.
Tomasz Ognisty: To nie rolnicy byliby winni bezrobociu pracowników, ale zarząd Top Farms, który odmówił ustawowych wyłączeń gruntów i skazał firmę i załogę na taki los. O tym w tej debacie jakby się zapomina. Konkretni ludzie te decyzje przed laty podjęli. Gdyby część areału zgodnie z prawem oddano do zasobów państwa, spółka mogłaby dalej działać. Gdy rozmawiałem z pracownikami firmy okazało się, że większość nie miało pojęcia o ustawowych wyłączeniach i stanowisku firmy w tym zakresie. Uważali, że źli rolnicy chcą im zabrać pracę.
Dowiedzieliśmy się również, że w głubczyckiej spółce wcale nie jest zatrudnionych 250 a 150 pracowników. Obsługę obór stanowi najwyżej 60 pracowników fizycznych, jest też około 50 specjalistów. Reszta to administracja i zarząd. Większość prac na polach wykonują zewnętrzni podwykonawcy, a flota aut służbowych znacznie przewyższa liczbę traktorów. Jeśli – jak postuluje powiatowa „Solidarność” - część dzierżaw i nieruchomości przejąłby Kietrz, pracownikom nie stanie się żadna krzywda. Nie zostanie też zmarnowany pozostały majątek.
Izba i PRO chcą zostawić w rękach Top Farms budynki produkcyjne i kilka tysięcy hektarów. Dawanie spółce Top Farms prawa do ponowienia dzierżawy, byłoby kpiną się z tych dzierżawców, którzy zgodnie z ustawą z 2011r. o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa dokonali wyłączeń. Ta ustawa jasno mówi, że jeśli spółka nie dokona 30 proc. wyłączeń gruntów, to umowa dzierżawy z nią nie może zostać przedłużona.
Farmer: Czy w świetle zaistniałego konfliktu możliwy jest dalszy dialog z organizacjami, które uczestniczyły dotychczas w rozmowach?
Tomasz Ognisty: Zgadzam się z prezesem opolskiej izby, że potrzebna jest merytoryczna dyskusja i szybkie decyzje w tej sprawie. Uważam jednak, że ta debata nie może przebiegać tak, jak do tej pory. W mojej ocenie Izba Rolnicza w Opolu i jej prezes stracili już legitymację do reprezentowania głubczyckich rolników, bo pokazali, że reprezentują interesy przeciwnej strony.
Rozmawiał: Grzegorz Tomczyk
Komentarze